Widzę ze ten temat wraca jak bumerang - Kobiety i Asatru
Jak było kiedyś „w dawnych dobrych czasach“;), myślę ze wiemy to z grubsza już wszyscy.
Jest to opisane w artykule podlinkowanym na poczatku tematu przez Vikinga, a i ja sam pisałem o tym w miarę obszernie w wątku "Odynista poszukiwany“.
A nad tym jak wygląda to teraz, proponuje zastanowić się wspólnie.
Pisałem tez kiedys jakie w Asatru jest miejsce i rola kobiet. Ze są one dokładnie takie same jak w naszym współczesnym społeczeństwie. Kobieta sama decyduje kim chce być i wybiera sobie taką rolę w jakiej się najlepiej czuje, by móc się samorealizować.
W teraźniejszym świecie (przynajmniej tym "zachodnim"- przepraszam ze tak to podkreślam, ale tu przede wszystkim funkcjonuja rodziny Asatru ) kobiety maja takie same prawa, "przywileje" i obowiązki jak i mężczyźni. Tak samo jest i w kręgu naszej religii. Bo i dlaczego miałoby być inaczej. Asatru jest współczesna religia dla współczesnych ludzi, dla ludzi żyjących tu i teraz. A normy etyczne ktore propaguje i jej zasady sa tak samo aktualne teraz jak i byly przed wiekami.
No bo powiedzcie same, drogie Panie, ktora z asatryjskich cnot, mialaby byc tylko meska?
1.Odwaga
2.Prawdomówność
3.Honor
4.Wierność
5.Dyscyplina
6.Gościnność
7.Pracowitość
8.Niezależność
9.Wytrwałość
Sa to cechy ogolnoludzke ktore kazdy moze kultywowac, bez wzgledu na wiek, plec,rase, kolor skory, czy orientacje seksualna.
Wiec jesli to nie pojecia etyczne naszej wiary sa temu "winne" ze Asatru jest postrzegane jako religia typowo meska, religia dla wojownikow - to moze jest to wlasnie sama religia, sami bogowie ktorach czcimy?
Moze to nordycki panteon wysuwa te wojowniczosc na pierwszy plan?
Mamy tu Odyna, Thora, Tyra - owszem wojowniczych, ale majacych tez inne, nie mniej wazne cechy, nie majace z wojna nic wspolnego.Bo symbolizuja oni tez madrosc, magie, poezje, przyjazn, bezpieczenstwo, prawo, sprawiedliwosc.
A co z boginiami w takim razie? Prosze bardzo-sa tu rowniez i boginie:
Freya to bogini milosci i plodnosci...i magii seidhr
Frigg, zona Odyna to patronka malzenstwa, rodziny i domu
Siff, zlotowlosa zona Thora, opiekujaca sie zbozowym urodzajem i...adopcja nowych czlonkow rodziny
Hmmm...nie wygląda to jakoś szowinistycznie męsko, prawda?
Może to jednak nie wierzenia religijne i obraz bogów, a jeszcze coś zupełnie innego jest tym co stworzyło stereotyp męskiej religii?
Tu podepre sie cytatem 3Jane – dlatego ze widze te sytuacje bardzo podobnie jak ona
3Jane napisał(a):
... wydaje mi się, że na wybór ścieżki duży wpływ mają stereotypy płciowe z popularnej kultury. Wielu ludzi chcąc nie chcąc jakoś tam się z nimi identyfikuje. Rezultat jest taki, że kiedy kobieta usłyszy o "religii czarownic", to zainteresuje się nią chętniej niż "religią wojowników". Dopiero zainteresowawszy się głębiej, odkrywa, że te stereotypy niekoniecznie są słuszne. Ale wtedy jest już w zasadzie Wiccanką.
Asatru może mieć mniej kobiet tylko dlatego, że mniej kobiet w ogóle je odkrywa (to samo z Wicca i mężczyznami). Nieważne jak było w przeszłości. Nieważne, jakie są naprawdę te religie. Ważne, że teraz, gdy kobieta myśli "chciałabym być potężna i niebezpieczna, ale wciąż akceptowalna społecznie i atrakcyjna dla mężczyzn" ma w myślach obraz czarownicy, a mężczyzna myślący to samo - obraz wojownika. A Wiccanie mają ksywkę "czarownice", a Asatryjczycy "Wikingowie".
….
I to jest wlasnie chyba to. Sterotypowe skojarzenia pojawiajace przy tematach dotyczacych Wikingow czy Germanow. Automatycznie czuje sie wrecz zapach dymu, stali i krwi.
Ale skad te steroetypy? Może to motyw walki i wojny powtarzający się w źródłach historycznych jak i mitologicznych. A jesli tak, to dlaczego akurat taki? Jesli chodzi o historie to bardzo upraszczajac mozna przyjac ze wojna byla narzedziem polityki i gospodarki, pozwalajacym mlodym i ekspansywnym spoleczenstwom, rozwijac sie kosztem slabszych sasiadow.A coz moglo bardziej rozgrzac wyobraznie mlodych ludzi, zadnych czynu, niz opowiesci o bohaterach, wielkich bitwach i wiecznej slawie?
Wyobrazmy sobie dlugi zimowy wieczor gdzies w X-cio wiecznej, polnocnej Europie.
