Lucky, o ile doceniam pomysł zbadania poglądów forumowiczów na temat kluczowych spraw międzynarodowych, zwłaszcza związanych z bezpieczeństwem i przetrwaniem ludzkości czy nawet świata, o tyle śmiem zauważyć, że Twój zapał jako dyskutanta zaczął przerastać merytorykę wypowiedzi. W efekcie odchodzimy od meritum.
Widzę, że przekonywanie do swojej racji innych jest dla Ciebie ważne (nie mówię tego z ironią, pochwalam szczerą walkę o prowadzenie dyskursu do upadłego), pozwól jednak, że oddam Ci filozoficzną przysługę i zachęcę do zastanowienia się nad tym, co właściwie chciałbyś ludziom przekazać przez swoje wypowiedzi. Nie trudno bowiem zauważyć, że korzystasz z techniki przekonywania typowej osobom inteligentnym i lubiącym słowne potyczki: często serwować dowody na posiadanie specjalistycznej wiedzy (w Twoim przypadku informatyka) niedostępnej większości nawet wykształconych ludzi, przez co zyskiwać w oczach dyskutantów, a dzięki sporej, nieźle poukładanej erudycji i nienajgorszej logice - umiejętnie lawirować wokół tematów, w których posiada się względnie mniejszą lub nawet niewielką wiedzę.
Pozwolę zatem, chociaż zwykle tego nie robię, odpowiedzieć kontrą na Twój zwyczaj poprawiania dyskutantów w kwestiach pobocznych, ale będących Twoim konikiem, robiąc dokładnie to samo:
Cytuj:
Bomba atomowa to nie zabawka - wymaga specyficznych warunków przechowywania i konserwacji ( bardzo kosztownych zresztą, np. Niemcy mają spory problem z utrzymywaniem 300 głowic jeszcze z czasów zimnej wojny i szukają sposobu na pozbycie się problemu ).
Czy mogłabym prosić o źródło tej informacji inne niż onet.pl czy wikipedia.pl? Czy chodzi po prostu o stary arsenał amerykański, który częściowo zalega w RFN? Jeśli tak, zauważ, że chcą się go pozbyć WYŁĄCZNIE dlatego, że nie należy do nich - jednocześnie bowiem, co jest powszechnie wiadome i deklarowane przez niemiecki MSZ, RFN jest głównym światowym aspirantem (obok Japonii) do stania się legalnym supermocarstwem jądrowym, na co co roku poświęca coraz więcej pieniędzy (także koszty przyszłego składowania są wpisane w oficjalny plan strategiczny i nikt się tym zawrotnym sumom nie dziwi).
Cytuj:
Jednak zasady ustanowione przez organizacje ponadnarodowe i za obopólną zgodą, jak ONZ są szanowane.
ONZ nie jest organizacją ponadnarodową, tylko międzynarodową - nie prowadzi się też w jej strukturach porozumień bilateralnych, tylko multilateralne. Jak Rawimir zauważył, i co wyczytasz także w linkowanej przez Ciebie KNZ, i co potwierdza doktryna i judykatura prawa międzynarodowego, zasady te są szanowane z powodu interesu państw, a nie z powodu mocy wiążącej jakichkolwiek porozumień, ponieważ materialne źródła prawa międzynarodowego publicznego leżą w woli równych-suwerennych państw i w niczym więcej.
Cytuj:
Np. do czasu sprawy z Abchazją i Osetią ( i incydentu z Persją ) nikt nie odważył się podważyć onz'owskiej zasady integralności terytorialnej.
Podważanie zasady integralności terytorialnej (a właściwie mówisz tu o zasadzie nieingerencji w sprawy wewnętrzne państwa trzeciego) jest od lat praktykowane przez kilka państw, w czym prym wiodą Stany Zjednoczone. Pomijając amerykańską nerwicę bezpieczeństwa własnego, pierwszy raz zasada ta została znacząco przeinterpretowana, gdy USA powołały się na naruszanie norm ius cogens (w tym praw człowieka) w tzw państwach upadłych i zbójeckich, do których zaliczyły sobie Irak. Interwencja w Iraku, przypominam, nie miała mandatu RB i była klasycznym przypadkiem współczesnego naruszenia integralności terytorialnej.
Cytuj:
Zwróć uwagę, że w obu przypadkach chodziło o mniejszość etniczne. Gdyby doszło do zagarnięcia terenów przez agresora - zapewniam cię - świat zareagował by furią.
