Nic dodać nic ująć. Ja wiem, że takie stwierdzenie nic do dyskusji nie wnosi, ale nie mogłam się opanować.
Zwłaszcza, że bardzo miło trafić w naszym małym paganświatku na kogoś, dla kogo hasło "Gurdżijew" nie jest puste przed zajrzeniem do Wikipedii albo gugli (nawet nie wiem, czy w Wiki to on w ogóle figuruje, nie sprawdzałam
)
To prawda, Gurdżijew wyraźnie podkreślał koniecznośc obecności nauczyciela, wskazując bardziej na rolę samego mistrza, niż współpraktykującej grupy. Właściwie nie ma u niego czegoś takiego jak współpraktykująca grupa - jest nauczyciel i uczniowie, każdy pracuje sam ze sobą i nad sobą, pod kontrolą nauczyciela - a grupa to uczniowie tego samego mistrza. Polemizowałam kiedyś z tą wizją, przedstawioną przez Piotra Demianowicza Uspieńskiego we "Fragmentach Nieznanego nauczania", w swoim starym blogu, który jest obecnie niedostępny - jeśli byłaby taka potrzeba, mogę te zapiski przekleić do nowego, przy okazji chętnie przyjrzę się własnym zapiskom sprzed bodaj pięciu lat i zobaczę, co się w moim podejściu do sprawy od tamtego czasu zmieniło. Uspieński zresztą podaje kilka metod "pracy" (bo tak to się wedle tego nauczania nazywa i ja tę nazwę swego czasu przejęłam na określenie własnego "stawania się"), które są bardzo zbieżne z metodami praktykowanymi w różnych ezoteryczno-magicznych ścieżkach - bardzo zbliżone znalazłam np. u Franza Bardona. Metody te mają prowadzić do bycia świadomym, bycia obudzonym, niespania, wyłączenia bardzo dla nas naturalnego automatyzmu w postępowaniu, ba, ogólnie w byciu. Jednym z proponowanych ćwiczeń jest na przykład zapamiętywanie wszystkich widzianych danego dnia obiektów w danym kolorze i przypomnienie sobie ich wszystkich wieczorem, np. przed snem. Innym, bardzo ciekawym i skutecznym, jest np. propozycja wykonywania lewą ręką rzeczy, które przywykliśmy robić prawą (dla leworęcznych oczywiście odwrotnie) - mycia zębów, jedzenia, czesania itp. To naprawdę działa - nagle zaczynasz dostrzegać każdy element rzeczy, którą na co dzień wykonujesz automatycznie i nieświadomie. Nie polecałabym tego w czasie prowadzenia samochodu, mimo wszystko
Według Gurdżijewa/Uspieńskiego pragnienie przebudzenia się rozpoczyna się w uczniu. Nikt z zewnątrz nie zmusi człowieka śpiącego, żyjącego w automatycznej, własciwie będącej stanem przyrodzonym, nieświadomości do tego, by obudził się na dłużej niż chwilę, natychmiast z powrotem zapada w sen, bo tak jest łatwiej i wygodniej. Nauczyciel pełni tu rolę budzika dla kogoś, kto wie, że chce się przebudzić. Jest organem kontrolnym - podaje metody budzenia i potrząsa uczniem, gdy ten zaczyna zasypiać.
To się zresztą ładnie składa z pojęciem odpowiedzialności, i dojrzałości, o których była mowa wyżej. Ci, których nazwałam dorosłymi, to ci, którzy przynajmniej próbują się obudzić i żyć świadomie. Wobec całokształtu nauk Gurdżijewa - jakoś mało dziwi, że są w mniejszości. Reszta słodko śpi i dobrze im z tym.
