Witam,
Marta Małgorzata napisał(a):
Jednak kierowanie się opisami Grimassiego, który by dodać czarownictwu powagi starożytności nieco nagina fakty i niekiedy puszcza wodze wyobraźni, nawet w tym polecanym przez Accolona "Czarostwie - Tajemnej Tradycji", świadczy troszkę o myśleniu życzeniowym, a niekoniecznie o kierowaniu się w ocenie zjawisk własnym rozumem.
Chciał bym bardzo jasno podkreślić, że mam do twórczości Pana Grimassi bardzo dużo zastrzeżeń. Jego kłamstewka i manipulacje związane z rzekomą przynależnością do Stregherii to tylko jedno z tych zastrzeżeń. Wiem, że cytowanie samego siebie trąci megalomanią, ale chciałem przytoczyć swoją recenzję „Czarostwa: Tajemnej tradycji”:
"„Czarostwo: Tajemna tradycja” była pierwszą sensowną książką jaką swego czasu przeczytałem na temat Czarownictwa. Oczywiście nie była ona dostępna, jak teraz w języku polskim. Pamiętam, że przywiozła ją wtedy z Anglii moja koleżanka. Książkę czytałem z wypiekami na twarzy i nawet robiłem notatki, co rzadko kiedy mi się zdarza. Pomyślałem, że warto wykorzystać okazję, jaką niewątpliwie jest wydanie tej książki w języku polskim i przeczytać ją poraz drugi. Po części by sprawdzić jak ją odbiorę po latach.
Przede wszystkim czytając książkę od razu da się zauważyć, że autor Wiccaninem nie jest. Sam zresztą się do tego pośrednio przyznaje, gdy pośród licznych tradycji do których był inicjowany nie wymienia żadnej tradycji wiccańskiej. Nie sądzę bowiem by Brittic Wicca, czy Tradycje Pictish - Gaelic, czy włoska miały z Wicca zbyt wiele wspólnego. Stąd pewnie wynika brak zrozumienia autora, że podstawą Wicca jest jej różnorodność. Próba zuniwersalizowania mitu Koła Roku podjęta przez autora nie ma więc sensu. Tym bardziej, że autor, nie będąc Wiccaninem, stara się umieścić w owym micie wytłumaczenie takich nazw Sabatów, jak Ostara, czy Mabon, które przez Wiccan używane są opcjonalnie, jeśli w ogóle. Grimassi sugeruje chociażby, że postać Mabona jest integralną częścią wiccańskiej tradycji, kluczową dla zrozumienia znaczenia miejsca jakie zajmuje Równonoc Jesienna w obchodach Koła Roku. Grimassi ewidentnie nie zdaje sobie sprawy, że ten Sabat zaczął być określony mianem Mabon dopiero bodajże w latach siedemdziesiątych, czy nawet na początku osiemdziesiątych pośród amerykańskich neopogan. Jeśli nawet zaadoptowali ją niektórzy Wiccanie to i tak trudno ją określić jako integralną część wiccańskiej tradycji.
W Wicca nie było, nie ma i nigdy nie będzie jednego mitu dotyczącego Koła Roku. Każda linia inicjacyjna, ba, każdy coven interpretuje i rozbudowuje po swojemu zawarte w Księdze Cieni rytuały. Co więcej wiele covenów, w tym chociażby mój własny, co roku wybiera inną myśl przewodnią dla świętowania Koła Roku, co sprawia, że każdy obrót Koła jest jedyny w swoim rodzaju. Grimassi czyni na przykład integralną częścią swojego uniwersalnego mitu Koła Roku postacie Króla Dębu i Króla Ostrokrzewu. Jest to koncepcja, której nie ma w wiccańskiej Księdze Cieni. Pojawia się ona dopiero w „A Witches’ Bible. The Complete Witches’ Handbook” Janet i Stewarta Farrarów i jest, czego zresztą autorzy nigdy nie kryli, ich własnym pomysłem na to jak można urozmaicić i wzbogacić świętowanie Koła Roku. Zabawne, że akurat tej książki Grimassi nie umieszcza w imponującej bibliografii zamieszczonej w anglojęzycznym wydaniu „Czarostwa: Tajemnej tradycji”.
Słabą stroną książki jest też nieśmiała próba polemiki Ravena Grimassiego z Ronaldem Huttonem, autorem książki „The Triumph of the Moon: A History of Modern Pagan Witchcraft”. Grimassi chyba uważnie tej książki nie przeczytał, albo co gorsza zupełnie jej nie zrozumiał. Hutton stawia w niej tezę, że na podstawie dostępnych dowodów nie można stwierdzić, że Czarownictwo jest sekretnym misteryjnym kultem przetrwałym z epoki neolitu. Pisze też, że autorzy, który tak twierdzili zazwyczaj posługiwali się wyjętymi z kontekstu przykładami, często natury incydentalnej, z których czynili regułę ignorując przy tym dziesiątki innych źródeł, które ewidentnie ich tezom przeczyły. Grimassi, krytykuje koncepcje Huttona dokładnie w ten sam nienaukowy sposób, który Hutton napiętnował w swojej książce. Zamiast podważyć tezy Huttona, które rzeczywiście mają sporo słabych punktów z zapałem godnym lepszej sprawy cytuje „Compedium Maleficarum” Francesco Maria Guazzo nie zadając sobie najwyraźniej trudu by sprawdzić, czy fantastyczne teorie włoskiego księdza na temat Czarownic potwierdzają jakiekolwiek inne źródła z szesnastego, bądź siedemnastego wieku.
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń uważam, że warto „Czarostwo: Tajemną tradycję”. Jest w niej wiele pomysłów wartych przemyślenia, a często zaadoptowania do własnych potrzeb. Dla mnie osobiście bardzo wartościowe okazały się rozważania autora na temat natury Bogów. Szczerze mówiąc nie spotkałem się z równie interesującymi koncepcjami w żadnej innej książce, którą dotąd czytałem."
Pozdrawiam serdecznie,
Accolon.