Międzynarodowa Federacja Pogańska

Forum PFI PL
Teraz jest wtorek, 19 marca 2024, 09:15

Wszystkie czasy w strefie UTC + 2 [czas letni (DST)]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł: Wicca.....??
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 13:14 
Offline
Rozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): sobota, 2 lutego 2008, 18:43
Posty: 90
Lokalizacja: Łódź
Witam!!

Ostatnio przeglądając YouTube'a natknąłem się na serię filmików poświęconych Wicca.

Nie zdażyło mi się nigdy być na rzadnym spotkaniu wiccan, więc nie wiem jak takie spodkania wyglądają. Z tego, co jednak wiem to tego typu spodkania nie są nagrywane, ponieważ obowiązuje reguła "tylko dla wtajemniczonych".

Niektóre z tych filmików ewidentnie są blędnie powiązane z wicca i są swoistym wygłupe ze strony autora. Inne jednak typu "hiden camera" wyglądają na "autentyczne".

Wiccan Full Moon Ritual:
http://pl.youtube.com/watch?v=VwrHapcDb ... re=related

Inne filmiki można obejrzeć klikacjąc odnośniki w tabeli obok.

Wydaje mi się, że powyższe filmiki wcale nie są związane z "prawdziwym" wicca. Moge sie jednak mylić, z racji niedostatecznej ilości wiedzy na ten tema.

Co sądzicie o tych filmikach?


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 14:09 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 11 września 2007, 21:13
Posty: 382
Lokalizacja: Warszawa
Witam,

Ponieważ jestem jednym z kilkorga inicjowanych Wiccan na tym forum poczułem się trochę wywołany do tablicy. Spieszę donieść, że te rytuały nie mają z Wicca zbyt wiele wspólnego. Żaden wiccański rytuał, w którym uczestniczyłem tak nie wyglądał.
No i to by było na tyle z mojej strony.

Pozdrawiam serdecznie,
Accolon.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 16:57 
Accolon napisał(a):
Spieszę donieść, że te rytuały nie mają z Wicca zbyt wiele wspólnego. Żaden wiccański rytuał, w którym uczestniczyłem tak nie wyglądał.


To jeszcze nie dowodzi, że nie mają z Wicca zbyt wiele wspólnego. To dowodzi tylko, że nie wyglądają jak rytuały z Twoim udziałem.

Ale...

klik. 0,1 sekundy i wiadomo że to ludzie z USA (plansza startowa). A jak z ludźmi z USA czasem bywa - każdy chyba wie. :)


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 16:59 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Corellianie atakują przez jutjuba?
(swoją drogą sama nazwa brzmi jak nazwa jakichś kosmitów). :D

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 18:54 
Z uniwersum Star Wars konkretnie. ;)


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 19:23 
Offline
Arcyrozmowny

Dołączył(a): czwartek, 13 września 2007, 14:05
Posty: 490
Lokalizacja: Poznań (powiedzmy ;))
O Corelianach, którzy tworzą te filmiki, była już rozmowa w dziale "Magia". Nie wiem, czy są oni tradycyjnymi wiccanami, szczerze w to wątpię. Twierdzą, że łączą tradycyjne czarownictwo szkockie z wierzeniami i praktykami indian Cherokee.

Nawet na głównej stronie ich witryny ( http://www.correllian.com/ ) można przeczytać punkt po punkcie "czym różnimy się od innych ścieżek wicca". Więc, według mnie, nie jest to tradycyjna wicca, tylko jak najbardziej eklektyczna mieszanka. Niech się jeszcze mądrzejsi też wypowiedzą.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 19:54 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 11 września 2007, 21:13
Posty: 382
Lokalizacja: Warszawa
Witaj,

Chimaira napisał(a):
To jeszcze nie dowodzi, że nie mają z Wicca zbyt wiele wspólnego. To dowodzi tylko, że nie wyglądają jak rytuały z Twoim udziałem.


Może wyraziłem się nie dość jasno. Rytuały wiccańskie chociaż nie są identyczne zawsze posiadają jednak kilka wspólnych cech, które w owych rytuałach akurat nie wystąpiły.

Chimaira napisał(a):
Ale...

klik. 0,1 sekundy i wiadomo że to ludzie z USA (plansza startowa). A jak z ludźmi z USA czasem bywa - każdy chyba wie. :)


Ja nie wiem Chimairo. Możesz mi wyjaśnić o co Ci chodzi?

Pozdrawiam,
Accolon.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 23:10 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): piątek, 29 lutego 2008, 02:33
Posty: 219
Z tego co wiem bywa coś takiego jak rytuał otwarty - moze byc nawet prowadzony przez wiccan, jednak mogą brać w nim udział nie wiccanie (np. zaprasza się druidów i innych pogan). Nie mniej nie jest to już rytuał ściśle wiccański.

Choć pewne elementy - zwłaszcza te pochodzące z ogólnej magii ceremonialnej, podejżewam że występują i w wiccańskich w tej czy innej formie.

Tak czy inaczej raczej ciężko oddzielić "ziarna od plew" w kontekście wicca- nie wicca przed inicjacją. A żaden inicjowany wierny tradycji nie zaprzeczy ani nie potwierdzi..
Czasami mam wrazenie że niektórzy inicjowani sami świadomie robią zamieszanie siejąc plotki i sprzeczne informacje w ksiazkach i necie żeby trudniej było dojść prawdy, ale to juz moje spiskowe teorie :twisted:


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 grudnia 2008, 23:24 
Correlianie faktycznie wywodza swoja nazwe ze Star Wars i sam ten fact chyba mowi sam za siebie. To juz nawet nie jest New Age -ale cos jeszcze nowszego (space age??). Ogladalam ten ich rytual juz jakis czas temu kiedy mowa byla o nich w innym topiku. Na Youtube jest jeszcze Yule w ich wykonaniu. Jeszce raz prosze zeby nikt nie myslal ze to wiccanie. To prawda ze ich rytualy maja elementy wiccanskie ale te sa ogolnie latwo dostepne w ksiazkach i na internecie. Ich tradycja to nic innego jak wykorzystywanie niektorych wiccanskich elementow i proba marnego nasladownictwa wiccan. Albo te rytualy zrobili na pokaz i zataili niektore czesci albo nikt z nich nigdy nie byl inicjowany i nie maja pojecia co sie dzieje w wiccanskim rytuale.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 grudnia 2008, 01:22 
Accolon napisał(a):
Ja nie wiem Chimairo. Możesz mi wyjaśnić o co Ci chodzi?


