igorusis napisał(a):
Pociagne pytanie dalej.
Jak juz wyszlo na to ze jestem calkiem normalny
, znaczy sie moje reakcje sa normalne, to czy powinienem kontynuowac treningi wizualizacji prostych nieruchomych przedmiotow jako zadanie trudniejsze? Czy kontynuowac te bardziej skaplikowane.
Mistrzami wizualizacji są na pewno magowie ceremonialni, z mojego niewielkiego rozeznania wynika, że same techniki wizualizacji idą u nich wręcz w lata treningu - jeśli kogoś pytać, to właśnie ich (może się zbudzą z zimowego snu na to pytanie?). Ale nie tylko oni przecież je stosują, choć podejrzewam, że robią z tego prawdziwą sztukę.
igorusis napisał(a):
Podobnie o wiele latwiej jest mi cos zwizualizowac z otwartymi oczami, patrzac na jednolite tlo lub jakiekolwiek nieruchome, niz z zamknietymi. Po zamknieciu oczu bardzo czesto obraz jest "wypierany" przez jakis inny lub uwage rozpraszaja mi jakies inne mysli.
To akurat jest bardzo typowe; bo jedną sztuką jest umiejętna, dokładna wizualizacja, a inną odpowiednie przygotowanie pod nią tła, czyli dobre wyciszenie się, zarezerwowanie dla niej przestrzeni, jakby czystej kartki, na której będziesz szkicował. Zwłaszcza na początku treningu pojawiają się "niechciane" obrazy - chociaż warto sobie uświadomić, że są to "śmieci podświadomości", które mogą - odpowiednio obrobione - okazać się wyjątkowo przydatne. Sztuka jednak polega na tym, aby nie dać się podświadomości zjeść, i mieć wpływ na to, co nam serwuje. Innymi słowy: trzeba mieć jasną, wyraźną, silną wolę - a to już trzecia, osobna sztuka. Wszystkie jednak trzy trzeba opanować i zsynchronizować, aby uzyskać obraz, z którym naprawdę będzie dało się zrobić coś "wielkiego".
Poza tym - wizualizacja nie jest sama dla siebie. Jest tylko techniką, która pozwala na ukierunkowanie woli, zbudowanie form, w których Inny Świat, do którego sięgasz, będzie mógł pojawić się w sposób możliwy dla Ciebie do zinterpretowania i ukierunkowania (jeśli celem jest np. aktywna magia). Na pewnym etapie, gdy zwiększysz swoje umiejętności, coraz częściej odczujesz konieczność działania/spojrzenia natychmiast, tu i teraz - bez przerwy na zamykanie oczu, medytację, wizualizację i dalszą ceremonię. Inna rzecz, że po prostu będziesz w tym sprawniejszy, a przy tym - nawet Twoja naturalna, codzienna percepcja uwrażliwi się na tyle, byś widział świat na więcej niż jednym poziomie - we wszystkim co robisz. Ktoś kiedyś użył (nie wiem czy nie don Juan Castanedy) trafnej metafory: to tak naturalne, jak przenosić ostrość widzenia z przedmiotu bliżej na przedmiot leżący dalej.
Ale, jak to bywa ze wszelką nauką - ludzie uczą się różnie. Dla niektórych najtrudniejszym będzie moment zsynchronizowania "podwójnego" (a może i "n-tego") widzenia tak, by sprawnie poruszać się na wszystkich poziomach. Trzeba po prostu ćwiczyć zawsze, i w każdą stronę - i z zamkniętymi oczami, i z otwartymi. W końcu kiedyś każdy będzie chciał (i musiał) je otworzyć - w bardzo szerokim sensie.
igorusis napisał(a):
To samo sie dzieje podczas cwiczen wizualizacyjnych (to odkrylem calkiem niedawno jak zaczalem cwiczenia z twarzami), potrafie zwizualizowac dokladnie elementy ubioru i rozne szczegoly a w miejscu twarzy jest zamazana plama albo gdy sie skupiam na twarzy obraz mi ucieka. Probowalem z twarzami rodziny i osob znajomych, efekt ten sam.
