Amvaradel napisał(a):
Mam pytanie: czy złodziejem nazwiesz każdego kto cokolwiek, kiedykolwiek spiracił? Wtedy ja, a zapewne też 99% użytkowników sieci (nie tylko tego forum), może być uznane za złodziei. Jeśli tak, to nie mam więcej pytań. Jeśli nie, to gdzie jest granica?
Sam piraciłem, kiedy byłem młodszy, ergo - też kradłem. We wczesnych latach 90-tych była słynna giełda na Grzybowskiej - tam oficjalnie sprzedawano przerobione kasety z grami. Ba, nawet znana tu i ówdzie konsola "Pegasus" była polsko-rosyjską podróbką konsoli NES. To były dzikie czasy, i być może trudne do rozsądzenia - ale i tak była to kradzież, i to jeszcze w czasach, kiedy rynek komputerowy nie był rynkiem, tylko garstką zapaleńców.
Mam na tyle cywilnej odwagi przyznać, że kiedyś, podobnie jak wielu moich znajomych i rówieśników, byłem złodziejem.
To jeśli wolisz taką ostrą odpowiedź. Jeśli nie - wróć do frazy "dzikie czasy" - wtedy sprawa praw autorskich w takim przypadku własności intelektualnej (podobnie jak w Rosji) w ogóle nie istniała. Dlaczego nazywam ppp złodziejem? Bo nie dość, że kradnie i tym samym osłabia ten rynek (bo to nie jest jeden pirat, ich są tysiące), to jeszcze ma czelność twierdzić, że to jest dobre "bo przecież ktoś za dużo zarabia".
ppp napisał(a):
Nie oczekuję racjonalnych argumentów od człowieka z Firmy.
LOL! Może mnie jeszcze nazwiesz łże-elitą?
I nie trafiłeś, bo nie jestem deweloperem czy wydawcą. Obracam się wręcz po drugiej stronie barykady. Natomiast na moje argumenty odpowiadałeś ogólnikami, które wiem nawet bez tego 0,2 sek. w google. Zatem nie powiedziałeś nic, dodatkowo nacechowane było to typowym "ja wiem, że oni dużo zarabiają. to są ch***, mówię ci" - nie mam zamiaru. Odpowiadanie na coś takiego, to jak celowe wejście w kupę na drodze. Nie zostaniesz sołtysem, tylko sobie buty uwalasz.
Swietoslaw napisał(a):
Powiedz mi, czy kiedy studiowałeś, nie kserowałeś niczego? Żadnych fargmentów książek, żadnych książek w pełni? Wszystko kupowałeś oryginalne? Było Cię na to stać?
Szczerze mówiąc - tak. Albo pożyczyłem książkę (bo po co kupować dla jednego rozdziału), albo ją sobie kupiłem (na pierwszych studiach miałem stypendium naukowe, na drugich - pracę). Kserowałem notatki, ale za zgodą właścicieli, więc ich nie ukradłem.
I żeby była jasność - nigdy nie byłem człowiekiem zamożnym, wręcz przeciwnie. Hehe, nie wiem ku czemu to zmierza.
Swietoslaw napisał(a):
Sam nie wiem, wykładowca każe przeczytać jedną książkę, a tylko jeden egzemplarz jest na całą bibliotekę. Mało jest takich sytuacji?
Yyy... Grupa sobie puszcza w obieg książkę? Co to za problem, jak się zna ludzi?
Swietoslaw napisał(a):
rzeciętny odtwarzacz płyt i kaset, działa mi średnio dwa lata, potem psuje się laser albo kasety "falują". Koszt jednej wieży czasem wynosi tyle, co miesięczna pensja. Do tego jeszcze ceny nowych płyt i kaset. Zobacz z jakimi wydatkami się to wszystko wiąże. Sądzisz, że wszystkich na to stać?
Jeśli podoba mi się mercedes sąsiada, to mam mu go ukraść, bo mnie na niego nie stać? Proszę cię... Z takim rozumowaniem miałem już do czynienia przed kilku dobrymi laty. Myślałem, że wyginęliście.