Accolon napisał(a):
Swoją drogą, Annelie, nie sądzisz, że ksiązki Ann Moury są dużo sensowniejsze od twórczości Scotta Cunninghama?
Wiesz co, one sa inne. Gdyby Cunnigham zatytulowal swoja ksiazke inaczej, mysle ze nie byloby wokol niej takiej burzy. Bo dla mnie cwiczenia na wizualizcje, opis medytacji, czy magii zywiolow i tego typu rzeczy sa w ksiazkach S. Cunnighama calkiem ok. Problem polegal jak wiadomo na tym ze to nie jest BTW. Mimo ze on chyba byl BTW, z tego co wiem.
No ale na pewno jego ksiazki przemowily do mnie mniej niz ksiazki Ann Moury. Ona pisala jakos tak blizej, od serca, sporo piszac o swojej rodzinnej tradycji, wiec w pewnym sensie pokazywala tez ze sa inne drogi, ktore nie nazywaja sie Wicca a sa tak samo piekne i wartosciowe.
Driada, ty eklektyczny eklektyku :D ja czytalam te same ksiazki w sumie. Spiral Dance bylo troche zbyt milutkie, Wicca Crowley troche zbyt 'jungowskie' choc obie fajne i wartosciowe. Do Heart of Wicca jak juz gdzies kiedys pisalam mam sentyment bo byla pierwsza nie-fluffy ksiazka o tradycji, mimo ze nie do konca o BTW.
Takie nie typowo ksiazkowe inspiracje to dla mnie tez muzyka, mitologia, rozmowy z ludzmi i przede wszystki bycie w naturze, w gorach, w lesie, nad jeziorem. Bez tego nie wyobrazam sobie w sumie poganskiej sciezki :)