rawimir napisał(a):
W zależności od tego, czy skupimy się na opisie stanów emocjonalnych, czy też opisie procesów fizycznych zachodzących w organizmie otrzymamy całkiem różne ujęcia tej samej rzeczywistości. Opisywanie przeżyć duchowych w języku mistyki, w cale nie stoi w sprzeczności z opisem tych przeżyć w ujęciu biologiczno-chemicznym.
Psychologia jako nauka powstała w okresie pozytywizmu. Paradygmat uprawiania nauki w tym okresie nakazywał (i w dużej mierze nakazuje nadal) opisywanie świata w kategoriach obiektywności, a przynajmniej intersubiektywnej powtarzalności i sprawdzalności.
Jednak taki opis nie przekłada się na jednostkowe przeżycia układające się ciąg zdarzeń, zwanych enigmatycznie dla postronnych, a często bardzo konkretnie dla samych zainteresowanych, rozwojem duchowym.
Podsumowując - trzymając się kurczowo racjonalnego, metodologicznie poprawnego, intersubiektywnie powtarzalnego i sprawdzalnego opisu świata, możemy opomiarować zjawiska. Możemy opisać je w kategoriach ilościowych a nawet powiązać w związki przyczynowo skutkowe ale nie dochodzimy nawet na cal do "obiektywnej" prawdy.
Gdyby było inaczej wystarczyłaby wyłącznie jedna definicja prawdy, a jest ich przynajmniej pół tuzina.
Szereg badań mówi o tym, że emocjonalność jest właśnie wynikiem biologiczno-chemicznych reakcji. Jeśliby np. dostarczyć za dużo środka pobudzającego, nie informując o tym ludzi, odbiorą oni to jako pobudzenie spowodowane horrorem. Natomiast podając im placebo w postaci witaminy C pobudzenie przypiszą właśnie substancji im zaaplikowanej.
To taki prosty przykład. Jest też wiele badań z neuropsychologii klinicznej, które pokazują, że uszkodzenie pewnych części mózgu powoduje zanik odczuwania i rozumienia emocji.
Z taką wiedzą ciężko odcinać jedno zjawisko od drugiego.
Co do psychologii jako dziedziny zajmującej się prawdą obiektywną.
Usłyszałam na I roku studiów: wy nie macie znać prawdy, ale każdy ma myśleć, że tak jest.
To tak jak większość lekarzy "strzela" jaka choroba nam się przytrafiła (i zazwyczaj zapisują antybiotk, coby żadna bakteria nie została w organizmie
).
Tak też jest z psychologami
Nie mówię, że zawsze i wszędzie, po to powstały kryteria diagnostyczne. Ale one też są zawodne, jeśli przyjąć założenie, że mogą być wizje u zdrowego całkowicie człowieka,a nie schizofrenika.
Choć zdiagnozowanie schizofrenii wymaga wielu objawów, w określonym czasie, to ponoć słyszenie "głosów" jest z nią równoznaczne :/
Dlatego też, jestem za systemem terapii, który ujmuje człowieka jako indywiduum. Z doświadczeniem, zasobem genów, zupełnie niepowtarzalnym.
I tu myślę sprawdza się ta hipoteza o półtuzinie prawd
Każdy ma swoją "prawdę", swoją historię.