Nuit, piękny pomysł.
Kocie, w Polsce chyba faktycznie jest to tabu. Byłam w dziwnej sytuacji, gdy po śmierci mojej mamy, a potem babci, zostałam w wieku 12 lat sama z tatą i młodszym bratem. Dojrzewałam sama, trochę przestraszona, a gdy dostałam menarche było mi bardzo smutno. Czułam, że chciałabym bardzo komuś o tym powiedzieć, dowiedzieć się więcej, wysłuchać kogoś, kto by mi to wyjaśnił. Kilka dni zbierałam się na to, by pójść z tym do taty Szkota.
Tym bardziej sytuacja była kłopotliwa, że wychowując się już kilka dobrych lat w Polsce, nie znałam angielskiego określenia na miesiączkę, i nie miałam pojęcia jak mu to wytłumaczyć.
Więc podeszłam i zawstydzona śmiertelnie powiedziałam, że dostałam "what young girls in my age usually get" (to, co młode dziewczyny w moim wieku zwykle dostają). Nie wiem czy mogłam to wyrazić bardziej enigmatycznie
Jakież było moje zdziwienie, gdy tata natychmiast skojarzył, wziął mnie w ramiona i pogratulował stania się kobietą. Zrobił to bez cienia zażenowania, a wieczorem, gdy przyniósł mi wielki bukiet róż to ja poczułam się głupio, bo żadna z moich koleżanek nie została tak doceniona. Potem chodziłam już tylko dumna z siebie, a nie przestraszona własnym ciałem.
Nuit, brałam udział w obrzędzie słowiańskim - był to kobiecy odpowiednik postrzyżyn, przyjęcia do grona kobiet, choć dorosłej już pani, dawno po pierwszej miesiączce. Mimo to symbolika i atmosfera była bardzo wyraźna i udało się stworzyć niezapomnianą inicjację. Niestety wiedza o przebiegu ceremonii, zgodnie z obyczajem, nie jest przeznaczona dla uszu panów, dlatego powiem tylko ogólnie.
Jest to moment wejścia do społeczności, a więc w wydarzeniu uczestniczy dużo kobiet, nie tylko matka - chodzi o wprowadzenie w kobiecść, która ma wiele oblicz - były tam zarówno panny, młode matki, jak i starsze panie. Kobiety o północy rozpalają ogień dla dziewczyny. Składa się w ofierze symbole dojrzałości kobiety: jako strażniczki domowego ogniska (aby była panią w swoim domu) i jako matki ziemi, królowej (aby była odtąd panią swego losu). Podobnie jak chłopak podczas postrzyżyn, dziewczyna wybiera sobie samodzielnie imię, składa też w ofierze coś od siebie.
Noc upływa potem na wspólnych, nieskrępowanych śpiewach, pogadankach, chodzeniu po lesie, polach, mokradłach.
Myślę, że to piękna okazja, by dać córce drugie imię - zwłaszcza, jeśli pozwolisz jej samej wybrać. Zrozumie wtedy, że odpowiedzialność za swoją kobiecość trzeba podjąć na całe życie od chwili, którą wyznacza sama Przyroda, a nie my same. To ważna życiowa lekcja.