Witam wszystkich,
Nie będę pisać, że jestem tu ?nowa?, bo to i tak widać, po co zasuwać offtopa na dzień dobry.
Po przeczytaniu tekstu oraz całej dyskusji z nim związanej, nasunęło mi sie kilka uwag i luźnych przemyśleń. Wszystko pogrupowałam w podpunktach. Czasem odnoszę się do cytatu z tekstu (cytat podany wytłuszczonym drukiem), czasami zaś ? do cytatu wziętego z Waszej dyskusji.
1. OdwagaW istocie we współczesnych czasach o wiele rzadziej znajdujemy się w sytuacjach w których walka jest konieczna. To może i zabrzmi jak tandetny truizm ? ale życie to walka. Dosłownie i w przenośni, o czym zresztą już na forum była mowa. Zresztą, przecież wszyscy dobrze o tym niestety wiedzą. W którymś wątku na tym forum ktoś (Viking?, sorry, nie pamiętam...) przyznał się, jak słodko i pokojowo żyło (żyje?) mu się w jednej z katowickich wiosek olimpijskich. O ile życie w zacisznym zakątku może być idyllą społeczną, o tyle życie w większej aglomeracji dość często jest niebezpieczne. Przykład z mojego ?zacisza?: w niektórych pociągach podmiejskich jest wesoło ? zorganizowane bandy oszczymurków na różne sposoby kroją lub próbują kroić wszystko wszystkim. Przy czym spełnienie życzeń tych specyficznych Robin Hoodów bynajmniej nie gwarantuje nietykalności cielesnej. Zdarzają się gwałty, zabójstwa, okaleczenia... Można zostać zaatakowanym zawsze i wszędzie, bez powodu.
Sagi (...) podają liczne przykłady ludzi, którzy dzięki odwadze, mimo trudności, zdecydowali się wziąć sprawy w swoje ręce, zrezygnować z wygodnego życia i opuścić ojczystą Skandynawie. Postanowili osiedlić się na niegościnnej Islandii, Grenlandii czy w nowo odkrytej Ameryce po to by zachować swą niezależność.Nie całkiem się z tym zgodzę. Jeżeli chodzi o warunki życia w Skandynawii epoki Wikingów ? nie były one bynajmniej sielskie i anielskie. Życie na pewno nie było ?wygodne?, ogólnie mówiąc. Źródła historyczne dotyczące wypraw wikingów podają jednoznacznie, że wyprawy te były przede wszystkim podyktowane ciężkimi warunkami życia na ojczystej ziemi. Z domu Wikingów wyganiało po prostu widmo biedy, głodu i pragnienie zdobycia środków na (trochę) lepsze i dostatniejsze, wygodniejsze życie. To samo dotyczy kolonizacji Islandii czy Grenlandii. BTW ? przykład Grenlandii pokazuje, jakimi specami od marketingu i reklamy byli Wikingowie ? zachęcanie współziomków do przesiedlenia się z całym dobytkiem na nader niegościnną i bynajmniej nie zieloną ziemię, nazywając ją GRENlandią, przypomina trochę szczelne owijanie nieciekawego produktu reklamą i pięknym opakowaniem, będącymi obietnicą spełnienia marzeń.
2. PrawdaDla przykładu kradzież jest uznawana za zło i w większości przypadków nim jest, jednakże gdy ktoś pozbawi matkę możliwości wyżywienia swojego dziecka uczciwą pracą wtedy kradzież jedzenia staje się jedyną dostępną możliwością przetrwania rodziny i jest jej prawem.Kradzież jest uznawana za zło. Przynajmniej kiedy jest popełniona na szkodę członków tej samej społeczności, rodziny, najbliższych, przyjaciół. Przy czym trzeba pamiętać, że to, do jakich rozmiarów dzisiaj rozszerzymy pojęcie ?naszej społeczności?, przeważnie niewiele ma wspólnego z tym, jak to funkcjonowało w tamtej odległej epoce (vide : oportunistyczne wyprawy łupieżcze Wikingów).
Gdy ktoś pozbawi matkę możliwości wyżywienia swojego dziecka uczciwą pracą, od tego, żeby zapewnić tejże matce pomoc ? jest przede wszystkim jej wspólnota, krewni, przyjaciele. Kradzież pozostaje kradzieżą, bez względu na okoliczności. Nie jest więc prawem, jest łamaniem prawa, co najwyżej smutną życiową koniecznością w sytuacji, kiedy opisywana w Twoim przykładzie matka nie ma oparcia absolutnie w nikim.
Dla Asatryjczyka postępowanie zgodne z prawdą i szlachetnością to uczciwość wobec siebie i innych, wobec naszych Bogów i tradycji a także wobec zobowiązań których się podjął. Co do uczciwości wobec innych ? zastanawiam się, jak dokładnie to widzisz. Zresztą, AFAIR została już poruszona kwestia podstępów, sztuczek i wszelkiego omamiania. Dla mnie osobiście ? bezwzględna uczciwość należy się nie wszystkim innym, jak leci, ale po pierwsze ? osobom, istotom, które są mi bliskie, z którymi czuję powinowactwo i które tę bliskość odwzajemniają. Po drugie ? w odniesieniu do osób obcych, zawsze stosuję zasadę ograniczonego zaufania ? patrzę na ręce i postępuję uczciwie do momentu, kiedy stwierdzę, że dana osoba nie gra ze mną fair.