Za V. Crowley, Wicca, A comprehensive guide to the Old Religion in the Modern World, Thorsons 2003, s. 37

"America has also developed its own Craft traditions. With its larger population and willingness to try anything new and different, Wicca, like other religious groups in the US tends to have more sects than in the UK."

Ewentualnie kontynuacja:

"As well as the Gardnerian, Alexandrian and other traditional groups, new groups appear all the time as people start their own covens and decide to call their particular interpretation of Gardnerian, Alexandrian or other Wicca by a new name."

Myślę, że to wyjaśnia sprawę. :) Ale jeśli ktoś nie do końca łapie aluzję, wyjaśniam po polsku - większa populacja (Wicca) oznacza większą ilość dziwnych rzeczy. Nie mówiąc o tym, że to inny świat, inna kultura i kompletne oderwanie od "źródeł" Wicca.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 grudnia 2008, 11:18 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 11 września 2007, 21:13
Posty: 382
Lokalizacja: Warszawa
Witam,

Chimaira napisał(a):
Za V. Crowley, Wicca, A comprehensive guide to the Old Religion in the Modern World, Thorsons 2003, s. 37

"America has also developed its own Craft traditions. With its larger population and willingness to try anything new and different, Wicca, like other religious groups in the US tends to have more sects than in the UK."


Zgadzam się z Vivienne. Niemniej jednak ta sytuacja ma miejsce w każdym kraju poza Anglią. Spójrzmy na nasze własne poletko. Liczba osób, które określają się mianem Wiccan jest dużo większa od liczby inicjowanych Wiccan.

Chimaira napisał(a):
Ewentualnie kontynuacja:

"As well as the Gardnerian, Alexandrian and other traditional groups, new groups appear all the time as people start their own covens and decide to call their particular interpretation of Gardnerian, Alexandrian or other Wicca by a new name."


Wszystko prawda.

Chimaira napisał(a):
Myślę, że to wyjaśnia sprawę. :) Ale jeśli ktoś nie do końca łapie aluzję, wyjaśniam po polsku - większa populacja (Wicca) oznacza większą ilość dziwnych rzeczy. Nie mówiąc o tym, że to inny świat, inna kultura i kompletne oderwanie od "źródeł" Wicca.


No, a tutaj jednak pozwolę się z Tobą drogi Chimairo częściowo nie zgodzić. W Polsce osób zainteresowanych Wicca jest naprawdę niewiele, za to mamy już kilka czarowniczych tradycji, kilka eklektycznych grup, które w ten czy inny sposób do Wicca nawiązują, albo wręcz określają się mianem „wiccańskich”. Wydaje mi się, że czynnikiem determinującym w tym przypadku jest wcale nie liczba osób zainteresowanych Wicca, ale właśnie owo oderwanie od źródeł, o którym wspomniałeś.

Pozdrawiam,
Accolon.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 grudnia 2008, 15:16 
Hej,

Cytuj:
Zgadzam się z Vivienne. Niemniej jednak ta sytuacja ma miejsce w każdym kraju poza Anglią. Spójrzmy na nasze własne poletko. Liczba osób, które określają się mianem Wiccan jest dużo większa od liczby inicjowanych Wiccan.


Jasne. Tyle że "u nas" pogan jest znacznie mniej niż w USA, zatem te - można powiedzieć - końcówki krzywej dzwonowej są znacznie "ciaśniejsze" i ciężej je zauważyć. ;) Inna sprawa też, że ludzie którzy wykazują zapał neofity i początkujące zainteresowanie pogaństwem, zaczynają właśnie od Wicca. :) Zatem tu troszkę na dwoje babka wróży.

Mnie to osobiście, że ktoś się nazywa "Wicca", a nie jest z tradycji G/A, nie przeszkadza. Zwłaszcza po rewelacjach, które znalazłem u Crowley i szczególnie u Valiente (nie czytałem całości książek, nie mam na to czasu; Keira podrzuca mi tylko co ciekawsze chaptery). Po tym widać, że początki Wicca były prawdziwie liberalne.

Ale rozumiem, że ktoś może czuć się urażony.

Cytuj:
No, a tutaj jednak pozwolę się z Tobą drogi Chimairo częściowo nie zgodzić. W Polsce osób zainteresowanych Wicca jest naprawdę niewiele, za to mamy już kilka czarowniczych tradycji, kilka eklektycznych grup, które w ten czy inny sposób do Wicca nawiązują, albo wręcz określają się mianem „wiccańskich”. Wydaje mi się, że czynnikiem determinującym w tym przypadku jest wcale nie liczba osób zainteresowanych Wicca, ale właśnie owo oderwanie od źródeł, o którym wspomniałeś.


Hm... Potęgą i tym samym słabością Wicca jest to, że robi się coraz bardziej popularne. Im większy organizm, tym większy nowotwór może na nim wyrosnąć. ;) I to nie do końca prawda, że ludzie nie są zainteresowani Wicca. Oni właśnie tym interesują się na początku swojej drogi, tyle że nie każdy ma na tyle siły, chęci oraz energii, by się inicjować. Zwłaszcza, że teraz panuje trend hermetyczności w Wicca. Jak czytałem o samoinicjacji i tych wszystkich - teraz Ukrytych - rzeczach, u Valiente, zrozumiałem jak inne były to czasy, kiedy Wicca dopiero wyrastało. :)
Srodkowe zdanie wyjaśnia, dlaczego odrywają się od źródeł.

Pozdrowienia,
Ch.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 grudnia 2008, 19:14 
Offline
Arcyrozmowny

Dołączył(a): czwartek, 13 września 2007, 14:05
Posty: 490
Lokalizacja: Poznań (powiedzmy ;))
Często ludzie, (umówmy się, że głównie młodzież), nie interesują się Wicca. Interesują się tym, o czym myślą, że Wicca może być - patrz: "Charmed", "Buffy", słitaśne medżik blogasski o zakenciah na miUość...

Gdyby oddzielić ludzi zainteresowanych Wicca od tych zainteresowanych wszystkim, co ma znamiona czarowniczości, to wyszłoby ich naprawdę niewiele.

Mnie ostatnio też przestało przeszkadzać, jeśli ktoś się nazywa wiccaninem, a nie jest G/A (chociaż sama jeszcze śmiałości nie mam, by tak o sobie mówić). O ile jest w miarę bliski oryginału. Są różne eklektyczne mieszanki niuejdżowe, które uwzględniają istnienie i czczenie aniołów, Szatana, Correllianie, którzy lekcje na 1 stopień umieszczają na YouTube, a za kolejne pobierają ciężkie pieniądze, w końcu moja ulubiona - Christian Wicca. Wtedy takie osoby, które wciąż nazywają się wiccanami, troszkię mnie drażnią.

