Witam,
Mam wrażenie, ze taki wątek był już gdzieś, nawet niejednokrotnie poruszany. Choć może tylko poruszał się w okolicach samego zagadnienia niechęci czy nienawiści. Wiem, że wielokrotnie były prowadzone rozmowy dotyczące niechęci ze strony wyznawców innych religi, szczególnie monoteistycznych powszechnie uznawanych za "religie" nie zaś jak pozostałe - za "sekty". Wieki panowania dały im przekonanie o własnej wyjątkowości i nadrzędności ich "plemienia". Chyba nawet nie mam do nich ogromnego żalu w końcu każdy ma prawo być ignorantem jeśli tylko sobie tego życzy.
Rozmowy z agresywymi, niechętnymi, wątpiącymi w jakąkolwiek wartość szeroko pojmowanego pogaństwa wyznawcami, szczególnie przeróżnych odłamów chrześcijaństwa, są w zasadzie na porządku dziennym. Mnie one nie dziwią i podejmuję je już z niejakim znużeniem ponieważ wiem mniej wiecej co będzie nam zarzucane. Często jednak po dłuższej i spokojnej dyskusji z takimi osobami udaje się dojść do jakiegoś porozumienia, szczególnie kiedy pokaże się im irracjonalność ich wiary. Myślę, że ładnie przedstawia wynik takiej konfrontacji popularny napis obecny na pogańskich koszulkach: "My God carried a hammer, your God was nailed to a cross. Any questions?" W najgorszym wypadku kończy się na machnięciu ręką i stwierdzeniu "i tak się nie dogadamy". No dobrze w najgorszym przypadku, jego/jej koledzy spotykają nas wieczorem w ciemnej ulicy, ale to raczej ekstremum.
A co kiedy na widok, powiedzmy dyskretnie noszonego księżyca, pentagramu, czy niewielkiego znaku (nie mówię tu o koszulce z napisem "I am pagan and I am proud of it") sugerującego jakikolwiek związek z naturą, czarownictwem, szamanizmem i innymi poglądami dosyć powszechnie uznawanymi za irracjonalne, spotykamy się z reakcją nie tylko niechętną ale i agresywną. Kiedy, właściwie na poziomie licealnym wyraża się swoją pogardę i brak szacunku dla jakiejkolwiek wiary a już szczególnie takiej, która nawiązuje do "sekciarskich" ugrupowań. Bo przecież jeszcze chrześcijaństwo, które zakorzeniło się w Europie, można krytykować, ale nie można kwestionować, jego wpływ na kulturę. Natomiast o pogaństwie z tego punktu widzenia mówi się jako o zupełnie bezwartościowym new age'u. Choć oczywiście można spokojnie wykazać, że takie wpływy były i to biorąc pod uwagę wpływ pogaństwa na chrześcijaństwo,być może o wiele większe.
Można zacząć od pokazania takiej osobie, że chrześcijaństwo ma pogańskie korzenie a ta tradycja bardzo wrosła we współczesne monoteistyczne tradycje. Ale na rozmowę musi być czas.
A mówię szczerze powiedziawszy o czymś bardziej przyziemnym i szybkim. O zwykłej zaczepce z cyklu "Jesteś jakimś wiccaninem/wiccanką?" "A Ty co Naturę czcisz?" wypowiadane z punktu widzenia człowieka dla którego jedyną wartość mają osiągnięcia nauki. Religia to opium dla mas i nawet psychologia to jakieś "czary-mary".
Czas na rozmowy przychodzi później.
Oczywiście wiem, że można próbować wybrnąć z tego asertywnie i też przychodzi mi do głowy kilka pomysłów, natomiast zastanawia się czy mieliście kiedyś spotkania z agresywnymi ateistami i jak sobie z nimi radziliście? Zawsze jakimś argumentem jest stwierdzenie, że wiara nie wymaga dowodów bo z samej swojej definicji nie na nich sie opiera. Że to prywatna sprawa każdego człowieka w co wierzy i nic nikomu do tego. A co jeśli podważa się wypowiedzi dotyczące bardziej "naukowych" kwestii argumentami dotyczącymi wiary? Być może należałoby odnieść to do jakichkolwiek elementów życia prywatnego.
Chętnie natomiast usłyszę jakie jest Wasze zdanie.
Być może ten wątek pojawił się już gdzieś wcześniej, ale nie mogłam do niego dotrzeć.Jeśli tak to przepraszam.