Viking napisał(a):
To działa tyle że ludzie się tym zajmują zwykle w czasie wojen gdy mają problemy z dostawami jedzenia ( Brytania w czasie II wojny) a gdy sklepy są pełne nikt nie pomyśli.
Bo się po prostu nie opłaca. Trzeba włożyć dużo pracy. To zabiera czas, który można spożytkować na inne cele.
Podobnie z przetworami. Ja przestałem je robić jakoś na początku lat 90 bo okazało się, że kupno dżemu, soku, czy ogórków jest tańsze. Nie wiem jak wygląda to teraz, bo nie robię takich kalkulacji. To co robię w domu, robię hobbystycznie, np. piwo, chleb i nawet się nie zastanawiam jak to się ma do kosztów.
Kiedyś, w latach 60 (a w pewnym sensie do końca komunizmu) kto mógł uprawiał ogródek. Fakt, dużo produktów pochodziło właśnie z niego. Ale typowy dzień np. mojej babci wyglądał w ten sposób, że praktycznie od rana do wieczora pracowała w ogrodzie, z przerwami na przygotowanie posiłku. Właściwie jej życie sprowadzało się do ciągłej pracy. Może to i zdrowe, bo żyła 92 lata, ale teraz sobie cenimy wolny czas i inne przyjemności.
Więc mogę powiedzieć tak, że w dzieciństwie jadałem własne pomidory (tylko sezonowo), własną marchew, pietruszkę, cebulę, kalarepę, kapustę, sałatę, szczypior (rośnie także w domu z cebuli), jabłka, gruszki, czereśnie, pożyczki, agrest, śliwki (moje ulubione GMO), własne jajka i drób, własne króliki, mięso z nutrii, które hodowali sąsiedzi, w upalne dni a także na święta, babcia robiła własną drożdżową lemoniadę. Kupowało się chleb, masło (często od rolnika, z gospodarskiego wyrobu), ziemniaki (od rolnika), mleko (często od sąsiada, z którego zbierało się śmietanę), sery i mięso wołowe lub wieprzowe. Wszytko to było naturalne. Czy zdrowe? Pewnie tak, choć co do czystości mleka, to mam zastrzeżenia, bo z tym problemem w Polsce poradzono sobie dopiero w połowie lat 90. Wcześniej każde mleko, i to "państwowe" i to od rolnika, było po prostu brudne, zawierało "żywe kultury bakterii". Z mleka często też robiło się twaróg. Z bakteriami dobrze kwaśniało. Nawiasem mówiąc nie jest prawdą, że nie da się skwasić mleka uhatego. Trzeba je po prostu zaszczepić bakteriami np. z kupionego kwaśnego mleka. Wiem, bo robiłem tak wielokrotnie.
Wszystko to wymagało wielkiego nakładu pracy. Właściwie pełnoetatowej pracy 1-2 osób na dwupokoleniową rodzinę żeby to wszystko mieć. Z opowiadań wiem, że zaraz po wojnie, babcia uprawiała w ogrodzie również ziemniaki.
Jak do tego doda się brak pralki a w najlepszym razie pralkę wirnikową (Franię), to obraz pracy domowej i przydomowej jaki pamiętam z dzieciństwa, to jedna wielka harówka. Ale, jasne, wiem, że można. Nawet wiem jak. Mam know how wyniesiony z dzieciństwa i młodości.