Wiem, że stary wątek, ale bardzo ciekawy
Do odtwórców - wełna Różyczki to najczęściej flausze, ja preferuję widoczne sploty, najlepiej niefarbowaną wełnę z ciemnoszarych/czarnych owiec. Z białych też może być, ale jedyna biała niefarbowana wełna jaką potrafię znaleźć śmierdzi niemiłosiernie owcą. Ale naprawdę niemiłosiernie
Osobiście gdy odprawiam publiczny rytuał dbam o strój. Jeśli jest historyczny to noszę zielony i żółty jedwab i lniane giezło, zamiast praktyczniejszej wełny. Trudno powiedzieć ile w tym rytualnej potrzeby, a ile społecznej praktyki. Tak czy tak jest to strój wykonany własnoręcznie i ma biżuterię, symboliczne hafty i takie tam.
Lubię też dostosowywać strój do charakteru rytuału, ale powinno to być coś w czym będę świętowała cały dzień, a nie tylko w kręgu. Musi mieć na sobie dzisiejsze słońce, wiatr i zapach. Co za tym idzie - zwiewna suknia tylko latem, chyba że rytuał w pomieszczeniu (ale takich nie lubię, bez nieba nad głową jakoś dziwnie czci się bogów). Jeśli np. odprawiam rytuał na górze, mam wrażenie, że pot wylany by dotrzeć na szczyt związuje mnie z miejscem, sprawia, że czuję się w nim bardziej naturalnie. Nie pozwalam wtedy by aspekty estetyczne przysłoniły praktyczne. Nie mogę myśleć, że mi zimno, albo że mnie but uwiera, a nie wyobrażam sobie przebierania się na szczycie. Zdejmowanie spodni, skarpetek, t-shirtu żeby założyć na gołe, spocone cialo rytualną suknię? Brrrrr.... skrajnie nienaturalne i niewygodne. Trudno mi zrozumieć ideę szat wyłącznie rytualnych poza zjazdami historycznymi - coś innego do prac obozowych, a coś innego na ryt wtedy bardziej pasuje. W mieście to jasne, że staram się dobrać strój gdy wychodzę na ryt, ale staram się też robić to do pracy, jak każda kobieta, dostosowuję strój do okazji. Prywatny rytuał może odbyć się w czymkolwiek, wtedy, kiedy go potrzebuję.
Nie wyobrażam sobie nie zakładania bielizny pod strój rytualny czy w ogóle jakikolwiek poza szlafroczkiem (w strojach historycznych bielizną jest giezło). Toż to podstawa ubrania! Ubranie nie jest mi do niczego potrzebne jeśli nie mam bielizny. Drodzy Wiccanie, już wolę odzianie w niebo niż satynę czy welur i brak majtek, nawet jeśli to znaczy, że jestem staroświecka.
Swoją drogą jeśli ktoś z Was szyje ubrania u krawcowych, albo sam, polecam inspirację projektantami mody. Uważam, że niejednokrotnie tworzą rzeczy dużo bardziej klimatyczne i piękne niż "pogańscy" producenci, rzeczy, które świetnie nadają się do współtworzenia klimatu rytuału. Mnie osobiście strój bardzo pomaga w staniu się naczyniem na konkretny rodzaj energii. Oto parę przykładów od Alexandra McQueena, który ma szczególnie pogańską kolekcję w tym roku (lookbook:
http://www.alexandermcqueen.com/int/en/ ... omens.aspx ):
Świeżość i biel, jak u młodej dziewoi na jarym święcie:
http://www.google.com/imgres?hl=pl&biw= ... ,r:12,s:38Symboliczne czerwień i biel (polecam artykuł o babie Marcie na międzynarodowym forum PFI):
http://www.google.com/imgres?hl=pl&biw= ... 9,r:1,s:79Coś a propos pszczół - motywu przewodniego tegorocznej Konferencji Majowej:
http://www.alexandermcqueen.com/int/en/ ... omens.aspx2010 rok był szczególnie celtycko-nordycki, oto lookbook:
http://www.alexandermcqueen.com/int/en/ ... omens.aspxWiem, że większości nie stać na jego rzeczy, ale z doświadczenia wiem, że lepszy jest efekt przy inspiracji projektantem profesjonalnej krawcowej niż ubrania z sieciówki. Sama mam kilka ubrań, które zaprojektowałam sama albo przerobiłam i szczerze mówiąc nic tak mnie nie wprowadza w dany klimat jak one.
Zgadzam się z Amvaradel, że ubranie powinno trochę mieszać sacrum z profanum - na co dzień przekazujemy ubraniem komunikaty innym ludziom, ja staram się jako poganka przekazać je również bogom i naturze, komunikować się ze światem wokół. Wiem, że wielu z Was świadomie lub nie tak robi - wśród pogan widzę dużą dbałość o to, jakie kolory się nosi, akceptację swoich ciał i taką fajną ciągłość między ciałem, ubraniem, a otoczeniem.