Szerszen napisał(a):
Widzisz Hakkenie, bo to jest... lista z Eddy Starszej.
Na stronach Asatru możesz znaleźć inne zestawy (jakkolwiek śmiesznie i dziwnie by to nie brzmiało),
Tak, rozumiem, choć przyznam, ze dziwi mnie czemu nie można po prostu przyjąć wszystkich bogów panteonu a modlić się do tego do którego jest w danym momencie potrzeba. Oczywiście nie wtrącam się w to, bo to nie moja sprawa, tak się tylko głośno zastanawiam...
Szerszen napisał(a):
Co do Ragnaroku
Widzisz.. ale ta bitwa to jest właśnie w pewnym sensie sąd... a raczej dług jaki Bogowie muszą zapłacić. Po prostu fragment Orlogu świata. Wiesz, po Armageddonie, teoretycznie też już tylko pozostaje kraina szczęśliwości i chóry anielskie...
Zgadzam się, ale Armageddon nie jest sądem a po nim nie tylko chóry anielskie a jedynie 1000 lat uwięzienia Lucyfera. Dopiero po tym okresie Lucyfer zostaje uwolniony i nadchodzi czas sądu ostatecznego. Tak więc Armageddon to tak naprawdę nic ostatecznego (choć tak powszechnie się uważa) to tylko jeden z etapów przejściowych. Z kolei Ragnarok jest ostateczny. Jest końcem i początkiem zarazem i dlatego moim zdaniem jest on właśnie opowieścią mającą związek z cyklem.
Szerszen napisał(a):
O ile seidhr dość często jest określane tym mianem (mimo iż mam odrębne zdanie na ten temat), o tyle w wypadku owego znajomego pod ergi podchodzi również magia runiczna... i generalnie magia jako taka - mam wrażenie, że w dużej mierze jest to kwestia rekonstruowanego okresu - okres wikingów, czyli powiedzmy VIII-XI w.n.e. to już w zasadzie inskrypcje runiczne typu profanum tylko i magia właśnie "be"... ew. kobieca...
To dość ciekawe, jeśli wolno wiedzieć skąd wziąłeś teorię o tym, że magia runiczna była ergi? Przecież w sagach jest sporo przykładów szanowanych wojowników którzy posługują się magią runiczną (choćby saga o Egilu i scena pojedynku z królową Gunhildą) i nikt im nie zarzuca, że dają d...
Zaciekawiłeś mnie również stwierdzeniem o inskrypcjach profanum, znasz jakieś runiczne inskrypcje sacrum czy bardziej szczegółowo magiczne? Jakieś amulety runiczne lub jakiekolwiek magiczne wykorzystanie run?
Candomble napisał(a):
Jeszcze odnośnie Yggdrasila- czy kwestia "wiecznie zielonego jesionu" to nie jest przypadkiem taka sama sytauacja jak płonący krzew u chrześcijan, czy kwiaty rozkwitające pod stopami Panny Polnej, czy innego tworu słowiańskich legend? To przecież to samo, co wiecznie zielone drzewo, które w każdej innej sytuacji takim by nie było. Ślad boga.
Zgodzę się z Szerszeniem, Yggdrasil to akurat jedno z najbardziej klasycznych przedstawień Axis Mundi w wydaniu północnym (czyli drzewa). Nie porównywałbym go do Gorejącego Krzewu gdyż jest to manifestacja boskości (coś jak byk czy złoty deszcz w mitologii greckiej) ani tym bardziej do kwiatów rozkwitających pod stopami, gdyż to jedynie atrybut boskości. Jeżeli już go porównywać to bliżej mu do góry Synaj albo do Drzewa Wiadomości, gdyż oba są właśnie niczym innym jak Axis Mundi, stoją w centrum rzeczy (góra Synaj stoi w centrum bardzo konkretnego mitu ale pełni w nim dokładnie ta funkcję).
Candomble napisał(a):
You're missing the point here. Nie porównuję religii, tylko konkretne zjawisko. Chodzi tu przede wszystkim o fenomen natury, który by symbolizował, był przejawem obecności boga, lub bezpośrednim rezultatem styczności z istotą boską.
Być może to kuszące odnieść Yggdrasil do kultu natury, ale z religioznawczego punktu widzenia nie ma z nim nic wspólnego. Ludy zamieszkujące północne obszary najczęściej utożsamiają Axis Mundi z drzewami, ponieważ drzewa są dominujące w tym rejonie i naturalnie się kojarzą (pomijając nawet fakt wizji z nimi związanych). Analogicznie w innych regionach mogą być to góry lub rzeki, jednak funkcja jest ta sama: oś wszechrzeczy, klamra spinająca wszechświat.
Szerszen napisał(a):
(zresztą nie taki wielki cud to jest, bo z tego co wiem na pustynie samozapłon niektórych krzewów występuje, wiec to plus lekkie porażenie słoneczne... i masz cud)
Byłbym ostrożny z wyszydzaniem czyichś cudów i objawień bo i nasze równie łatwo wyszydzić. Ponadto to niezbyt ładnie wyszydzać czyjeś sacrum.