Karczmarz był zdziwiony. Nawet w Mieście Bram rzadko można było spotkać taką osobliwą grupę…A żeby dwie? Nie posiadał się ze zdziwienia. Jedna z tych grup siedziała u niego, „Pod Womitującym Smokiem”. Dziewka służebna właśnie podawała im zamówione napitki. Postawiła kufle i szklanice przed każdym… prócz tego dziwnego golema z czarnego żelaza, przybyłego z Tellurii. Karczmarz wiedział, że tam takie golemy zwą „Cyborgami”, a miast magii, „technika” jakowaś go napędza. Siedząca obok niego Gothka też pewnikiem stamtąd pochodziła, gdyż przy pasie miała tą osobliwą różdżkę gromów, co „pistolem” się zwie. Wyglądała zbyt ładnie na człeka, Galafron nie mogła jednak być, gdyż tam ich nie ma… Pozostała trójka jednak, ku cichej uldze Karczmarza, była z Arkadii, więc swojacy. Sylfan, łucznik pewnikiem, człek z mieczem przez plecy i demokina…Magiczka, gdyż właśnie gusła jakoweś czyniła. Jakby słyszała o czym myśli, odwróciła się do niego i popatrzyła mu w oczy. Jej kocie ślepia wydawały się być rozbawione strachem Karczmarza. Uśmiechnęła się, odsłaniając zębiska niczym u strzygi i usiadła znów plecami do Karczmarza, co przywitał westchnięciem ulgi. Sakramenckie Demokiny! A magicy jeszcze gorsi, w proch mogą zmienić czy błyskawicą zadek osmalić… Z mieszanymi odczuciami przyglądał się, jak magiczka mówi coś do Gothki, ta zaś wybucha śmiechem i zimnym, złym okiem spogląda na Karczmarza. Ten głośno przełknął ślinę. Już wolał, jak patrzyła na niego tamta… na szczęście byli inni klienci, więc mógł się nimi zająć, po za tym ta grupka – jeszcze – nikomu nie wadziła.
-Więc jak? Czekamy tu i czekamy, a ta cholera się gdzieś szlaja. – Blackrose nie posiadała się ze złości. Musi siedzieć w tym prymitywnym świecie, z jakimiś dziwnymi istotami za towarzyszy i w dodatku nie można się było nawet czego napić…chyba że tego czegoś, co miejscowi nazywają piwem, a smakowało jak pomyje. Zatęskniła do prawdziwego piwa, w domu, w Telgar.
- Według naszych danych Cavadreck powinna tu być – odparł jak zawsze analityczny HK-47 swoim nieco metalicznym głosem – brak danych. Nie wiem co robić – dodał ponuro
- Nie przejmuj się – uśmiechnęła się Gothka, chcąc jeszcze coś powiedzieć, lecz przerwał jej Glenwing – Może byś tak z łaski swojej powiedziała, po co tu jesteśmy? – mówił spokojnie, lecz dłoń odziana w czarną rękawicę mocno ściskała łuk. Choleryk.
- Ostaw, Spiczastouchy – odparł drwiąco człowiek zwący się Yaxa – byleby było tylko co zaszlachtować – uśmiechnął się paskudnie na myśl o tym. Demokina o imieniu Ts’Rang, prychnęła i spojrzała na obu mężczyzn. Nagle zaczęło im być gorąco.
- Ty będziesz pierwszy, Yaxa. A ty – wskazała na Blackrose, biorąc w szponiastą dłoń szklankę – mów. Gothka już chciała jej odpyskować, lecz się wstrzymała. Znała wprawdzie parę sztuczek i posiadała kilka przydatnych wszczepów, lecz w porównaniu z nią to było tyle, co nic.
- Dobra. Zacznę od początku. – wyjęła spluwę i zaczęła się nią bawić na stole – W tym mieście jest Upadła. Mamy ją zabić. Wzięła obstawę, po to jesteście wy – skinęła głową w stronę mężczyzn – włada magią lepiej niż ja, po to jesteś ty – wskazała na Ts’Rang. Ta pogardliwie spoglądając na pistolet zapytała – Sami nie mogliście tego zrobić? I co ona wam takiego zrobiła?
- Mogliśmy – Blackrose obdarzyła czarodziejkę morderczym spojrzeniem – tylko została ostrzeżona. A po za tym jest… niebezpieczna.
