To prawda. Lewica nie zakłada ograniczenia wolności gospodarczej, wypowiadania się, zrzeszania ani przemieszczania. Ale wszędzie to robi.
Lewicowość zakłada działanie w imieniu i na rzecz ogółu. Liberalizm na rzecz jednostki. Mogłoby się wydawać, że w obu przypadkach efekt powinien być podobny bowiem ogół składa się właśnie z jednostek. Jednak lewicowa droga, wiedzie na manowce. Podporządkowanie jednostki i jej potrzeb dobru ogólnemu to ni mniej, ni więcej, podporządkowanie jednostki. Jak to właściwie ma się wyrażać? Na czym polega jakiekolwiek podporządkowanie? Otóż na narzuceniu jakichś ograniczeń bądź nakazów. I to nie takich które likwidują sprzeczność interesów z drugą jednostką lecz takich, które mają gwarantować, że podjęte działanie będą dotyczyć owego mitycznego ogółu. I tu zaczyna się polka. Wyrazicielem potrzeb są jacyś przedstawiciele, oni reprezentują ogół. Zarazem głos jednostki nie jest brany pod uwagę bo liczy się tylko grupa. Dalej wygląda to tak, że tworzy się kasta urzędnicza (kasta władzy różnych szczebli), a jednostki są z coraz większą siłą dopasowywane do wyobrażeń kasty rządzącej o ogóle. To dopasowywanie to przymus, ścisła kontrola (w tym informacji), drobiazgowe regulacje (również w sferze gospodarczej). Wolność się kończy. Jeszcze o zrzeszaniu się. Inżynieria społeczna jest łatwiejsza gdy ma się ludzi pogrupowanych. Stąd w państwach gdzie rządzi lewica nacisk na przynależność do konkretnych, wybranych organizacji. Stąd również wielka niechęć w państwach postkomunistycznych do zrzeszania się, jako odreagowanie wcześniejszego przymusu.
Obecna lewica czerpie z retoryki liberalnej jednak jej propozycja jest w dłuższej perspektywie niebezpieczna. Myślę, że równice są nieźle opisane tu:
http://magazyn.kreatura.net/?c=121&a=1156 Moja wizja państwa jest liberalna i nie odpowiada ani temu co było, ani temu co mnie otacza. Jest tak:
- gospodarka, ekonomia. Mało widzę liberalizmu gospodarczego. wcześniej prawo o działalności gospodarczej zaproponowane przez redaktora Szeligę Mieściło się na czterech stronach rozkładówki w jakiejś gazecie (nie pamiętam czy była to Rzeczpospolita czy Polityka). Uchwalono je w 1989 r. a weszło w życie w 1990. W stosunku do projektu dodano jedynie do czterech działalności koncesjonowanych piątą. Żadnych zezwoleń, dodatkowych zgłoszeń rodzaju działalności itp. W REGON jedynie podawanie działalności wiodącej. Teraz jest około 40 działalności koncesjonowanych, wraz z zezwoleniami koło 400. W REGON podaje się chyba pięć wiodących a indywidualni w gminach najczęściej przepisują cały EKD. Uważam, że w gospodarce zwyciężył etatystyczny homo sovietikus.
- polityka społeczna i poglądy na organizację państwa. PiS jest lewicowy jak mało kto, PO pośrednie między lewicą a prawicą a SLD lewicowe choć dość otwarte społecznie, w kwestiach państwowych standardowo etatystyczne. Nie odpowiada mi to. Szlag mnie trafia gdy utrzymuje się stocznię szczecińską, która nigdy (!) nie była dochodowa tylko z powodów populistycznych. Z naszych pieniędzy, którymi władza lekka ręką utrzymywała stoczniowców można było stworzyć trzy razy tyle miejsc pracy. W tym przypadku działalność rządu dokonującego rabunku obywateli jest łatwa bo u nas nadal panuje homo sovietikus. Większość Polaków uważa, że przepisy powinny wyznaczać, ktoś (urzędnik pewnie) powinien tego pilnować, tamtego również.
- prawo u nas jest rozumiane jako zastaw nakazów, zakazów i zezwoleń.
To wszystko mnie dusi. Brakuje mi wolności.
Jako stan idealny wyobrażałbym sobie coś takiego:
- państwo odpowiada za bezpieczeństwo (militarne, kryminalne, w sieci, na drogach itp), rozwój cywilizacyjny, równomierność rozwoju kraju rozumianą jako podobny dostęp do mediów cywilizacyjnych, projekty infrastrukturalne, integralność i unitarność kraju.