Cytuj:
I to nie do końca prawda, że ludzie nie są zainteresowani Wicca. Oni właśnie tym interesują się na początku swojej drogi, tyle że nie każdy ma na tyle siły, chęci oraz energii, by się inicjować.

No nie wiem, czy lenistwo i słomiany zapał to dobre wytłumaczenie. Spotykałam się z opiniami, że "a co ja mam biedny zrobić, jak w Polsce nie można mieć inicjacji. Ja bym chciał, ale nie mogę, więc i tak będę się nazywał wiccaninem". A jednak - na tym forum są przykłady, że jednak można zdobyć ten szlachetny tytuł ( ;) ) uczciwie :D


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 15 grudnia 2008, 14:32 
Sheila napisał(a):
No nie wiem, czy lenistwo i słomiany zapał to dobre wytłumaczenie. Spotykałam się z opiniami, że "a co ja mam biedny zrobić, jak w Polsce nie można mieć inicjacji. Ja bym chciał, ale nie mogę, więc i tak będę się nazywał wiccaninem". A jednak - na tym forum są przykłady, że jednak można zdobyć ten szlachetny tytuł ( Wink ) uczciwie


Wiesz... Ja zupełnie nie jestem, jak to się ładnie po angielsku mówi, "into wicca", ale problem samoinicjacji u Valiente (teraz piszę z pracy, ale jeśli ktoś sobie życzy - mogę z domu dopisać i znaleźć konkretny cytat) mnie po prostu rozwalił. Widzę teraz, w jaką - czasem absurdalną - stronę skręciło gdzieniegdzie Wicca. To wiele tłumaczy. Oczywiście można się przelecieć do UK czy okolic i inicjować, ale tak naprawdę ważne jest 'Ja'. Przyznaję po cichu i szczerze, że gdy czytywałem te kawałki Valiente o Wicca, nawet troszkę mnie to chwyciło za serce.
Szkoda, że często w czasach dzisiejszych nikt już o tym nie pamięta i ludzie robią z np. bogów wiccańskich wielkie halo.

Problem zaś nazwy i nazewnictwa wicca był chyba zawsze obecny w polskim pogaństwie... Jak pojawiłem się w bodaj 2k4, jeszcze na staaarym forum Belci, tak jak i teraz, choć to nieco przycichło.

A przecież nazwa to tylko nazwa. Ważne jest działanie, akt w świecie i 'Ja', a nie to czy nazywamy siebie śmiglidigli czy tralalabum. Zaśmierdziało buddyzmem, ale cóż poradzić.

To samo dotyczy druidyzmu, z tym że tu problem jest nieco inny, bo druidyzm z zasady jest otwarty, przynajmniej w pewnych granicach i liberalny; przynajmniej w porównaniu do status quo Wicca.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 15 grudnia 2008, 18:07 
Offline
Arcyrozmowny

Dołączył(a): czwartek, 13 września 2007, 14:05
Posty: 490
Lokalizacja: Poznań (powiedzmy ;))
Jasne, że liczy się "JA", ale jak pisałam, nie wpadajmy w przesadę i trzymajmy się chociaż ram filozofii Wicca, (w której ramy te i tak są dość luźne) tudzież jej teologii. Jak pisałam - do bycia wiccaninem nie wystarczy nazwa, a poza tym będę bać się Szatana, spowiadać z grzechów i nie obchodzić świąt poza tymi zapisanymi w Biblii. No i czasem rzucę jakieś zaklęcie, albo przeczytam horoskop.
Czyli w sumie się zgadzamy - nazwa to raz, a działanie w świecie to rzecz bardziej istotna. A najfajniej byłoby, jakby jedno z drugim grało.

(Przepraszam, że znów poleciałam lekko w chrześcijaństwo, ale to najlepsza opozycja do Wicca jaką znam.)


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 12:50 
Można nazywać się, być Wiccaninem/Wicannką lub Magiem/eee... i wiedzieć wszystko lub prawie na ten temat, problem w tym, żeby umieć tak żyć. Zaczynając od tego ostatniego wszystko inne przyjdzie zupełnie naturalnie. Niestety jest to najtrudniejsze i najważniejsze zarazem w dodatku zupełnie nie do nauczenia (chyba, że ktoś idzie taką drogą jak Castaneda) w większości naszych trybów życia. Dziwny jest tylko upór rozpoczynania od tego pierwszego. Osobiście życzył bym sobie spotkać osobę, która skłoni mnie do jak to określił Chimaira, intensywnego czynienia aktów w świecie. Wtedy 'Ja' znajdzie formę i ramy filozofii o której piszesz Sheilo, przestaną być ramami, których wypada się trzymać. Te ramy staną się naturalną drogą.
(Nie wiem w co to poleciało, chyba w eter :D )


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 13:12 
nocny napisał(a):
Można nazywać się, być Wiccaninem/Wicannką lub Magiem/eee... i wiedzieć wszystko lub prawie na ten temat, problem w tym, żeby umieć tak żyć.


Zasadniczo konstytutywne dla wicca sa dwie rzeczy. 1) inicjacja 2) odpowiedzialność za własne życie.

Pod pojęciem inicjacji kryje sie nie tylko formalny akt zostania czarownicą/czarownikiem i kapłanką/kapłanem ale także rozpoczęcie życia jako wiccanin z całą zawartością tego pojęcia.

Wzięcie odpowiedzialności za swoje życie jest tego prostą konsekwencją. Nie da się być wiccaninem mówiąc, jestem wiccaninem ale nie jestem inicjowany, bo mnie na to nie stać, bo w Polsce nie ma kowenów, bo nie ma mnie kto uczyć. Jeśli jesteś wiccaninem to wszystko to jest nieistotne. Jest i nauczyciel i mozliwości nauki i inicjacja.

To wszystko bierze się z woli bycia tym, kim chce się być i życia tak jak chce się żyć. A że chce się żyć jako wiccanin, więc jest się wiccaninem.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 14:47 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Ale ja czegoś chyba nie rozumiem. Czy przypadkiem KAŻDY DOROSŁY CZŁOWIEK nie powinien z pełną świadomością przyjmować pełnej odpowiedzialności za swoje życie i wszystkie spełniane w nim na każdej płaszczyźnie akty i czyny, ze słowami włącznie? To chyba kryterium po prostu dojrzałości emocjonalnej i społecznej. I niepotrzebna jest do tego inicjacja. To znaczy owszem, byłoby korzystne, gdyby istniało w naszym społeczeństwie coś na kształt inicjacji w dojrzałość, swoistego rytuału przejścia; od biedy na gruncie społecznym takie zadanie usiłuje spełniać matura, a na gruncie chrześcijańskim bierzmowanie, ale tylko od biedy.

