Cytuj:
1. Dlaczego 12 dni? Czy to ma jakiekolwiek uzasadnienie historyczne, czy jest współczesnym wirtuozerstwem na temat Yule i 9 Cnót? Od razu zaznaczam, że wiem doskonale, że - przynajmniej w Brytfanii - Yule i festiwal Przesilenia Zimowego świętowało się długo, ale raczej nie była to cecha wyjątkowa kultury anglosaskiej. Czy w Skandynawii było/jest podobnie?
Często na czas święta ludzie spotykali się w najbardziej reprezentacyjnym miejscu i zjeżdżali z bardzo dużego obszaru. Podróż, szczególnie zimą była trudniejsza i dłuższa niż teraz więc nie opłacało się wpadać na jeden wieczór, więc prawie wszystkie święta obchodzono przez kilka dni.
Jednak jest parę faktów, które mogą potwierdzać tezę o akurat 12 nocach (sic) obchodzenia święta. Na fakty te zwrócił mi uwagę Ulf Hedin.
Chodzi o kalendarz saski badany przez Bedę Czcigodnego (święty pochodzenia prawdopodobnie celtyckiego żyjący na przełomie VII i VIII wieku, o wielkim głodzie wiedzy. Ciekawa postać, IMO rzetelne źródło. Kalendarzami interesował się w ogóle, niestety jako pierwszy wprowadził liczenie lat od urodzenia Jezusa z Nazaretu). Różnica między kalendarzem lunarnym a solarnym wynosiła w nim właśnie 12 nocy i była wyrównywana w okresie Yule począwszy od nocy poprzedzającej przesilenie.
Tutaj link do posta Ulfa na ten temat z innego forum:
http://futharkforum.pl/viewtopic.php?p= ... fe9a8#5327Ze Skandynawii wieści o tych dwunastu dniach nie znam żadnych, ale Sasi mogą być uważani za dość reprezentatywnych - w końcu to plemię pochodzenia germańskiego.
Cytuj:
2. Czy Yule właściwe (przesilenie) zawsze świętujecie 21.12? Jeśli 12 dni ma skończyć się równo 31.12, to znaczy, że świętuje się zawsze 21.12, bez względu na moment astronomiczny.
Do odtworzenia sposobu wyznaczania daty święta trzeba by żyć trochę bliżej natury, ale chodziło właśnie o moment astronomiczny. Na pewno data w kalendarzu gregoriańskim nie była żadnym fetyszem
Sporo również zmienia fakt, że najprawdopodobniej chodziło o noce.
Cytuj:
3. Zaskakuje mnie opis dość dosłownie, żeby nie mówić płytko, rozumianego relatywizmu w dniu 4 świętującym prawdę. Po co świętować w grupie Prawdę, skoro ona nie istnieje? Po co w ogóle robić z niej cnotę, jeśli nikt nie może jej od Ciebie egzekwować, nawet Bogowie? Czy tylko mi się wydaje, że bardziej na miejscu byłby "perspektywizm"?
Ja nie wiem co dokładnie miał na myśli autor tego podziału. Ja rozumiem prawdę w Asatru/Hetini nie jako jakąś ideę w rodzaju "prawdy samej w sobie", ale jako cnotę mówienia prawdy. Należy ją mówić, znamionuje to godność człowieka. Kłamanie wiąże się ze strachem przed kimś albo unikaniem konfrontacji i próbą pokonania podstępem albo wstydem za siebie - tym samym nie przystoi, jest oznaką pewnego tchórzostwa i oszukiwania siebie ( w sensie jak skłamię o tym kim jestem, to nie uczyni mnie takim). Jak mówi Havamal:
Mądry jest ten, co umie pytać
I odpowiedź dać umie;
Nigdy człowiekowi nie uda się ukryć
Jakim jest w istocie.
Kłamanie podczas podstępu zdarza się w mitologii, ale raczej w celu zdobycia czegoś, czego inaczej zdobyć się nie da. Poza tym cóż... bogom udawało się ukryć kim są w istocie
Nie wiem jak można świętować w grupie prawdę. Mówić sobie mroczne sekrety, oczyścić atmosferę przez wyjaśnienie niejasności i określenie jasno swego stanowiska?
Istnieje też w Asatru/Hetini koncepcja nieco pokrewna tu przedstawionej. Chodzi o zauważenie relatywności postrzegania rzeczy, zależną od różnych czynników. Odnoszą się do niej np. te czterowiersze z Havamal:
Ruszać w drogę należy, gościowi nie wolno
Długo siedzieć pod tą samą strzechą;
Kto miłym był, natrętem się stanie
Gdy cięgiem siedzi na ławie.
Własny dom jest najlepszy, choć mała chałupka,
Panem jest każdy u siebie;
Serce krwawi się temu, co prosić musi
O jadło przy każdym posiłku.
Długa jest podróż do złych przyjaciół,
Choć niedaleko mieszkają;
Lecz do dobrego druha na przełaj się pędzi,
Nie bacząc, czy daleko.