Anno, powiem Ci trochę o wrzosie, jeśli Cię on interesuje, bo jestem silnie związana z tą rośliną.
Rozbieżność między tym, co słyszałaś o wrzosie, a tym, co Ci tu teraz wszyscy piszemy, wynika głównie z różnic kulturowych, chociaż - co ciekawe - konotacje polskie i brytyjskie są podobne, acz zupełnie inaczej interpretowane.
Zarówno w słowiańskiej, jak i celtyckiej kulturze wrzos jest rośliną chtoniczną. Na słowiańszczyźnie oznacza to bardziej śmierć, i błąkające się po świecie dusze (nieszczęsne, stąd pech), bo wrzos rośnie rozlegle po miejscach odludnych. Lesza opowiadała mi też, że rodzimowiercy wrzosu nigdy nie składają w ofierze, chyba że jako kadzidło na Dziady, zresztą ona lepiej się wypowie. Wrzos (zresztą daleko, ale jednak, spokrewniony z cyprysowatymi i cisowatymi, kolejnymi europejskimi roślinami chtonicznymi).
U Celtów natomiast wrzos jest bardziej związany z Innym Światem, a więc nie tyle samą śmiercią, co wszystkim, co ukryte - a to stąd, że rośnie gęsto zwłaszcza na wzgórzach, które są miejscami szczególnymi i bardzo magicznymi, znacząc wejścia na drugą stronę. Pod wrzosowymi wzgórzami mieli żyć zepchnięci do podziemi Tuatha de Danann (potem elfy). Znalezienie białego wrzosu jest w Szkocji, podobnie jak w Anglii, potężnym znakiem i zaproszeniem do Innego Świata, miał też znaczyć początek powołania druidzkiego.
Zgadzam się natomiast z przedmówcami, że najważniejsza jest Twoja osobista relacja z rośliną. Jednak tradycyjnie magiczne rośliny są dodatkowo symbolami wskazującymi na sprawy, którym warto się przyjrzeć.
W Wielkopolsce, gdzie brałam ślub, zażyczyłam sobie bukiet z wrzosu i wianek wrzosowy na głowę u lokalnej kwiaciarki. Popatrzyła na mnie poważnie (serio serio poważnie), i po chwili milczenia odpowiedziała stanowczo, że nie zrobi mi bukietu ślubnego z wrzosu (tak bardzo była przekonana o jego pechowości -miał sprowadzać śmierć na młode małżeństwa). Dała się ostatecznie przekonać tylko dlatego, że powiedziałam jej o celtyckiej tradycji i zapewniłam, że taką właśnie wyznaję. Wtedy uśmiechnęła się i poszła po wrzos, jakby stracił nagle całą swoją złowrogą moc.