Zatem moim zdaniem odpowiedzialność za własne życie jest konstytutywna dla każdego dorosłego człowieka, nie tylko wiccanina.

Tzn. rozumiem, że ten punkt 2 obejmuje przyjęcie odpowiedzialności za własne życie jako czarownicy/ka / kapłanki/a. To również ma miejsce poza wicca, przynajmniej powinno, w każdej ścieżce, w której nawiązuje się kontakt z dowolnymi Mocami, czy używa magii. Rozumiem, że kwestia odpowiedzialności za wszelkie akty, dokonywane wybory, słowa i czyny jest w dzisiejszym, konsumpcyjnym społeczeństwie niepopularna, ale przecież to właśnie konstytuuje człowieka dojrzałego, nie jest żadnym czynnikiem wyjątkowym, nieobecnym gdzie indziej. Rozumiem, że wicca wymaga dojrzałości. Ale przede wszystkim przecież wymaga jej życie. Więc uznanie tego za jakiś szczególny czynnik konstytuujący wicca to chyba lekkie naciąganie...

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 15:34 
Marto Małgorzato, ja również uważam, że człowiek powinien brać odpowiedzialność za swoje czyny.

Jednocześnie wiem, że wcale nie wszyscy tak uważają i ogromna większość tak nie czyni. Na przykład, za niepowodzenia wini się czynniki zewnętrzne, byle nie widzieć winy w sobie. Tak działa ludzka psychika i widać to na każdym kroku. Książki się o tym pisze, jak ludzie zrzucają odpowiedzialność na otoczenie, jak nie przyjmują informacji, które nie zgadzają się z ich oglądem sytuacji, jak chętnie poddają się presji grupy.

Religie wcale nie zachęcają w swojej masie do podejmowania odpowiedzialności. W wielu przychodzi zbawca i hurtem zbawia. W protestantyzmie człowiek, cokolwiek by nie robił, jest już z góry potępiony lub zbawiony. "Bądźcie jak dzieci". "Błogosławieni maluczcy".

Magia jako sama technika zachęca do eksperymentów, których środkami realnymi ludzie by nie zaczynali (np. zaklęcia miłosne, klątwy) bojąc się konsekwencji.

Wicca wyjątkowo kładzie nacisk na świadome posługiwanie się technikami, które daje, i ponoszenie konsekwencji swoich czynów. Technika magiczna stanowi jądro wicca, a technika wiąże się z magicznym BHP. Zdarzało mi się rozmawiać z magami, którzy wyśmiewali owo BHP, po czym źle kończyli. Jak się dobrze rozejrzeć, to można na świecie zobaczyć różnych "uczniów czarnoksiężnika", którzy poczarowali, ale się poparzyli i można nimi straszyć następnych chętnych.

Świadome stosowanie magii prowadzi do świadomego życia, odpowiedzialność w jednej dziedzinie do odpowiedzialności szerszej.

Wicca to również kapłaństwo. To również zobowiązuje. To jest następny trop do tego, by podejmować odpowiedzialność.

Więc tak, uważam, że cechą wyróżniającą wicca jest odpowiedzialność.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 16:17 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Z tego wniosek, że wicca jest po prostu dla ludzi dojrzałych. Albo tych, którzy przynajmniej chcą dojrzeć, a nie pozostać wiecznymi dzieciuchami. I gros społeczeństwa niestety pod kryterium dojrzałości podciągnąć się nie da. To w sumie smutne. Otaczają nas duże, niejednokrotnie 50, 60, 70 letnie dzieci, które przez całe życie nie nauczyły się dojrzałości. Źle to świadczy o społeczeństwie, źle o poszczególnych jednostkach. I niejednokrotnie udaremnia dogadanie się jednych z drugimi.

Tak czy siak, dziękuję Ci za to wyjaśinenie. W moim idealnym świecie człowiek dorosły=człowiek odpowiedzialny=człowiek dojrzały. W świecie realnym niestety tak nie jest, więc znaku równości między człowiekiem dorosłym i dojrzałym postawić nie można. Człowiek dojrzały to ten, kttóry przyjmuje odpowiedzialność za to, co robi i mówi. Jeśli wybiera ścieżkę, która go tego uczy i tego od niego wymaga - zasługuje na szacunek. Jednak ktoś, kto takiej ścieżki nie wybiera, a jednak przyjmuje odpowiedzialność za wszystkie swoje poczynania, choć nie wymagają tego od niego żadne nauki poza własnymi przemyśleniami, zasługuje moim zdaniem na niemniejszy.

I powiem Ci, że dzięki Twojemu wyjaśnieniu, po raz kolejny zastanowiłam się nad zasadnością szkolenia w wicca. O ile nie jestem za stara i znajdę w Irlandii jakiś (gardneriański zwłaszcza) kowen. Tyle, że z moim podejściem do spraw religijnych i kontaktów międzyludzkich, raczej mało prawdopodobne jest, bym spełniła kryteria przyjęcia do jakiegokolwiek istniejącego kowenu. Cóż, trudno, zostaje mi samodzielne rozwijanie odpowiedzialności do stopnia, który w końcu uznam za zadowalający ;)

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Ostatnio edytowano wtorek, 16 grudnia 2008, 16:38 przez Hrefna, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 16:23 
Marta Małgorzata napisał(a):
Ale ja czegoś chyba nie rozumiem. Czy przypadkiem KAŻDY DOROSŁY CZŁOWIEK nie powinien z pełną świadomością przyjmować pełnej odpowiedzialności za swoje życie


Marto Małgorzato, może i powinien ale tego nie robi ;)
Ludzie na ogół nie lubią odpowiedzialności. Nie lubią jej w sferze religijnej i nie lubią w sferze społecznej. Stąd duża popularność ruchów populistycznych, dających prostą diagnozę zjawisk społecznych polegającą na zrzucaniu winy za własne niepowodzenia na mitycznych "onych". Raz będa to czarownice, kiedy indziej Żydzi a jescze kiedy indziej "układ", co znamy z ostatnich lat w Polsce.

Ludzie też poszukuja uproszczonych recept na odniesienie sukcesu. - Słuchaj mądrzejszych od siebie, władze, przywódców, kapłanów. Oni powiedzą Tobie jak żyć i co robić. Nic wiecej nie musisz. Tak żyją i jednostki i całe społeczeństwa. Chrześcijanie mają nawet zestaw uczynków, których nie nalezy robić i takich, które robić wypada, zeby zasłużyć na życie wieczne. U Katolików o tym, czy zgrzeszyłaś i jaka powinnaś ponieść karę (pokutę) decyduje kapłan.

