Marta Małgorzata napisał(a):
No dobrze, konsumpcjonizm po części wynika z rozwoju mózgu. Ale mimo wszystko nie wyjaśnia to wciąż istnienia plemion [...], należących do tego samego gatunku, do którego należymy i my, a więc o mózgu rozwiniętym w tym samym stopniu, nie poddających się konsumpcjonizmowi i wygodnictwu, które żyją dokładnie w taki sam sposób jak ich przodkowie, dopóki nie zetkną się z tzw. cywilizacją zachodu. A to zetknięcie najpierw prowadzi do degeneracji [...], a później próby dostosowania się do silniejszego, a więc również przyjęcia konsumpcjonistycznego stylu życia. Znamienne, że ten styl w takiej sytuacji zazwyczaj bywa przyniesiony zewnątrz, pod płaszczykiem szerzenia cywilizacji. Bo jej głosicielom wciąż mało terenu i zasobów, wciąż chcą więcej.
Plemion takich jest coraz mniej. Bo cywilizacja jest wygodna. Bo konsumpcjonizm jest wygodny. Bo konsumpcjoniści mają więcej przy mniejszym trudzie włożonym w zdobycie dóbr. Bo jest wygodniej. Więc może po prostu przestańmy rozszerzać swój Lebensraum i zmieniać sposób życia tych, którzy żyją inaczej niż my?
Ja myślę, że należałoby się zastanowić, czemu człowiek "cywilizowany" jest silniejszy. Widocznie jest to opcja bardziej korzystna do przetrwania osobnika -> populacji -> gatunku. Gdyby było odwrotnie, ludzie "prymitywni" byliby silniejsi, a "cywilizowani" przejmowaliby ich zwyczaje. KAŻDY gatunek jest 'egoistą' i krótko mówiąc robi sobie dobrze.
Cytuj:
Nie zawsze łatwiej oznacza lepiej. Dowodzą tego choćby eksperymenty ze szczurami laboratoryjnymi pojonymi alkoholem. A że alkohol pobudza tzw. układ nagrody o wiele silniej niż żywność, szczury takie wybierają go, a odrzucają jedzenie... Przedstawiciele takiego np. plemienia amazońskiego w kontakcie choćby z firmami rąbiącymi puszczę, odrzucają tryb życia naturalny dla nich przez setki, jeśli nie tysiące lat, przyjmując łatwiejszy, przyniesiony przez cywilizację. Analogia nasuwa się sama.
Bzdura... analogia dla mnie kompletnie nie do przyjęcia. Z ewolucją tak właśnie jest, że łatwiej oznacza lepiej. Ewolucja, jak sama pisałaś, nie bawi się w etykę. Problemy moralne, kiedy "trzeba wybrać między tym, co dobre, a tym, co łatwe" są dobre w bajkach i wielkich religiach monoteistycznych. Natura nie zna takich pojęć.
Cytuj:
A poza tym - owszem, ewolucja dotyczy gatunków. Ale bierze się z mutacji, które jako "korzystne" są promowane w procesie naturalnego rozpłodu. Również mutacja prowadzi do zmiany kodu genetycznego komórki, która zamiast różnicować, zaczyna po prostu rozmnażać się w sposób niekontrolowany. To, co jest korzystne dla jednego rodzaju komórek, nie musi być korzystne dla innych. To co jest korzystne dla jednego gatunku, nie musi być takie dla innych, które z nim współistnieją.
No choćbym nie wiem jak się starała, nie widzę kompletnie analogii między gatunkami a komórkami. Mutacja - ok. Rozmnażanie - ok. Ale co ma, na litość Potrójnej, piernik do wiatraka?!
