Świętosław napisał(a):
Cześć Keira!
1. Oczywiscie, że ruch celtycki jest silny w Wielkiej Brytanii, w końcu wyspy te można nawet uznać za kolebkę współczesnych Celtów - Walijczycy, Kornwalijczycy, Szkoci czy Irlandczycy to jak dla mnie stuprocentowi Celtowie (od razu zaznaczam, że wiem o osadnictwie Wikingów w tym rejonie). Nic dziwnego, że tam to jest takie silne.
Z tego co wyczytałam, Keira miała razej na myśli, że żaden z tych "Celtów" (na procenty spuśćmy litościwie kurtyne milczenia, bo również ich w wiekszym, czy mniejszym stopniu dotyczy mieszanie się etnosów), nie uwaza za śmieszne, że "niecelt" czci celtyckich bogów.
Cytuj:
2. Słabo znam ruch druidów, dlatego trudno mi jest polemizować w tej kwestii z Tobą - znam parę osób identyfikujących się z tą gałęzią "nowostarej religii" (znak autorski). Co mogę jednak zaznaczyć, Brytyjczycy (i tu znowu kwestia mentalności) zupełnie inaczej zapatrują się na większosć kwestii, do których my Polacy mamy zupełnie inne podejście. U nas tradycja narodowa utożsamiana jest z katolicyzmem. A jak to jest w Wielkiej Brytanii? Tam religia nie gra wcale większej roli w życiu mieszkańców (przynajmniej ja to tak oceniam). Polak powie, że religię każdy powinien jakąś u siebie przynajmniej określić (czy powiedzieć jestem agnostykiem, ateistą, poganinem, katolikiem wierzącym i niepraktykującym). Anglicy, których poznałem mówili po prostu "Nie jestem w ogóle religijny". Tak jak poznałem nacjonalistów walijskich, którzy paradoksalnie nie mówili po walijsku - w ogóle nie znali swojego macierzystego języka, swoją kulturę bardzo słabo, co na nasze warunki jest zwyczajnym paradoksem, bo kto powie, że Polak nacjonalista nie musi znać ojczystego jezyka i kultury?
W przypadku podejścia do religii Celtów, wydaje mi się jest podobnie. Ludzie z tamtego regionu w ogóle nie przywiązują wagi do tego typu kwestii. Od lat był to kraj gdzie różne plemiona toczyły walki i dla nich kwestie rasowo-plemienne po prostu nie mają znaczenia (by nie rzec nawet są na ogół potępiane).
Jak rozumiem, mówimy tu o stereotypach i wartościach rdzennych. Trudno się dziwić, że są one inne u Anglika, Irlandczyka czy Polaka. Każdy z nich identyfikuje się z inną grupą etniczną, a każdą z tych grup opisują inne autostereotypy i inne, wykształcone na przestrzeni dziejów wartości. Anglik może nie przywiązywać wagi do religii, bo on sam widzi się jako członek grupy dominującej- zdefiniuje się przez historię, imperializm, 5 o'clock, powściągliwość czy swoją tolerancję i przyzwolenie na multikulturowość w zarządzanym przez siebie państwie*. Irlandczyk z kolei będzie się trzymał religii, bo tylko ona mu została po wynaradawiającej dominacji Anglików. Język został wyrugowany, więc Irlandczyk jest Irlandczykiem ponieważ jest katolikiem. Nie wiem, co definiuje Walijczyka w oczach Walijczyków, ale nic dziwnego, ze jest to inna sfera niż w wypadku Polaka. A Polak wcale nie zastanawia się nad religią. Polak, podobnie do Irlandczyka, ciągnie stereotyp wyhodowany w czasie zaborów, wierzy że jest katolikiem, W ODRÓŻNIENIU od prawoslawnych i protestanckich zaborców. To nie jest refleksyjny nacisk na zdefiniowanie religijności. To jest odróżnienie się od wroga, które pokutuje, mimo że nieco stracilo na aktualności.