Idea incjacji w kapłaństwo w wicca sprawia, że nagle jesteś pozbawiona takich łatwych wyjasnień. Odpowiedzi musisz szukać w sobie. Wziąć za siebie odpowiedzialność.

Nie mówię, ze inne ścieżki nie stawiają podobnych wymagań. Pewnie niejedna z nich też to robi. Mówię tylko, że wicca to robi na pewno. Bez tego nie ma wicca.

Słowa te wypowiedziałem w określonym kontekscie. Chodzi między innymi o sytuacje, w której ktoś znajduje łatwe wytłumaczenie faktu, ze nie jest wiccaninem w zewnętrznych okolicznościach "obiektywnych". W istocie nie podejmuje żadnego wysiłku, chcąc, zeby wszystko zostało mu podane na talerzu.
Mówiłem też o tym w kontekście wypowiedzi Nocnego, że jeśli jesteś wiccaninem, wówczas wicca jest samym życiem.

Nie wypowiadam sie o takich elementach wicca jak kult wiccańskich bogów. To sprawa wiccan. Podobnie jak ich sprawą sa formy tego kultu oraz sposób uprawiania magii.

W wypowiedzi tej zakładam implicite, że wiccaninem jest osoba inicjowana, bo taka forma włączenia się w ten kult została przyjęta od samego poczatku. Inicjacja jest konstytutywna dla bycia wiccaninem, tak jak chrzest dla chrzescijanina, czy wypowiedzenie świadectwa istnienia Allacha i roli Mahometa dla bycia muzułmaninem.

Tak po prostu jest. Zatem filologiczne rozważania, o tym czy ktoś samotnie praktykujący i samoinicjujacy się jest wiccaninem, czy nie, nie maja dla mnie znaczenia. Nie jest. Wiccanie uznają swoje inicjacje. Samoinicjacji nikt nie uzna jako przepustki do uczestnictwa w rytuałach wiccańskich, choć sama w sobie moze być głebokim przezyciem religijnym. Jednak to jeszcze nie ten klucz do wiccańskich bogów :twisted:

W gruncie rzeczy nie chodzi tu o słowo, które nawiasem mówiąc w ojczyźnie wicca jest często zastępowane słowem rzemiosło, czarownica, sztuka, czarostwo. Chodzi o to, że żaden wiccanin nie dopuści do kregu i obrzędów wiccańskich osoby nieinicjowanej. :twisted:


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 16:31 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Rawimirze, ależ ja w ogóle nie zastanawiałam się nad tym, czy osoba samoinicjująca się i samotnie praktykująca jest wiccaninem. Z góry zakładam, że nie jest, choć może być zarówno kapłanem Mocy, którym się dedykuje, jak i skutecznym czarownikiem. ja odniosłam się tylko do kwestii odpowiedzialności. I z mojej wypowiedzi najwyraźniej znowu wylazł pokutujący gdzieś na dnie mojej osoby idealizm, który niestety z realnym światem wiele nie ma wspólnego.

Tak czy siak, nieprzyjmowanie odpowiedzialności czy zrzucanie jej na obiektywne czynniki zewnętrzne czy dowolne zbawiające lub nakazujące pełnienie swojej woli bóstwo, układy, sytuacje tzw. "obiektywne" i zewnętrzne" świadczy po prostu o niedojrzałości osobnika tych środków się imającego. Ergo, (się powtórzę, a co), wicca jest dla ludzi dojrzałych lub przynajmniej odczuwających potrzebę stania się takimi ;)

No i wyłazi przy tym mój radykalizm w nazewnictwie :D - dorosły = dojrzały = odpowiedzialny. Jeśli odpowiedzialny nie jest, to nie jest dojrzały. Jeśli nie jest dojrzały, to nie jest dorosły, niezależnie od tego, ile lat przeżył. Proste.

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 17:07 
Marta Małgorzata napisał(a):
Rawimirze, ależ ja w ogóle nie zastanawiałam się nad tym, czy osoba samoinicjująca się i samotnie praktykująca jest wiccaninem. Z góry zakładam, że nie jest, choć może być zarówno kapłanem Mocy, którym się dedykuje, jak i skutecznym czarownikiem. ja odniosłam się tylko do kwestii odpowiedzialności. I z mojej wypowiedzi najwyraźniej znowu wylazł pokutujący gdzieś na dnie mojej osoby idealizm, który niestety z realnym światem wiele nie ma wspólnego.
.


Marto Małgorzato, chyba rzeczywiście jesteś idealistką ;). Gdyby ludzie byli choć w części odpowiedzialni za samych siebie, o ileż świat byłby lepszy.

Wywód o wicca i inicjacji był natury ogólniejszej i nie odnosił sie wprost do Twojej wypowiedzi. Jest echem wcześniejszych postów.

Zasadniczo, po doprecyzowaniu wychodzi na to, że się zgadzamy ;)


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 17:12 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Świat nie musi wcale być idealny. Ja jestem po prostu radykalna w używaniu niektórych określeń, taki radykalizm też wynika przecież z rodzaju dojrzałości. Jeśli człowiek nie jest dojrzały, nie jest de facto dorosły. Więc pełno wokół nas wiekowych dzieci, nawet dzieci-starców :D

Chętniej nazwę dorosłym dwudziestolatka z pełną świadomością przyjmującego odpowiedzialność za wszystko, co robi i mówi i świadomie ponoszącego konsekwencje wszystkich swoich czynów i wypowiedzi (choć w wieku dwudziestu lat to chyba zdarza się wyjątkowo rzadko, więc powiedzmy, że podniosę tę granicę do lat 25) niż osobę 80-letnią, która przez całe życie zrzucała odpowiedzialność za swoje postępowanie na religię, czynniki zewnętrzne, obiektywne, układy, chowała głowę w piasek i wycofywała się ze swoich deklaracji, czy też po prostu uciekała od konsekwencji swoich wypowiedzi. Albo i biegała do kościoła, by w konfesjonale odpowiedzialność za swoje postępowanie zrzucić za pośrednictwem kapłana na bóstwo, a konsekwencje które przyjmowała były efektem narzuconej pokuty, a nie naturalnych mechanizmów świata. Taki osiemdziesięciolatek, choćby wiele przeżył, widział i doświadczył, pozostanie dla mnie emocjonalnym dzieciuchem, choćby miał wnuki w moim wieku (mało prawdopodobne, ale jeszcze możliwe).

Uffff, poczułam się przez to straszliwie staro :D Bo - może jeśli powiem, że uważam się za dorosłą, zabrzmi to samochwalczo, ale przynajmniej staram się taka być.

