W skrzynce znalazłem informację o przesyłce. Na informacji podany był numer telefonu. Dzwonię na niego
ja: <przedstawiam się>, czy rozmawiam z panem kurierem?
żona zaczęła chichotać, ale zachowałem powagę.
kurier: tam jest jakaś opłata - ma pan pieniądze?
ja: no przecież zamówiełem.
kurier: tak tylko się pytam, do godziny u pana będę
Rzeczywiście za chwilę dzwonek, po czym dzwonek do drzwi
kurier: dzień dobry, ma pan pieniądze?
wyjąłem mu z ręki pakunek i mówię
ja: nie, ale chciałem żeby pan przyniósł, to sobie pooglądam
i rozrywam opakowanie
kurier: EEEEEE????
moja żona: no nie znęcaj się nad człowiekiem, zapłać mu...
więc mu zapłaciłem, po czym kurier zaczyna opowiadać
kurier: wie pan, przepraszam że się tak dopytuję, ale byłem dzisiaj pod miastem z przesyłką. Wpadłem w poślizg na tym cholernym lodzie i nie mogłem wyjechać. Totalne zadupie, zero ludzi, zero aut i jeszcze z zasięgiem miałem problem. A że to auto ma problemy z zapalaniem i nikogo nie było zostawiłem je na chodzie i poszedłem pieszo szukać jakiegoś telefonu. W końcu wróciłem z facetem w traktorze i okazało się, że ukradli mi z auta radio i teczkę. Wkurzony pojechałem dalej z tą przesyłką, dotarłem w końcu do zasypanej drogi. Ostatecznie poszedłem po niej pieszo. W końcu dotarłem do takiej chatki, przed którą wpadłem jeszcze do rzeki (
). Otworzyła mi jakaś kobieta, która stwierdziła że mi nie zapłaci, bo spodziwała się przesyłki dopiero za trzy dni. W końcu straciłem 6 godzin, spłukałem się na traktor, okradli mnie, wpadłem do rzeki i jeszcze niczego nie załatwiłem...No i dziwi się pan, że na wszelki wypadek pytam o pieniądze?