Właśnie dlatego poprawiam, że chodziło o zasadę nieingerencji - równie ważną i będącą konstytucyjną zasadą NZ, co nienaruszanie integralności. Jaka była furia świata, sami widzieliśmy. Każda sytuacja międzynarodowa to sieć tak zawiłych układów i sił grup interesów, że nawet najbardziej rasowy strateg korzysta z umysłów całego sztabu profesjonalistów ze sprytem czy erudycją Lucky'ego, aby móc napisać choćby jedną trafną prognozę.
Cytuj:
Izolacja ekonomiczna i status persona nongrata dla każdego obywatela kraju wszędzie jest w stanie wykończyć każdy kraj i narazić na zamieszki wewnętrzne prowadzące do obalenia rządu każde państwo - nawet komunistyczną dyktaturę, jak w Korei Południowej.
Po pierwsze - status persona non grata dotyczy tylko przedstawicieli misji dyplomatycznych. Po drugie - jeśli jest jakieś państwo będące na wyczerpaniu z powodu efektywnej izolacji (oraz utopijnej ideologii autarkii), to jest nim Korea Północna. Społeczeństwo tego kraju od kilkunastu lat żyje niemal wyłącznie z pomocy humanitarnej, i jest to pierwszy tego typu przypadek w historii. Scenariusz upadłej, ale działającej, Somalii nie powtórzy się w Korei - w Korei autarkia będzie trwała, póki nie zeżre własnych obywateli, w Somalii władza upadła, za to powstał jedyny na świecie idealnie nieskrępowany wolny rynek.
To, że lud koreański nie podnosi ręki na rząd, który całość budżetu państwowego przeznacza na rozwój absurdalnego programu jądrowego i utrzymywanie gigantycznej piechoty, za cenę dostawy wody i prądu dla swoich ludzi, jest fenomenem historycznym.
Cytuj:
Tylko jest jeden drobiazg - ONZ została powołana 24 października 1945 roku, a idea jej powstania zrodziła się w 1943 roku, czyli przed wybuchem drugiej Wojny Światowej.
W którym roku wybuchła II wojna światowa Twoim zdaniem?
Odniosę się tylko krótko do Twojego wywodu o ONZ-cie. Pięknie, że potrafiłeś zreferować tak sprawnie wszystkie porozumienia składające się na zręby tego systemu, ale dowodzenie, że dopiero ONZ wprowadził zakaz używania siły w stosunkach międzynarodowych, a więc po II wojnie światowej, jest niestety niesłuszne. Pierwszą konwencją międzynarodową (zaznaczam - konwencją, a nie deklaracją), podpisaną i ratyfikowaną, o powszechny, zakazie używania siły w SM był Pakt Brianda-Kelloga z 1927r., podpisany również przez Niemcy. Był to prawnie-wiążący akt, podpisany poza Ligą Narodów, a więc nie jako wynik międzynarodowej kurtuazji i wyraz "dobrej woli państw miłujących pokój", tylko jako hard-law konkretnych, realistycznych graczy SM. A i tak poszedł się kochać. Ach, rebus sic stantibus!
Tyle mojego wymądrzania się - trochę złośliwie, przyznaję, jako że właśnie wróciłam z oblanego pewnie egzaminu z Prawa międzynarodowego publicznego, które - mimo przestudiowania tysiąca traktatów - wciąż pozostaje zagadką. I to nie tylko dla mnie.
Ale hej, postawiłabym tu inne pytanie: czy możliwy jest nowy wyścig zbrojeń? Bo to wyścig właśnie, jako spirala strachu w sytuacji otwartej, agresywnej walki o hegemonię (nie rywalizacji!) jest tym, czego powinniśmy się jako społeczność międzynarodowa obawiać. Ciekawe też są wasze intuicje strategiczne - że system pewności, choćby pewności zagłady, jest stabilniejszy i paradoksalnie tworzy solidne podstawy dla pokoju. To trafne spostrzeżenie, ale to, co obecnie martwi strategów i analityków to rozwój sytuacji w warunkach wielobiegunowości supermocarstw i asymetrycznych graczy, jak i wejście do teatru wojny podmiotów pozapaństwowych, w tym niesymetrycznych (np. organizacje terrorystyczne). To zupełnie inne warunki niż system dwubiegunowej rywalizacji ZSRR-USA, a co za tym idzie - nie ma już pewności i stabilności właściwej dychotomii.