Dla ludzi nieznających tej drogi - "Czwartej Drogi", jak nazywają ją ci, którzy nią idą, może to wydawać się dość bełkotliwie, więc w wypadku zainteresowania, służę kilkoma obszernymi, w zasadzie najbardziej dla niej podstawowymi cytatami z komentarzem. O ile wiem, w Warszawie chyba spotyka się jakaś grupa gurdżijewowskiej pracy, nigdy nie próbowałam z nią nawiązać kontaktu, poddanie się zewnętrznej kontroli nauczyciela-budzika, to coś, co mnie bardzo do tego zniechęca, abstrahując już od bardzo ciekawej skądinąd, wręcz fascynującej, ale w sumie kompletnie nierealnej kosmologii. No i odrzuca mnie mocno teozoficzne spojrzenia na to, z czego "składa się" człowiek - tzn. z ilu i jakiego rodzaju ciał. Swoją drogą, ciekawie i kompletnie odrębnie od powszechnie panującego rozumienia, jest w tym nauczaniu wyjaśniona rola Kundalini - jest to według tej ścieżki coś szkodliwego, pogłębiającego automatyzm, czemu absolutnie nie należy się poddawać, przeciwnie, poddać jak najściślejszej własnej kontroli.
Też nie wierzę, że wybudzić się nie można samemu. Można. Sądzę, że każdy budzi się ze swojego automatyzmu, przynajmniej na chwilę. Samemu trudno utrzymać stan obudzenia, zasypiasz i wpadasz w automatyzm co chwila, trzeba mieć ogromnie silną motywację, żeby nie zasnąć na dobre, nie zatrzymać się na etapie "mam co chciałem, jestem obudzony" - bo to guzik prawda. Kiedy tylko przychodzi taka myśl, włącz budzik
- pilnować się trzeba na każdym kroku i do tego - w gurdżijewowskim szkoleniu - niezbędny jest nauczyciel-stróż. Że niezbędny nie powiem, ale że bardzo przydatny - owszem.
Oczywiście, jak to w większości szkoleń rozwijających wewnętrzne "ja" bywa, powszechny jest tu dostęp tylko do informacji najogólniejszych. Przysięgi milczenia nie ma, jednak składnikiem samej pracy jest milczenie o niej. Nie ma czegoś takiego, jak inicjacja, w zasadzie nieobecne są też rytuały typu religijnego czy magicznego (chociaż można za nie uznać specyficzny taniec, cholera, zapomniałam, jak się toto nazywa, Draki kiedyś uczestniczyła w warsztatach tego w Poznaniu, movements chyba, ale głowy nie dam), ale jednak to nauczyciel decyduje, kiedy uczniowi wolno zacząć w ogóle z kimkolwiek rozmawiać i na temat samej drogi i stosowanych w niej metod. Uspieński, który najszerzej w sumie gurdżijewowskie nauczanie opisał, w pewnym momencie się z niego wycofał, być może tylko dzięki temu mamy dostęp do opublikowanych przez niego fragmentów. Ale nawet te najogólniejsze informacje bardzo się przydają i pomagają w zachowaniu otwartych oczu.
Co ciekawe, sam Gurdżijew był chrześcijaninem, bodaj prawosławnym, za takiego się uważał, a mimo to nie przeszkadzało mu to w stworzeniu czegoś niebywale skutecznego - co działa nawet po odarciu z warstwy filozoficzno-ezoterycznej. Bo zmiana zachodzi w osobie chcącej ją w sobie przeprowadzić (nie "poddać się jej", ale właśnie świadomie i czynnie przeprowadzić i spowodować). Dotyczy samego bycia, sposobu bycia, sposobu istnienia w świecie i w sobie, bez związku z jakimikolwiek poglądami. I to jest moim zdaniem bardzo cenne - zestaw metod skutecznych nawet po odarciu z jakiejkolwiek ideologii, a więc możliwych do wdrożenia niezależnie od własnego światopoglądu. Swoją drogą, ciekawa jestem, jak to ocenia Cerkiew.
Post wygląda trochę jak nie na temat? Zapracowana jestem, to dlatego. Nocny wspomniał o Gurdżijewie, a dla wielu z obecnych to puste hasło, dlatego pozwoliłam sobie wejść w ten temat nieco szerzej. Jak się dobrze przyjrzeć, chociaż jest obok zasadniczego wątku, to wcale nie tak bardzo daleko od niego.