W wielkim domu zebran, tlum ludzi swietuje z jakiejs okazji, - tak kiedys jak i dzisiaj, dyskusje, plotki, klotnie, rozmowy o rzeczach waznych i blahych. Rozochoceni biesiadnicy chca posluchac skalda. I jak myslicie, o czym taki skald owczas snul swe spiewne opowiesci? Czego chcieli sluchac zgromadzeni przy stole ludzie? Naznaczeni nieustanna walka o przetrwanie w malo przyjaznym klimacie, ciezka praca o wyrwanie nieurodzajnej ziemi jej plodow, okryci bliznami i okaleczeni w wielu bitwach? Czy chcieli sluchac o codziennym znoju, o gospodarstwie, o chorobach, o rodzeniu i wychowywaniu dzieci? O zwyklych zyciowych sprawach? Czy po to my dzisiaj (a przynajmniej wiekszosc z nas, dzisiejszych ludzi) chodzi do kina, teatru, na koncerty czy oddaje sie innym rozrywkom? Mysle ze nie. I ludzie owczesni nie roznili w tym od nas.
Tez chcieli sluchac kolorowych basni, o wielkich bohaterach, o bogach, o czynach prawdziwych i zmyslonych, o dalekich podrozach, fantastycznych stworach, o tym wszystkim co rozgrzewalo serce i umysl, podniecalo, kazalo z niecierpliwoscia czekac nowej wiosny.
I to wlasnie tylko "mocy" tych opowiesci zawdzieczamy, ze zachowaly sie w pamieci pokolen tak dlugo ,az ktos post factum mogl to spisac. Autentycznych zrodel pisanych ( nie liczac krotkich inskrypcji runicznych) z czasow „przedchrzescijanskich“ niestety nie posiadamy.
I wlasnie dlatego, moim skromnym zdaniem, tak postrzegani sa dawni „polnocni barbarzyncy“, tak jest i postrzegane wspolczesne Asatru. Brak oryginalnych bogatych zrodel pisanych ( w przeciwienstwie do kultury grecko-rzymskiej) i „przeklamania medialne“ powstale na przestrzeni wiekow na skutek ulotnosci nosnika ( przekaz ustny opisujacy najwazniejsze z punktu widzenia „przekazujacego“ aspekty danego zdarzenia czy przedzialu czasowego) spowodowaly ze to co najbardziej sie wrylo w "ogolnoludzka" pamiec - to nie obraz wikinga kupca, nie podroznika, nie rolnika, nie rzemieslnika, nie artysty, lecz krwawego bezlitosnego wojownika.
uff...
PS.
----------
Hakken napisał(a):
Myślę że problem wiar rodzimych min asatru (wbrew pozorom nie oftopuję ) w przyciąganiu do siebie kobiet polega właśnie na tym, że na pierwszy plan wyciągane są w nim właśnie wartości tradycyjne, przed którymi "buntowniczki" uciekają zamiast pokazania, że poganki z tych zgromadzeń mogą być kobietami wyzwolonymi i nowoczesnymi i że wiara się z tym nie kłóci, a wręcz wspiera niezależność i otwarty umysł.
ekhm...z moich obserwacji wynika, nie popartych oczywiscie zadnymi badaniami statystycznymi
ze im wieksza buntowniczka i wyzwolona feministka, tym bardziej szuka potem alfa-samca – no bo teraz moze sobie juz na to pozwolic
bez obawy meskiej szowinistycznej opartej na testosteronie dominacji
Vrede napisał(a):
Swego czasu na treningach krav-magi, powypominałam kilku facetom, że się za bardzo powstrzymują, żeby mi nie zrobić krzywdy (kilku innych z tym problemu nie miało). A efekt był taki, że część przemogła się dopiero po takim solidniejszym "chrzcie" (dotarło, że kobieta to nie szklanka) a część jednak nijak nie mogła. Wystraczyłoby więc trenować tylko z tymi osobami, które tego chcą - nic na siłę.
Ja osobiscie uwazam ( a mysle ze troche doswiadczenia w poruszonym przez Ciebie temacie mam )
ze niektore kobiety spodziewaja sie za wiele po sztukach walki. Jesli cwicza dla zdrowia, urody, figury, kondycji itp...to jest wszystko OK. Jesli zas mysla ze stana sie niezwyciezonymi fighterkami powalajacymi kazdego przeciwnika...to robia sobie tym niedzwiedzia przysluge, ryzykujac nie tylko zdrowiem ale zyciem. Gdy slysze od jakiejs milej pani ktora po kilku treningach mowi ze teraz to sobie spokojnie chodzi noca przez ciemny park, czego wczesniej nigdy nie robila, bo teraz trenujac sztuke X jest pewna siebie i wie ze da sobie rade– to rece mi opadaja, a jej „trenera“ sam chetnie bym do tego parku zaciagnal. I w ramach „otrzezwienia“ zapraszam ją na probna lekcje do swojego klubu. Ubieram taka delikwentke w helm i ochraniacze, a potem „namacalnie“ jej prezentuje jak wyglada atak srednio duzego faceta ( 100kg/190cm) i jakie ma szanse.
A raczej ze zadnych nie ma.
A cudowne i ponoc niezwykle skuteczne ciosy w szczegolnie czule miejsca ( oczy, krtan, krocze,kolana, nerki, kregoslup) na treningach tylko „markowane“ na podstawiajacym sie partnerze – jakos za cholere nie wychodza, a zwykle chamskie uderzenie meska piescia w damska glowe ( nawet chroniona helmem) konczy sie dla trafionej w ten sposob zawsze spotkaniem z ziemia.
OK. Koniec offtopu.
Znowu wyszedlem na damskiego boksera ;P
( ale jesli w ten sposob udalo mi sie chociaz jedna kobiete uratowac przed niewczesnym rozczarowaniem w chwili zagrozenia – to moge nim byc, ostatecznie ktos musi byc tym zlym, zeby „dobrzy“ lepiej sie czuli
)