Jeśli chodzi natomiast o kwestie obojętności czy "potępiania" poruszania kwestii etnicznych- ot, zwykła poprawność polityczna, reakcja obronna Anglików na potencjalne zagrożenie związane z odradzającą się etnicznością poszczególnych nacji Wielkiej Brytanii. Zauważ, że nawet jesli dotyczy to samych Anglików, to Walijczyków czy Szkotów już w dużo mniejszym stopniu (vide: walijski nacjonalista)
Cytuj:
2. Jak już pisałem pewene plemiona były tutaj - Celtowie zwłaszcza, ale zostali wyparci.
I co? Nagle po ludziach, kulturze, która zajmowala 3/4 kontynentu zrobiła się dziura? Byli- nie ma? Część została wybita, część zasymilowana przez różne ludy które przyszły na ich miejsce, część przetrwała w izolacji- ale ta asymilacja zawsze działa w dwie strony. Nawet zdominowana grupa zostawi po sobie jakiś ślad w kulturze silniejszego. Geny też pozostały, po prostu ich nosiciele przestali czuć łączność z Keltoi, a zaczęli z ich następcami.
Cytuj:
3. USA, Kanada, Australia i generalnie kraje kolonialne to już zupełnie inna historia ... Człowiek z Kennewick, Vinlandia i usilne próby stworzenia warunków europejskich na tamtejszym gruncie... bez komentarza.
Na temat człowieka z Kennewick nie będę się wypowiadać, bo nie mam pojęcia, co mu tam właściwie wybadano, poza tym, że mogl byc białym, Indianinem czy Ajnem. W sumie ciekawa kwestia, dziękuję, że mi podsunąłeś temat do grzebania. Natomiast istnienie Winlandu jest faktem. W historii Ameryki jest epizod osadnictwa wikinskiego, które po kilkudziesięciu (mam nadzieję, że mi się nie pomylilo zbytnio
) latach trwania upadło. Mam dziwne wrażenie, że obrażasz się na historię i próbujesz oceniać procesy, które się po prostu zdarzyły. Nie ma tu czego wartościować, pewne rzeczy się wydarzyły i były całkowicie poprawne z punktu widzenia ludzi, którzy byli głównymi aktorami tego dramatu. A cywilizacja europejska jest ekspansywna i nie jest z tego powodu ani dobra, ani zła. Po prostu ma taką cechę.
Cytuj:
4. Czy nikt nie odnosi się pogardliwie do religii Słowian? Kiedy ludziom mówię, że mój system to "słowiański eklektyzm" to często ludzie się krzywią ... Nie raz nawet się ze mnie śmiali (zaznaczam, że sami odnosili się do wierzeń Wikingów czy Celtów). Ponadto kiedy otworzysz przeciętny podręcznik eklektycznej wicca, zwróć uwagę, ciagle masz wymieniony: panteon bogów celtyckich, germańskich, greckich, rzymskich, egipskich, hinduskich, babilońskich. A ile z tych publikacji wspomina coś o Słowianach?
Może skrzywienie wynika z połączenia eklektyzmu ze słowianskością? Jakby mi ktoś powiedział, że jestem celtyckim eklektykiem, nordyckm eklektykiem czy jakuckim eklektykiem to też bym na niego dziwnie patrzyła. A każda z tych grup jakoś wpłynęła na mój system wierzeń. Jestem po prostu poganką i wtedy śmieją się tylko ludzie ograniczeni. A tych to ja mam w głębokim poważaniu
.
Natomiast co do podręczników do wicca eklektycznej- pisane są przez ludzi z tzw. Zachodu, na zachodnich wzorcach. Zachód nie zna słowiańszczyzny, bo słowiańszczyzna się nie eksportuje. Mam wrażenie, że wśród szerokich mas ludu wciąż jeszcze pokutuje przekonanie, że co "nasze" to "badziewne". Szary Polak nie będzie "sprzedawał" słowiańskości na zachodzie, bo wciąż mamy ogólnonarodowy kompleks. Za tym idą polscy badacze, którzy są mało publikowani, bo slowiańszczyzna nie jest "ciekawa". Nie jest "ciekawa" bo ma kompleks i się nie reklamuje.... I tak w kółko
Powoli się to zmienia, wiec może za kilkanaście lat znajdziesz w podręczniku wicca eklektycznego wzmiankę o Perunie i Perperunie. I zapewne będą to takie brednie, że zatęsknisz za czasami, kiedy słowiańskich bogów zostawiano w spokoju
-------
*nie jestem Anglikiem, nie robiłam badań, podane przykłady są tylko zgadywaniem na podstawie moich własnych stereotypów.