- polityka społeczna tworzy warunki dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, zakłada solidaryzm dla wsparcia grup wykluczenia (a nie wsparcia stoczniowców Szczecina zarabiających trzy średnie krajowe przez kilkadziesiąt lat, nie dając ani grosza zysku od chwili powołania zakładu)
- wolność gospodarcza podobna jak w prawie z 1989r.
- ekonomia - podatek liniowy (bez kwot wolnych bo to w istocie nie byłby liniowy). Taki podatek nie wydaje mi się najsprawiedliwszy ale pozwoliłby na brak rozliczeń PIT (bez względu na ilość miejsc pracy) i likwidację kontroli naliczania. W przypadku identycznego podatku dla ludzi i przedsiębiorstw znacznej redukcji uległaby szara strefa. Liniowy zaoszczędziłby czas, rezerwy powstałe z likwidacji naliczania w części znalazłyby zatrudnienie przy kontroli ściągalności, więc ta by wzrosła. Polityka prorodzinna i proinwestycyjna polegałaby nie na ulgach podatkowych lecz dopłatach (by nie psuć liniowosci i braku rozliczeń podatku). W takiej sytuacji zachowałbym VAT w dwóch stawkach 0% i jakąś wysoką np 20%. By ułatwić fiskalizm należałoby przejść na pieniądz elektroniczny jako dominujący (podobnie jak wprowadzony w Papui przez Australijczyków), ściągany z karty osobistej chipowej. Wtedy kasowniki, liczniki itp mogłyby mieć charakter kas fiskalnych. To załatwiłoby następną sprawę:
- ewidencja - dowodem chipowym z bazą danych i organizacją dostępu na wzór estoński. PESEL(2) jako jedyny numer (zamiast obecnego PESEL, NIP, nr dow. osob, nr prawa jazdy, nr paszportu, książeczki rencisty, pozwolenia na broń, książeczki ubezpieczeniowej itp. Przecież te wszystkie numery określają tylko, że ja to ja. Może nawet stały fragment numeru rejestracyjnego moich samochodów (np w USA nr jest przypisany do właściciela a nie do samochodu, po sprzedaży odkręca się go). Sądzę, że dodając jeszcze jedną cyfrę można byłoby zlikwidować również REGON.
Oczywiście np lekarz miałby dostęp do danych z karty choroby po wbiciu swojego PINu i po odczycie z mojego chipa. Nie miałby dostępu do innych danych. Każde udostępnienie moich danych powinno być określone przepisem i do mojego wglądu -kto, kiedy, dlaczego, i na jakiej podstawie prawnej tam zaglądał, co go interesowało. Zgodnie z liberalną podmiotowością jednostki. Oczywiście życzyłbym sobie redukcji innych głupot jak obowiązku meldunkowego, różnego rodzaju rejestracji itp.
- prawo i aparat wykonawczy powinien umożliwiać mi korzystanie z obywatelskich praw. Na tym powinna zasadzać się cała idea prawa cywilnego, na tym powinna zasadzać się idea pracy służb publicznych. Regulacje powinny dotyczyć jednie kolizji w korzystaniu z moich praw ze szkodą dla innych.
- administracja i organy przedstawicielskie powinny pracować na zasadzie pomocniczości. Powinna istnieć bezpośrednia odpowiedzialność karna i materialna decydentów za skutki decyzji.
- okręgi wyborcze jednomandatowe (wybieram człowieka nie partię). Sejm powinien stanowić reprezentację ugrupowań (o ile posłowie się w tej sprawie dogadają, w przypadku okręgów jednomandatowych może być różnie) a senat reprezentację terytorialną. Z tego wniosek, że każde województwo powinno mieć równą liczbę senatorów bez względu na zaludnienie. Sądzę, że wystarczyłoby 60 posłów i po dwóch senatorów z województwa.
Oczekiwałbym likwidacji powiatów i połączenia województw do liczby sześciu. Tak aby mogły podejmować samodzielną współpracę z Litwą Łotwą, Estonią, Białorusią, Słowacją, Czechami, okręgiem kaliningradzkim, landami niemieckimi, krajami bałkańskimi (tak zakładała reforma, nie wiem po co do niej doszło skoro zarzucono założenia).
To wizja liberała na urządzenie państwa, na moje otoczenie. Oczywiści miałem czas i okazje rozpracowywać to bardziej szczegółowo. Na swoje nieszczęście bo w Polsce nie odróżnia się prawicy od lewicy, konserwatyzmu od liberalizmu. Bywa że przeciwieństwem demokracji jest monarchia a republika bywa określana jako synonim demokracji i przeciwieństwo totalitaryzmu. Bałagan panie, bałagan w głowach. Do tego każdy jest katolikiem narodowo konserwatywnym społecznie lewicowym.
Całe szczęście, że Francuzi wymyślili koniaki. To jakoś pomaga przetrwać