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 17:45 
Wczoraj rozmawialiśmy o tym z Keirą na balkonie. W sumie nieco mogę się zgodzić z jej zdaniem na ten temat. Mianowicie - od czasów Valiente, o których wspominałem wcześniej, minęło nieco lat. I teraz ten hermetyzm może być uprawniony o tyle, że jest masa idiotów i - właśnie - niedojrzałych ludzi, którzy chcą się tym zajmować.

Stąd pewne rzeczy muszą być chronione.

Tak celem suplementu do moich poprzednich wypowiedzi na ten temat.

Co do dojrzałości, cóż, chyba każda ścieżka filozoficzno-ideologiczna powinna tego wymagać, niestety - ludzie są tylko ludźmi. Elwingo, jakkolwiek piękne by to nie było, niestety jesteś paskudną idealistką. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie.

J.Ś. XVI Dalajlama powiedział kiedyś, że gdyby każdy człowiek każdego dnia postawił sobie za cel zrobienie jednej dobrej rzeczy, ten świat byłby piękniejszy.

Kluczem jest słowo "gdyby". ;)

MM napisał(a):
dorosły = dojrzały = odpowiedzialny. Jeśli odpowiedzialny nie jest, to nie jest dojrzały. Jeśli nie jest dojrzały, to nie jest dorosły, niezależnie od tego, ile lat przeżył. Proste.


Aż się łezka w oku kręci; uwielbiam przechodniość implikacji :D


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 18:22 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Mnie tylko chodzi o ostrość nazewniczą :D Generalnie przyjęło się uważać za dojrzałego, osobnika dojrzałego biologicznie i zdolnego do samodzielnej pracy/utrzymania siebie/rodziny. Pierwszy element świadczy o dojrzałości fizycznej, drugi o społecznej. Pośrodku pozostaje jeszcze dojrzałość emocjonalna, definiowana w jakiś sposób przez psychologów, więc spełnienie wszystkich trzech świadczy o dojrzałości faktycznej. Niestety, strony w pracy chodzą mi jak chcą, więc nie mogę dokopać się do wiki i jej definicji dojrzałości emocjonalnej, ale są na forum psychologowie i socjologowie, którzy na pewno ją znają ;) - moim zdaniem świadczy o niej właśnie pełne przyjmowanie odpowiedzialności za wszystko, co się w życiu robi i mówi, na każdej płaszczyźnie i w pełni świadome ponoszenie konsekwencji tego.

Nie uważałabym za idealizm takiego rozumienia samego pojęcia dojrzałości. Idealizmem byłoby uważanie wszystkich ludzi dorosłych, "dojrzałych społecznie" za dojrzałych faktycznie. Ja ich za takich nie uważąm, co pociąga za sobą stwierdzenie, że w takim razie po prostu nie są dorośli ;)

Ale wracając do meritum, o ile nie rozsierdzę tym tutejszych wiccan, bo w sumie to nieładnie, jak niewiccanie mędrkują o wicca, rozmawiałam z Wami w lesie o tym co pisze Valiente. I przychyliłabym się tutaj do zdania Keiry - w czasie gdy pisała, wicca nie była zjawiskiem tak rozpropagowanym medialnie (chociaż właściwie propaganda dotyczy raczej wanna-be-wicca a nie jej samej). W związku z tym nie budziła zainteresowania ludzi przypadkowych, czy też po prostu poszukujących łatwego życia, które ma ułatwić stosowanie magii, chcących wzmocnić własne znaczenie w świecie przez jej użycie, czy też leczyć jakieś kompleksiki. Również moda na neopogaństwo była znacznie ograniczona, więc mało prawdopodobne było, że pod tą nazwą będą się podpisywać zwolennicy polaryzacji świata i wynikających z niej kultów płodnościowych - może się mylę, ale autorka zakładała zapewne, że jej książki dotrą do ludzi świadomych i wiedzących czego chcą i poszukują. Zatem dzisiejszy hermetyzm wicca, w zupełnie innych warunkach społecznych, niż w czasie gdy Valiente pisała, może jak najbardziej być uprawniony. Choćby po to, żeby przekaz nie rozmył się w działaniach i opisach wanna-be, takich jak Cunningham. Z drugiej strony opisywanie pewnych rzeczy explicite, bez żadnego zawoalowania czy ukrywania czegokolwiek, łacznie z przebiegiem rytuałów inicjacyjnych na poszczególne stopnie (przyznam bez bicia, czytałam jedynie wskazane mi przez Keirę i Chima fragmenty, nie całość), wskazuje na to, że wicca wówczas była o wiele bardziej otwartą religią niż dzisiaj. Co nie zmienia faktu, że jak napisał przedmówca, jak każda ścieżka filozoficzno-religijna, a tym bardziej stosująca Kunszt magiczny, z założenia zakłada to, że trafiać na nią powinni ludzie - właśnie - dojrzali.

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 16 grudnia 2008, 21:49 
No i znow sie wywiazala wspaniala dyskusja - ludzie ja nie mam czasu na to forum, zaniedbuje rodzine i dom i nic tylko siedze przyklejona do komputera. Na szczescie juz mnie rozne osoby ubiegly w odpowiedzi na wiekszoc watkow w tym topiku wiec ja sprobuje tylko krociutko dodac swoje trzy grosze.

Chimaira napisał(a):
Oczywiście można się przelecieć do UK czy okolic i inicjować, ale tak naprawdę ważne jest 'Ja'. Przyznaję po cichu i szczerze, że gdy czytywałem te kawałki Valiente o Wicca, nawet troszkę mnie to chwyciło za serce. (...) A przecież nazwa to tylko nazwa. Ważne jest działanie, akt w świecie i 'Ja', a nie to czy nazywamy siebie śmiglidigli czy tralalabum.


Nie jestem pewna czy dobrze rozumiem powyzsza wypowiedz ale wydaje sie z niej wynikac ze wedlug ciebie inicjacja to cos zewnetrznego od naszego 'ja'. Oczywiscie inicjacja ma znaczenie na wielu plaszczyznach. Jako akt spoleczny moze byc traktowana jako zewnetrzna jednostce. Ale nie wolno zapominac ze jest to tez akt duchowy jak najbardziej wewnetrzny w stosunku do tejze jednostki. Z jednej strony jest to akt stawania sie czlonkiem jakiejs grupy, zmiany statusu spolecznego itp z drugiej jest to kulminacja dluzszego procesu stawania sie czlowiekiem lepszym i bardziej swiadomym siebie i otaczajcego nas swiata.

Jelsi rozpatrujemy inicjacje jako przyjecie do grupy to nie ma sily nie mozna sobie udzielic samoinicjacji. Samoinicjujac sie nikt nie stanie sie czescia grupowego umyslu wicca ani zadnego kowenu. Nadal bedzie sie teatrem jednego aktora.