Karczmarz zbladł. Upadła! Władająca magią! Wyszedł zza lady, kroki swe kierując do drzwi. Wyszedł najszybciej jak zdołał, zostawiając karczmę w dłoniach żony i niezbyt bystrej, acz urodziwej dziewki służebnej. Wyszedł na ulicę…
Okno rozpadło się, fragmenty futryny i szklana sieczka posypały się na siedzących w środku. Ktoś zawył z bólu. Zaraz po tym przez wybite okno wpadł czarnobrody krasnolud, wywijając toporem.
Najszybciej zareagowała Blackrose. Cóż, bycie Homo Superior (i posiadanie wszczepu metabolizmu) zobowiązuje. Pistolet strzelił pociskiem szybszym niż myśl, trafiając między oczy . Łysa czaszka krasnoluda roztrysnęła się, barwiąc resztki futryny krwią i mózgiem, zaś fragmenty czaszki poleciały na ulicę. Lekko zaskoczona przystanęła na ułamek sekundy. Widziała, jak amunicja Glaser Safety Slug działa na mutantów w uliczkach i terrorystów w samolotach, ale nigdy na ozdoby trawnikowe w pomieszczeniach. Kucnęła, rzucając przez okno flashbanga, i zmieniła magazynek na solidną, wojskową penetrującą amunicję. Zza okna dobiegł przeraźliwy huk i błysk, oślepiający mimo zamkniętych oczy i odwróconej głowy. Taa… ludzki system nerwowy po prostu odmawia pracy po jednoczesnym bombardowaniu światłem i dźwiękiem o takim natężeniu. Potem można już wybierać jak raki z saka, nieważne, krasnali, terrorystów czy protestujących rolników. Wyskoczyła przez okno, niemal zderzając się z jakąś dziewczyną uzbrojoną w sztylety. Ta natychmiast zaatakowała.
HK-47 błyskawicznie wydobył karabin zza stołu, gdy tylko sensory potwierdziły, co się dzieje. Sylfan, który bazy danych zapamiętały jako Glenwinga leżał na ziemi, krwawiąc obficie. Jego towarzyszka walczyła z kobietą uzbrojoną w sztylety, co dawało jej 73.21% szans na zwycięstwo z nieuzbrojonym przeciwnikiem, jednak Blackrose potrafiła walczyć wręcz, co odwracało sytuację na jej stronę i dawało 87.56% na zwycięstwo. Obliczenia były słuszne: Gothka niemal natychmiast przewróciła na ziemię zabójczynię i zmiażdżyła jej tchawicę. O 5.23metra za nią stał mutant, którego wewnętrzne komputery nie poznały, niemal natychmiast jednak odrzucając tezę, iż to jest poszukiwana Cavadreck – mutant był samcem. HK-47 rozpoczął przechodzenie w tryb bojowy – z dłoni wysunęły się ostre jak brzytwy wolframowe szpony, na prawy czujnik wzrokowy nasunął się celownik bezpośrednio sprzężony z komputerami, a akumulatory ustawiły się na tryb szybkiego przesyłania energii. Uniósł karabin, a celownik nakazał mu strzelać w splot słoneczny, co z ewentualnym rozrzutem 3.214 radiusa spowoduje, że wszystkie pociski trafią w cel. Wcisnął spust i chmara wzbogaconych uranem ołowianych pocisków trafiła nieoznaczonego mutanta w pierś. Po idealnej serii zużywającej pół magazynka, HK-47 zauważył coś, z czym komputery nie potrafiły sobie poradzić. Nieoznaczony mutant wcale się nie przejmował pociskami, tylko wolno szedł w stronę Blackrose, utrzymywany na dystans przez serię cyborga i niezbyt silną, acz nieustępliwą magią Gothki, którą zauważyły sensory mistyczne. Cyborg przyszykował się do oddania następnej serii, gdy coś, czego nie zauważył, odrzuciło go to tyłu tak, że aż zawyły serwomotory.
