Jestem tylko ciekawa, czy jakimś ziółkom nie potrzeba przypadkiem kwaśnej ziemi. To by było bardzo dziwne, ale takie mi się pytanie nasunęło przy okazji czytania o wapnie... Wapno odkwasza glebę, co pomaga roślince rosnąć. Kwaśną glebę w końcu lubią głównie iglaki, a więc ja mam "zonka", bo nie mogę posadzić jałowca i sosny (z których wykorzystuję szyszki i igły) zaraz obok słonecznika, lawendy i melisy
a tak się składa, że akurat pod sosną i dookoła mam najlepiej oświetlone i dostępne miejsce.
Osobiście mam w ogródku lubczyk. Powiem wam, że rośnie jak dziki nie ważne co się z nim robi i gdzie nie postawi. Najpierw rósł między porzeczkami pod jabłonią zaraz przy stawku. A potem go przenieśliśmy i rośnie w kącie ogrodu na ziemi bardzo kwaśnej i bardzo suchej. Przez kilka lat podlewały go tylko deszcze - i dalej stoi.
W tym roku puścił już garść ładnych pędów. Dynia wyrosła mi prosto z nasionka do gruntu. Jak któregoś roku próbowałam zrobić sadzonki, to o nich zapomniałam i ostatecznie urosła mi jedna dynia na parapecie w kuchni.
Bazylia rośnie bardzo ładnie, ale tę miałam z sadzonki...
Myślę, że nie ważne, czy sadzi się z sadzonki, czy z nasionka ważne jest, żeby przestrzegać kilku prostych zasad. Czyli np. przeczytać uważnie instrukcję zamieszczoną na opakowaniu i dowiedzieć się, czy nasionka, które mamy nie wymagaja przypadkiem schładzania (tydzień w lodówce, dobę w zamrażalniku), albo wręcz przeciwnie - podsuszenia. Kolejna sprawa to jest ziemia... Muszę spróbować włókna kokosowego btw, dzięki za radę. Wapno jest dobre na odkwaszenie gleby - jeśli sadzimy prosto do gruntu i w trawie rośnie nam mech - znaczy, że ziemia jest kwaśna i zioła mogą nie wyrosnąć, albo będą słabe. A jeśli sadzimy w doniczki, albo robimy sadzonki to proponuję ziemię do wysiewu i pikowania. Jest lekka, więc nie obciąży nasionka, jest ciut droższa niż normalnie i można ją kupić w każdym sklepie ogrodniczym. Przy wysiewaniu dyń i słoneczników proponuję delikatne nacięcie skorupki, albo całkowicie wydłubać z niej nasionka.
Niesamowicie pomocną sprawą przy sadzeniu nie tylko ziół, ale i wszelkiego rodzaju kwiatków, krzewów, bylin itd. są kalendarze biodynamiczne. Wg faz księżyca rozpisane tam jest którego dnia i w jakich godzinach należy i nie należy sadzić odpowiednich roślin, by otrzymać jak najlepsze rezultaty. Mamy tam podział na to, co chcemy z rośliny wyciągnąć - czy jest to kwiat, czy owoc, czy liść, czy korzeń. Okazuje się, że nie tylko pełnia jest dobra dla naszych roślin i że nie zawsze rano jest porą odpowiednią.
Jedno, czego nie ma w tym super kalendarzu to kwestia tego, kiedy należy co zbierać. Bo tutaj kwestia też jest inna - w końcu każde zioło ma inne wymagania. Zwłaszcza jeśli z jednego chcemy kwiat, a z innego liście. Ale od tego jest mnóstwo kompetentnych zielników, które już zdradzą te sekrety.
Ja w pierwszym rzędzie poluję na pokrzywę, mniszka, rumianek (tylko na kaszubskich polach), chabry, mak, dziki bez czarny i dziką różę. W tym roku pewnie też krwawnik, anyż i dziurawiec - w okolicy rośnie tego w brud nie dam się temu zmarnować. x) W ogródku już mi rośnie meliska - UWAGA na nią, jest gorsza niż mięta pod względem rozsiewania się, a jak się widzi jej przesłodkie małe listeczki, które już-już się wybijają to po prostu nie można pozwolić mężczyźnie na skoszenie tego razem z resztą trawnika.
Jedyną opcją jest przesadzanie, a tego z kolei malutka meliska może nie przeżyć.
W tym roku próbuję kilku innych ciekawostek. Po raz pierwszy będę miała m.in. arcydzięgiel. Już się nie mogę doczekać, ale ziółkom trzeba dać czas. Potrafią kiełkować od tygodnia do dwóch, nie szybciej (chyba, że mówimy o rzeżuszce). Jeśli nie kiełkują później to można założyć, że już nic z nich nie wyjdzie. I próbować od nowa i niech nas to nie zniechęca. Bardzo często wina leży w lipnym nasionku, które np. miało zbyt krótką datę ważności, albo było go w doniczce za dużo, albo... itd.
Kwestia suszenia tezst podchwytliwa. Jedne potrzebują suchego, ale ciemnego, inne nie zbyt suchego i nie zbyt ciepłego. Ja więc część suszę w pokoju na sznurkach podwieszone na regały z książkami (ciemno, chłodno i przy okazji ładnie wygląda), a resztę i te bardziej wymagające - jak płatki kwiatków itd. - na strychu. Tam jest przewiewnie, a latem gorąco. Idealne warunki, nawet jeśli się suszek nie pilnuje.
Mam pytanie do kogoś bardziej kompetentnego. W tym roku zaczynam produkcje szamponów.
I potrzebuję skrzypu. O ile wiem, gdzie taki dorwać, wiem też, że jest to roślina chroniona... A kupowanie w sklepach zielarskich jest takie... nijakie. Czy muszę więc łamać prawo, ukorzeniać i wrzucać na osobistą produkcję w ogrodzie, czy istnieje może jakieś inne wyjście?
A propos roślinek tego typu... Chyba skuszę się na hodowlę aloesu. Slyszałam, że zaczyna nabierać właściwości leczniczych dopiero po czwartym roku, więc nie wiem, czy będzie mi się chciało czekać.
Czy może ktoś z was próbował hodować aloes? I czy było to trudne, czy raczej nie i czy wystarczy kupić taki doniczkowy z kwiaciarni?
Taaaak, w yuriko wraz z wiosną budzą się geny yurisiowej babci. ^^
Pozdrawiam,
Yuriko ^^