Tym bym się nie zamartwiała. To naprawdę kwestia treningu. Z drugiej strony może warto Ci przypomnieć, że (znowu) wizualizacja to wciąż tylko wizualizacja, i nigdy nie będzie perfekcyjna (magowie mogą mnie poprawić, jeśli chcą). W ścieżkach, hm, bardziej szamańskich, albo w praktyce dywinacyjnej, nikt nie myśli o idealnym odwzorowaniu, wyrżnięciu w percypowanej rzeczywistości zupełnie sztywnych form. Umyślnie zostawia się je lekko płynnymi, aby ostatecznego kształtu nadał duch/Bóstwo, przez co daje się mu do zrozumienia, że kontakt ma być wzajemny, może nawet na równej stopie. Jest to też płynna granica, którą w dywinacji zostawia się boskiemu natchnieniu albo wręcz "naturalnym prądom wszechrzeczy", wierząc, że do pełnego obrazu potrzebne jest coś więcej, niż nasze własne, ułomne narzędzia.
Jeśli zatem dziś masz problem z odwzorowaniem twarzy ludzi, nie przejmuj się. Weź się za coś, co jest mniej emocjonalne, przynajmniej na początek (może wizualizacja pomnika, wyrzeźbionej twarzy, albo namalowanej?). Jasnym jest, że niektóre obiekty wizualizuje się łatwiej niż inne - animistycznie do tego podchodząc da się to wytłumaczyć dosyć prosto - niektóre duchy po prostu nie dają się tak łatwo "przyłapać" jak inne
Nałożenie wyraźnie określonej formy percepcji (w dalszym stopniu - formy kształtowania!) jest tym trudniejsze, im bardziej złożony jest duch - duch bliskiej Ci osoby jest na pewno wielowymiarowy, skomplikowany, i Ty sam patrząc na niego jeszcze zmieniasz jego "ruchy", bo jesteś z nim związany; takie żywotne duchy są trudniejsze do uchwycenia, stąd akurat wizualizowanie twarzy (która dla ludzi jest naturalnym zwierciadłem ducha) jest bardzo trudne - nie tylko dla Ciebie
.
igorusis napisał(a):
Logicznie, wydawalo mi sie, ze wizualizacje prostych przedmiotow powinna byc latwiejsza do utrzymania ale w moim wypadku tak nie jest.
Figury geometryczne. Jeśli miałabym wskazać obiekt najtrudniejszy do zwizualizowania, jaki jestem w stanie sobie wyobrazić, to właśnie te magiczne (mówię całkiem serio) stworzenia. Mówiąc wprost: prawdziwa figura geometryczna jest czystą ideą (w sensie nie tylko matematycznym), a więc nie miałeś z nią nigdy do czynienia na swoim podstawowym poziomie postrzegania - po prostu nie istnieje w świecie potocznie nazywanym naturalnym. Osiągnięcie wizualizacji tak idealnej prostoty jest niesłychanie trudną sztuką, którą od najdawniejszej starożytności starają się osiągnąć ludzie poszukujący prawdy, z których warto wymienić znanych nam pitagorejczyków (a razem z nimi druidzi). Założę się, że nasi magowie powiedzą Ci wręcz, że figury geometryczne to idealne symbole, w których zamyka się (niemal?) wszystko, i nikt o tym nie wie lepiej, jak właśnie ceremonialni. Jest to jednak naprawdę wyższa szkoła jazdy, i raczej powinna znaleźć się dalej na Twojej liście treningowej, niż bliżej. Drobiazgowa, wierna wizualizacja, która jest pierwszym etapem, później powinna przejść w rozwój umiejętności syntetyzujących, integrujących, a wreszcie i abstrahujących - dzięki czemu można po prostu więcej zdziałać mniejszym "percepcyjnym" kosztem (że tak to ergonomią magii ujmę).
Szamani powiedzą, że postrzeganie i działanie wiążące się z figurami geometrycznymi to podróże po światach "wyższych", w przeciwieństwie do podróży po światach "niższych", gdzie percepcja jest bardziej intuicyjna, instynktowna, ekstatyczna (czy nie tak to tłumaczyłeś, Hakken?).
Wygląda też na to, że istnieją ludzie z wrodzonymi, w jakiś sposób, inklinacjami do szczególnych rodzajów percypowania. O ile Hakken opowiadał mi, że jako szaman sprawniej i częściej porusza się po światach "pod nami" (wielu druidów również tak opisuje swoje doświadczenia), o tyle np. mnie (i zapewne miłośników magii wysokiej) naturalnie ciągnie ku światom "nad nami". Nie wiem, skąd się to bierze, ale taka jest moja obserwacja. Za jakiś czas pewnie coś podobnego u siebie też będziesz w stanie zauważyć.