Ts’Rang wyskoczyła przez okno zaraz po tym, jak określiła stan sylfana. Idiota, niemal sam podstawił łeb po topór, jednak dostał płazem, a ostrze tylko go drasnęło. To, co zobaczyła, było jednocześnie niesamowite i przerażające. Zwalista góra mięcha lekko promieniująca magią właśnie atakowała Blackrose a stojąca dalej postać składająca się chyba tylko z tłuszczu, emanacji i zgnilizny właśnie odrzuciła osobliwego golema w tył, gdzie zaplątał się w sznurkowe zasłonki zaplecza. „Dobra, tylko spokojnie. Najpierw jedno…” skoncentrowała wolę, tkając sieć magii. Powietrze zwinęło się w spiralę przed jej dłonią, po czym cisnęła falą telekinetycznej energii w mięśniaka. Nie poleciał daleko ale dało to szansę Gothce, na walkę… lub ucieczkę. Wybrała to pierwsze, bo zaczęła strzelać w mutanta, dość umiejętnie zaklinając pociski. „Potem drugie!” Odwróciła się w stronę czegoś, co, jak się domyśliła, było ową Cavadreck… po czym natychmiast skrzyżowała nadgarstki, osłaniając się przed energią, którą uderzyła mutantka. Była jakaś… spaczona. Jednak nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Prawą dłoń Ts’Rang zaczęły otaczać iskry. W pierwotnym okrzyku ekstatycznej grozy, strzeliła w Cavadreck srebrno-niebieskim strumieniem elektryczności, osmalającym jej palce i dłoń. Błyskawica jednak nie trafiła celu, tylko lodowy mur, który pojawił się na jej drodze. Powietrze wypełnił odgłos tłuczonego kryształu.
Yaxa nie miał dziś szczęścia. Nie dość, że niemal oślepiły go odłamki szkła, to potem oberwał przelatującym golemem. Trudno, w końcu przeżył. Po wydostaniu się na zewnątrz wyciągnął miecz z jaszczura. Ostrze wydawało się być zrobione z błękitnego kryształu… i tak było. Yaxa zaatakował najbliższy cel, czyli mutanta, obecnie krwawiącego lekko z kilku draśnięć, jakie zrobiła Blackrose swoją różdżką. Unosząc miecz nad głowę, Yaxa potężnie ciął, rozpruwając brzuch mutanta. Przecięte wnętrzności potwora wylały się na bruk, po czym zaczęły się ruszać. Ten zawył z bólu i uderzeniem łapy wytrącił wojownikowi broń, a trzewia zaczęły się owijać wokół niego. Yaxa nie był jednak pierwszym lepszym wojownikiem. Był Władcą Wojny. Miecz, leżący na ulicy, uniósł się i poleciał do dłoni Yaxy. Gdy tylko rękojeść z elektrum spoczęła w jego ręcę, oszczędnym cięciem odciął głowę mutantowi. Jego wnętrzności w spazmatycznym odruchu zacisnęły się na nim wyciskając z jego płuc resztki tchu, po czym zwiotczały. Yaxa opadł na ziemię, widząc jeszcze drugiego potwora znikającego w blasku magii. Blackrose patrzyła na to tylko ponuro, po czym mruknęła – Cóż, znowu nam zwiała…
W założeniu system ten miał być swoistym mostem między ograniczającymi wyobraźnię zasadami D&D czy Warhammera, a nieograniczoną swobodą Świata Mroku. Jak to wyjdzie… Zobaczymy. Pamiętajcie jednak, że temu systemowi bliżej jest do gry narracyjnej niż fabularnej. Widzisz? To są zasady (wskazanie kilkutomowej encyklopedii). Nie podoba się? Proszę(odgłos lecącej encyklopedii, Ew. wrzask bólu kogoś na dole). Uuups… W każdym razie wiesz, o co chodzi.
System ten jest trochę, jakby to powiedzieć… nietuzinkowy. Czytaliście opowiadanie na wstępie? Właśnie. Prócz połączenia trzech światów(i innych „zabawnych” rzeczy), jest coś jeszcze, co odróżnia ten system od innych. Jest to system w konwencji dusk-realm - chyba pierwszy taki. W dusk-realm nie ma czegoś "bo tak". Wszystko musi być wytłumaczone, albo mieć solidne podstawy - naukowe, logiczne, czy metafizyczne.
Tak po za tym, bawcie się. Improwizujcie. Opisujcie. Tańczcie na stole, zamiast rzucać na umiejętność. I, oczywiście, BAWCIE SIĘ.
Amen. I kropka.
I jak, podoba się wam?
P.S. Kroczący w Cieniu - Powrót Węża
nie było mnie jakiś czas, dlatego to opowiadanko zamiast wstępu, tak, na przeprosiny.
Panie Hajdamaka... Pan wie, o co chodzi ;P