3. HonorEddy i Sagi podają nam liczne przykłady ludzi i Bogów którzy postępowali zgodnie z honorem oraz tych dla których honor był nic nie znaczącym pojęciem.Właśnie ? przy okazji, po raz kolejny, widać, że nie chodziło po prostu o postępowanie zgodnie z honorem wobec absolutnie wszystkich, a jedynie wobec członków klanu/ rodziny/ wspólnoty.
Lucky napisał(a):
Choć sam uważam się znacznie bardziej za dyplomatę i negocjatora niż za wojownika zdecydowanie odrzucam jako niegodne zachowania typu otrucie kogoś, zdradzenie, wbicie mu sztyletu w plecy.
No cóż, ja też nie zamierzam nikogo truć czy zarzynać dźgając sztyletem w plecy. Chyba, że w znaczeniu przenośnym. Pytanie do Ciebie : czy naprawdę i konsekwentnie postępowałbyś uczciwie i honorowo wobec osoby, która nadużyła Twojego zaufania? Czy nie odpłaciłbyś nieprzyjaźnią? A może i zdradą?...
Lucky napisał(a):
Moje pojęcie honoru jest więc zupełnie inne niż w wydaniu Asatryjczyków.
Czy inne zawsze znaczy ? lepsze?... Może nie będę się niepotrzebnie rozpisywać, jak wysoko cenię sobie nowoczesnych dyplomatów i negocjatorów. I jakie mniemanie mam o ich poczuciu honoru.
4. WiernośćLucky napisał(a):
Zdrada w kontaktach damsko męskich jest czymś zupełnie innym niż zdrada kompana. To jest inna kategoria.
Nie. Dla mnie - zdrada to zdrada. ?W kontaktach damsko-męskich? ma być niby traktowana bardziej ulgowo? Dlaczego? Czy partner nie jest nie tylko kochankiem, najbliższą osobą, ale i przyjacielem, druhem, powiernikiem, na którego można liczyć w każdej sytuacji? Czy jest tylko wymienialnym i dowolnie zastępowalnym ?mięsem?, z którym można się jedynie pobawić w ?ciało-ciało, ciao-ciao??...
rawimir napisał(a):
agni napisał(a):
I ciagle nie wiem jak okrutnie traktowany byl zdradzajacy mezczyzna.
Mężczyzna nie zdradzał. Mężczyzna zdobywał. Wiec co się pytasz?
Według mojego słownika mitologii i symboliki nordyckiej, niejaki Agni (:lol:) z terenów dzisiejszej Szwecji ?zdobył? w Finlandii. I chciał nawet zdobycz swą oficjalnie poślubić. Jego żona, Skjalf, przykładnie obwiesiła go za to na drzewie, na swoim pięknym (i wytrzymałym) naszyjniku. BTW ? właśnie za to, że mu się zachciało poślubiać. Bo wszelkiego rodzaju konkubiny, kochanki itp. były wtedy tolerowane, AFAIK przynajmniej na terenie dzisiejszej Szwecji.
Tu przy okazji przypomnę ciekawostkę : według zapisków Adama z Bremy z roku 1075, rozwiązłość seksualna była surowo karana w Danii. Mężczyznom groziła za to kara śmierci, zaś kobiecie ? sprzedanie w niewolę. BTW : Kara śmierci groziła również za gwałt na dziewicy.
5. Samodyscyplina Osobiście określam tę cnotę po prostu jako ?umiar?. IMHO samodyscyplina to nie tylko ? umiar ?. Postawienie znaku równości między tymi dwoma pojęciami znacznie zawęża to pierwsze. Samodyscyplina to także wytrwałość w dążeniu do obranego sobie celu, upór w pokonywaniu przeszkód, często mozolne przezwyciężanie własnych ograniczeń...
6. GościnnośćGościnność jest udzieleniem schronienia osobie która aktualnie tego potrzebuje, podzielenie się z nią jedzeniem i miejscem przy ognisku. Może to być także pożyczenie pewnej sumy pieniędzy, podzielenie się papierosem czy też obrona słabszej osoby która jest poniżana w naszej obecności. W praktyce, jak sam napisałeś w chwilę potem ? nic na siłę, a zwłaszcza rezygnując z potrzeb własnych i osób nam najbliższych. I jeszcze kwestia pomocy osobom zupełnie obcym ? jak dla mnie ? mogę, ale nie muszę. Nie jestem błędnym rycerzem. Wszystko zależy od mojej kalkulacji ryzyka i zysku (niekoniecznie materialnego), ewentualnie od poczucia wspólnoty z daną osobą w konkretnej sytuacji. Ale to już kwestia IMHO bynajmniej nieuwarunkowana religijnie, a po prostu związana z ludzką naturą w ogóle.
7. PracowitośćJak już pisałeś (w temacie : Gościnność), Bogowie chętnie pomagają aktywnym. To jednak jeszcze nie powód, żeby twierdzić, że ?Bogowie nienawidzą leni?. Nienawidzą? Ależ skąd, oni po prostu pozostają głusi na ich jojczenia. Trochę jak w poincie makabrycznego dowcipu : ?Nie ma rączek ? nie ma ciasteczka.?