Jak wyżej napisałam. Gatunek sam sobie zawsze robi dobrze. Nie ważne jakim kosztem. Nie ważne, czy nazywa się Homo sapiens, Escherichia coli, czy Rattus rattus. Gatunek póki się może rozmnażać, póty będzie to robił. Tym sposobem każde zwierzę, w sumie roślinę również, można oskarżyć o zapędy "nowotworowe". Co innego jest z rakiem, który rozrywa współdziałanie komórek wewnątrz jednego organizmu. Lew nie jest rakiem na antylopie.
Cytuj:
Cywilizacja przypomina mi raka z jeszcze jednego względu. Nie dość, że powoduje mnożenie osobników ponad możliwości ich środowiska (bo skąd niby ten dług ekologiczny? W zeszłym roku zaczęliśmy żyć na kredyt w październiku, w tym już we wrześniu), to jeszcze sprawia, że zanika różnorodność kulturowa. Japończyk, Amerykanin, Australijczyk i Europejczyk żyjący w mieście, żyją w niemal identyczny sposób - i to natychmiast przywodzi na myśl nieróżnicującą tkankę nowotworową.
Każda tkanka się nie różnicuje, bo jak sama nazwa wskazuje zróżnicowana już jest. To tak tytułem czepiania się szczegółów
Wciąż piszesz o tym długu ekologicznym. Mogę spytać o co chodzi i o źródła tych informacji? Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałam.
Jeśli chodzi o zanik różnorodności kulturowej... no zaraz... Piszemy o problemach ewolucji, rozmnażaniu się i dostosowywaniu gatunków? Czy o przemianach społecznych? W tym miejscu jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Jeśli faktycznie jest adaptacja do życia w wielkim mieście, to widocznie tak jest wygodniej. Co wcale nie musi być trwałą adaptacją ewolucyjną. Wiele gatunków tak ma - poszczególne osobniki adaptują się do czegoś raz na jakiś czas, a potem im przechodzi
Jeśli w końcu zeżremy własne środowisko i ograniczymy sobie miejsce do życia, przy okazji ograniczając je wielu innym gatunkom, czy wyniszczając je całkowicie, czy to aby na pewno będzie dowodem sukcesu ewolucyjnego? Czy raczej tego, że tak wybujały rozwój układu nerwowego jest jednak ślepą uliczką ewolucji? Prawdopodobnie przyjdzie czas, że nie będzie komu tego oceniać.
Cytuj:
Nawet jeśli w jakiejś teoretycznej przyszłości opuścimy zeżartą do cna planetę i znajdziemy sposób na hydroponiczną uprawę roślin gdzieś na statkach kosmicznych, czy zaczniemy się odżywiać sztucznie wytwarzanymi proteinami - czy aby na pewno będzie to dowodem sukcesu ewolucyjnego? Czy zawsze sukces reprodukcyjny jest równoznaczny sukcesowi ewolucyjnemu? Jasne, jeśli patrzeć na gatunek w oderwaniu od innych to tak.
Raz jeszcze. EWOLUCJA dotyczy GATUNKÓW. Nie 'sieci powiązań' czy 'trybików w maszynie'. Ewolucyjnie zawsze patrzy się na gatunek w oderwaniu od innych. Ewentualnie jaki wpływ na człowieka wywarły niedźwiedzie - wtedy wkracza na chwilę niedźwiedź. Nie ma ewolucji sieci współzależności.
Sprawa, czy mieszkanie w rakiecie jest 'fajne' czy też 'niefajne' to jużjest być może kwestia filozoficzna. Ale na pewno nie ewolucyjna.
Cytuj:
I chociaż na chwilę, w celach badawczych, zawiesić na kołku własny antropocentryzm, akceptując fakt, że jest się zwierzakiem jak wszystkie inne ssaki.
Więc zawieś na kołku swój antropocentryzm i przestań myśleć, że ludzkość to pępek świata, a jak stąd znikniemy, to będzie cacy. Jesteśmy takim gatunkiem jak inne. Chcemy mieć jak najwięcej dla siebie. Jest to całkowicie NORMALNE w porównaniu z innymi ssakami.