Jelsi rozpatrywac inicjacje jako czesc naszego rozwoju duchowego to oczywiscie wybitne jednostki moga sobie same udzielic ale nie bedzie to inicjacja wiccanska tylko ich wlasna poganska dedykacja, akt pomiedzy jednostka a bogami, a ludziom nic do tego.

Piszesz ze wazne jest dzialanie i akt - inicjacja to wlasnie bardzo wazny akt poprzez ktory ksztaltujesz swoje 'ja', odkrywasz i osiagasz swoj potencjal. W wicca mamy trzy stopnie inicjacji. W hermetyzmie i alchemi mamy trzy stopnie tworzenia kamienia filozoficznego. Jelsi to ostanie potraktowac metaforycznie to inicjacja i zmiany w naszym 'ja' jakie ona symbolizuje staja sie bardzo podobne do nauki hermetycznej. Oczywiscie mozna osiagnac spelnienie wlasnego 'ja' bez wicca, inicjacji i kozystania z pomocy i doswiadczenia innych wiccan. Jest to jednak droga bardzo trudna. Tych ktorzy nia krocza i osiagaja sukces szczerze podziwiam. Po pierwsze trudno inicjowac samego siebie w samym akcie rytualnym, po drugie proces naszej nauki, poznawania samego siebie i ulepszania sie czesto zaciaga nas w ciemne strony zycia i naszego wlasnego psyche. Nie jest latwo. Kiedy ma sie starszych wiccan ktorzy przez to przeszli mozna korzystac z ich pomocy. Jelsi sie idzie ta sciezka samemu i bez mapy moze byc na prawde ciezko. Inicjacja przyspiesza pewne procesy - ci ktorzy wstapili na ta sicezke moga zaswiadczyc ze nagle ciemne strony naszego charakteru staja sie bardziej wyraziste, do tego zycie nagle stawia nam duzo trudniejsze zadania. Jest z czym wlaczyc, co akceptowac i wiele rzeczy ktore trzeba zrozumiec - czesto jest to proces bolesny. warto wtedy miec oparcie swojego kowenu.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: środa, 17 grudnia 2008, 00:25 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
To co mówisz o ciemnych stronach samego siebie jest bardzo prawdziwe, najwyraźniej występuje nie tylko w wypadku wiccańskiej inicjacji, ale właśnie wtedy, kiedy zaczyna się coraz bardziej i bardziej planowo wchodzić w głębsze pokłady samego siebie. Działania rytualne i to, co ja nazywam współpracą z Mocami mają - i to mogę zaświadczyć własnym doświadczeniem - ogromny wpływ na wystąpienie tego zjawiska. Również i to, że wyzwania stawiane przez życie stają się trudniejsze mogę z praktyki samotnika potwierdzić. Ale fakt, że walczy się z nimi coraz bardziej świadomie także ma ogromne znaczenie. Pomoc Starszych może ogromnie ułatwić uświadomienie sobie pewnych rzeczy i zrozumienie, że są aspektem zachodzącej w nas samych zmiany, a nie tylko np. splotem obudzonych "z niczego" wspomnień i zewnętrznych okoliczności.

I niewątpliwie w poradzeniu sobie z tym ogromne znaczenie ma pomoc grupy i doświadczenie Starszych, którzy już mają to za sobą. Jeśli praktykuje się samodzielnie i tworzy własną drogę intuicyjnie, nie ma obok nikogo, kto byłby w stanie pomóc czy doradzić (nie poprowadzić za rękę, ale właśnie po prostu wesprzeć jako ten, kto to to już przerobił), jest to doświadczenie cholernie trudne, bywa że przydaje się pomoc lekarska, jeśli nie ma się dość siły, by samemu z tego wybrnąć, a dość siły mają tylko wyjątkowe jednostki. Ja wstałam. Ale ponieważ nie jestem jednostką wyjątkową, tylko cholernie samodzielną i antyautorytarną guślarką, wstawanie zajęło mi prawie dwa lata. Jeszcze czasem plączę się w śladach tego, co to we mnie zostawiło. Ale że wiem już jak z tym walczyć, mogę uznać, że potknięcie i związany z tym upadek są już za mną.

Znacie jakieś dzieci, które nie mają porozbijanych kolan? Dorastający strupów na kolanach mają coraz mniej. Taka metafora mi się nasunęła, mam nadzieję, że zrozumiała. Moje kolana ostatnio zaczynają się mieć coraz lepiej :D

Poza tym samotna droga ma jeszcze jedną wadę. Wprawdzie wiedzy nigdy dość, ale często jej zdobywanie, a zwłaszcza przekuwanie na praktykę, wiąże się z brnięciem w ślepe uliczki i mozolnym wycofywaniem się z nich. Czasem nawet samo dostrzeżenie tego, że uliczka jest ślepa zajmuje mnóstwo czasu, który mógłby przy współpracy z kimś bardziej doświadczonym, być przeznaczony po prostu na rozwój. Czasem też trzeba wyplenić z siebie pewne niewłaściwe nawyki, które narosły z czasem - i znów, jak z tą ślepą uliczką, dostrzeżenie własnych błędów zajmuje zwykle nieco czasu, drugie tyle ich wyplenienie. Więc współpraca z kimś bardziej doświadczonym zawsze przynosi korzyści. Nie jest może NIEZBĘDNA, ale bardzo przydatna i ścieżki prostująca.

No i jeszcze o inicjacji - tej wiccańskiej, o której być może nie powinnam się wypowiadać - bo jak mówiłam wcześniej, nie chcę mędrkować, moja wiedza na temat wicca nie jest zresztą bardzo szeroka, wręcz przeciwnie, wiem bardzo niewiele - WYDAJE MI SIĘ, że jest to nie tylko sam akt dedykacji, ale zapoczątkowanie głębokiej przemiany na poziomie tzw. głębokiego ja (w druidyzmie "inner self"), w szczególnym wypadku wicca - jednocześnie we współpracy z konkretnymi Mocami, tu przyjmującymi postać konkretnej pary Bogów, ale we współpracy z grupą, z którą podczas wspólnej praktyki rytualnej stanowi się jedność, zbiorowy umysł. Inicjacja umożliwia zapewne takie połączenie z grupą, które bez takiego rytualnego wprowadzenia nie byłoby możliwe? Akt wewnętrzny, wpływający na nas samych, będący jednocześnie aktem w jakiś sposób zewnętrznym, łączącym daną osobę z grupą, z którą przez inicjację zaczyna stanowić całość i otwierającym na konkretny sposób porozumienia z konkretnymi boskimi bytami, czy też konkretnymi aspektami tego, co niektóre odłamy druidyzmu nazywają Źródłem? I zachodzący na wszystkich poziomach danej osoby, zapoczątkowującym długotrwały, a właściwie nie mający końca proces zmian i rozwoju?

Czy dobrze rozumuję, stwierdzając, że "bycie" wiccaninem (i tu widzę pewne podobieństwo do druidyzmu i wielu innych ścieżek duchowo-filozoficzno-magicznych) to nie jednorazowy akt decyzji, bach, zmiana, inicjacja i stało się, ale stały proces zmiany, "duchowego" dorastania i stawania się, który zapoczątkowuje inicjacja pierwszego stopnia, ale który praktycznie nigdy się nie kończy?

Jeśli nie mam racji, to wybaczcie mi mądrowanie - to po prostu efekt moich przemyśleń na bazie urywków wiedzy, wcześniejszych dyskusji i samodzielnej, w żaden sposób nie wiccańskiej, praktyki ;)

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: środa, 17 grudnia 2008, 00:49 
Offline
Arcyrozmowny

Dołączył(a): czwartek, 13 września 2007, 14:05
Posty: 490
Lokalizacja: Poznań (powiedzmy ;))
Tak z perspektywy osoby bez inicjacji, wtrącę jeszcze swoje 3 grosze...
Zgodziłabym się z Tobą, MM w całej rozciągłości z jednym maleńkim zastrzeżeniem. Wydaje mi się, że wiccańska ścieżka zaczyna się dużo wcześniej, niż w momencie inicjacji. Zaczyna się raczej w momencie podjęcia decyzji: "Chcę być czarownicą". Przez każdą przeczytaną książkę, każde spotkanie, poszukiwanie kowenu, który nas przyjmie, prośbę o inicjację... jak widzisz te kolejne stopnie już wymuszają jakiś rozwój, pracę nad sobą, nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Inicjacja nie jest też oczywiście końcem tej drogi. Jest raczej punktem kulminacyjnym, szczytem amplitudy lub raczej punktem przegięcia tej krzywej, która do kolejnej inicjacji będzie znów wzrastała. Podobno najdziwniejsze rzeczy dzieją się z człowiekiem tuż przed inicjacją i zaraz po niej.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: środa, 17 grudnia 2008, 01:19 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
No a ja tu z kolei powiem, że stwierdzenie "chcę być czarownicą" niekoniecznie musi prowadzić do decyzji o dedykowaniu się wicca. Ludzie są różni, są między nimi i jednostki niezdolne do praktyki grupowej, nie dlatego, że nie chcą, czy nie umieją się nagiąć, ale po prostu dlatego, że tak są skonstruowane mentalnie, to raz. Dwa, że taką decyzję podejmują też nierzadko osoby, które o wicca w ogóle nie słyszały - tak było ze mną przed ...nastu, o ile nie dwudziestu laty, a o wicca usłyszałam z pięć lat temu dopiero, i nie poczułam ani pociągu w jej kierunku, ani żadnej szczególnej fascynacji - a ponieważ na drodze, którą idę zbyt już byłam zaawansowana, żeby nagle zmienić kierunek i sposób działania, podpisałam po prostu swoją praktykę pod system filozoficzny, który najlepiej mi ją objaśnia - dość znane poczucie wracania do domu w momencie zapoznania się z bardzo podstawowymi założeniami druidyzmu, w trakcie zapoznawania się z tymi mniej już podstawowymi, tylko się umacniające.

Bycie czarownicą, skuteczną, kapłanem własnej, nawet jednoosobowej religii, decyzja o staniu się czarownicą =/= decyzji o staniu się wiccaninem. To jedna z metod. Absolutnie jej nie odrzucam, jednak dla mnie w tej chwili wicca jest po prostu - oczywiście oprócz bycia konkretną bardzo religią - zbiorem metod i sposobów działania. Kunsztem. Z takim podejściem raczej nie nadaję się do szkolenia w tej ścieżce, zatem zapewne te metody, choć chciałabym je poznać i stosować, bo skutecznych metod nigdy dość, będą dla mnie niedostępne, a szkoda, bo im więcej metod działania można we własny kunszt wbudować, tym człowiek staje się skuteczniejszy, zwłaszcza jeśli jest maniakiem gromadzenia wiedzy i wdrażania jej w praktykę ;)

Decyzja o staniu się czarownikiem może prowadzić do decyzji o staniu się Chaotą na przykład, która zresztą też wymaga duuużej pracy nad sobą i jest początkiem wewnętrznej zmiany, a oni, mimo że w ogóle niekapłańscy, bo właśnie oni są najlepszym przykładem pogańskiego ateizmu, w praktyce magicznej są cholernie skuteczni, sama próbowałam paru ich metod, które działają jak cholera. Tyle, że generalnie dla mnie Chaos jest bardzo mało finezyjny, to trochę jak stosowanie łomu do podniesienia niewielkiego kamienia, który można w sumie podnieść jedną ręką :D A ja lubię finezję.

A rozwój i pracę nad sobą przecież wymusza również decyzja "chcę być człowiekiem, tak pełnym , jak to tylko możliwe, tak świadomym wszystkiego, co czynię i czego doświadczam, jak to się tylko da, i świadomie poniosę każdą cenę za to, żeby się nim stać i wszelkie konsekwencje tego stawania się". Tyle, że taką decyzję również podejmują tylko jednostki. Jak to pisał Gurdżijew i wielu innych mądrych ludzi, większość woli spać, bo tak jest wygodniej. Obudzić się i stawać człowiekiem pragną tylko nieliczni. Gurdżijew wprawdzie poszedł w tym dalej, pisząc, że ilość mądrości, poznania, Mocy, dostępnych w świecie/wszechświecie/kosmosie/tym co istnieje jest ograniczona i dlatego nie mogą być dostępne dla każdego - bo gdyby były, wszyscy ludzie dostaliby tylko okruszek, a nikt nawet nie dotknąłby pełni, nie mówiąc już o jej doznaniu, ale coś w tym jednak jest. Głębokie poszukiwania duchowe, na konkretnej istniejącej ścieżce lub samodzielne, w każdym razie te wiążące się ze stałym stawaniem się i ciężką pracą nad sobą, prowadzą tylko jednostki stanowiące niewielki procent ludzkiej populacji. Nie wnikam w powód takiego stanu rzeczy, wyjaśnienie Gurdżijewa jest równie dobre, jak każde inne.

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Ostatnio edytowano środa, 17 grudnia 2008, 01:38 przez Hrefna, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Wszystkie czasy w strefie UTC + 2 [czas letni (DST)]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL