Międzynarodowa Federacja Pogańska
http://paganfederation.org/forum-pl/

Nauczyciel
http://paganfederation.org/forum-pl/viewtopic.php?f=8&t=370
Strona 1 z 5

Autor:  jezebell [ poniedziałek, 7 lipca 2008, 18:42 ]
Tytuł:  Nauczyciel

Witam :)

Ciekawi mnie skąd wiedzieliście że ten człowiek akurat ten nadaje się na waszego nauczyciela ? że on wam da ...hmm .. nauczy tego czego wam potrzeba, że będzie odpowiedni no i co najważniejsze że posiada wiedzę i umiejętności aby być nauczycielem , nie wydaje mi sie żeby można było stwierdzać to przy pierwszym bądź drugim spotkaniu to wychodzi pewnie w praktyce . Ciekawią mnie wasze doświadczenia i jak można ...mile widziane ,,porady ,, Zdaje sobie sprawę że to bardzo poważna decyzja która nie jako decyduje o naszym późniejszym rozwoju i jak bym kiedyś miała okazje podjąć decyzje chciał bym wybrać dobrze .
Słyszałam np. że najlepiej jest porostu obserwować czy jego słowa maja odzwierciedlenie w jego życiu ...jakim sam jest człowiekiem czy jego słowa nauki mają pokrycie z jego życiem . Za miesiąc wyjeżdżam za granice szkolić sie zawodowo i czuje ze będę miała szanse i na rozwój swojego wnętrza :)

Serdecznie pozdrawiam :))[/b]

Autor:  Enenna [ środa, 9 lipca 2008, 12:23 ]
Tytuł:  Re: Nauczyciel

Poczułam się od razu bardzo dobrze i naturalnie w towarzystwie moich starszych. Było to natychmiastowe dopasowanie. Jak z zakochaniem, tyle, że nie potrzebowałam czasu, żeby to poczuć.

Powiem może nieco z grubej rury, że w moim przypadku czuję rękę Bogini, która skierowała mnie dokładnie i od razu do ludzi, z którymi powinnam być. Nie musiałam się zastanawiac, porównywać, analizować. Od razu wszystko poszło dobrze i trwa już od paru lat.

Niekórzy powiadają, że nauczyciel i uczeń znają się z poprzednich żyć i rozpoznają się w tym. Mogą nie pamiętać, że już się znali, ale to czują.

Autor:  Albruna [ środa, 9 lipca 2008, 13:49 ]
Tytuł:  Re: Nauczyciel

Enenna napisał(a):
Niekórzy powiadają, że nauczyciel i uczeń znają się z poprzednich żyć i rozpoznają się w tym. Mogą nie pamiętać, że już się znali, ale to czują.


Swiete slowa... Slyszlam tez, ze podobno jesli uczen jest gotowy, to nauczyciel sam sie znajdzie.

Autor:  Sek'ach [ środa, 9 lipca 2008, 14:27 ]
Tytuł:  Re: Nauczyciel

Albruna napisał(a):
Swiete slowa... Slyszlam tez, ze podobno jesli uczen jest gotowy, to nauczyciel sam sie znajdzie.


Jeśli uczeń będzie siedział w domu i czekał, to nauczyciel nie będzie wiedział, gdzie szukać. :twisted: Ja bym to zmieniła na: jeśli uczeń jest gotowy, to nauczyciela znajdzie. :wink:

Autor:  agni [ środa, 9 lipca 2008, 15:06 ]
Tytuł: 

Wszyscy ktorzy pisali w tym watku wczesniej maja racje. Jesli jestes gotowa to na pewno odpowiednia osoba stanie na twej drodze ... w odpowiedniej chwili - co oczywiscie nie oznacza ze powinnas siedziec z zalozonymi rekami i czekac na pojawienie sie nauczyciela. Przed niektorymi stanie nauczyciel, kiedy sie tego nie spodziewaja i od razu wiedza ze to ta osoba, inni szukaja bardzo dlugo i analizuja kazdego potencjalnego kandydata. W kazdym wypadku w odpowiednim momencie jak spotkasz odpowiednia osobe - bedziesz po prostu wiedziala ze to na pewno ta. Z punktu widzenia nauczyciela bo przez lata prowadzilam swoj wlasny kowen i inicjowalam ludzi moge tez dodac ze - nauczyciel tez bedzie wiedzial ze to ty.

Ja nie wiedzialam o wicca wlasciwie nic kiedy poprosilam o inicjacje. Zrobilam to dlatego ze spotkalam wiccan i poczulam niesamowita wiez miedzy nimi oraz doswiadczylam rytualu z niesamowita energia - to wystarczylo zeby moje serce bylo calkowicie przekonane ze to droga dla mnie. Nie musialam sie namyslac i analizowac, po prostu czulam i jeszcze tego samego dnia poprosilam o inicjacje nawet nie myslac o nauczycielu (mieszkalam wtedy jeszcze w Polsce a wtedy nawet nikt o wicca tam nie slyszal). No i po inicjacji przez pewien czas bylam bez nauczyciela. Doputy dopuki bogini nie spotkala mnie z angielskim kowenem i tak pokierowala moim zyciem ze moglam sie do Anglii sprowadzic na stale. Kowen - najlepszy dla mnie - znalazl sie sam.

Autor:  Albruna [ środa, 9 lipca 2008, 15:15 ]
Tytuł:  Re: Nauczyciel

Driada napisał(a):
Ja bym to zmieniła na: jeśli uczeń jest gotowy, to nauczyciela znajdzie. :wink:


W sumie tez moze byc :) Chociaz ja jako "wiarek w przeznaczenie" uwazam, ze co ma wisiec nie utonie i jesli uczen bedzie mial spotkac swojego nauczyciela, to go spotka nawet w miejscu, w ktorym by sie go w ogole nie spodziewal. Oczywiscie oprocz gotowosci musi jeszcze miec chec odnalezienia nauczyciela (to zreszta tez jest czesc owej gotowosci ;) ) Ci, co wierza w przypadki powiedza: "Trafilem na niego przez przypadek", Ci co wiedza, ze przypadkow nie ma, beda wiedzieli, ze poprostu nadeszla odpowiednia pora, a bogowie czy duchowi przewodnicy ulatwiaja im zdanie i prowadza ich do slusznego celu. Ale niestety wszystko musi miec swoj czas i swoje miejsce, co zreszta nas smiertelnikow strasznie wkurza ;)

Autor:  Albruna [ środa, 9 lipca 2008, 15:32 ]
Tytuł: 

agni napisał(a):
... Przed niektorymi stanie nauczyciel, kiedy sie tego nie spodziewaja i od razu wiedza ze to ta osoba, inni szukaja bardzo dlugo i analizuja kazdego potencjalnego kandydata...


Wyslalam swojego posta nie czytajac Twojego, wiec jeszcze dorzuce jedno pytanie. Czy nie sadzisz Agni, ze owe szukanie nauczyciela latami i dlugie analizowanie zanim sie znajdzie odpowiednia osobe, jest takim wlasnie dojrzewaniem potrzebnym, aby osiagnac ta gotowosc na dalsza nauke? Moze dlatego tak jest, ze nauka (jak wszystko zreszta) jest cykliczna i podzielic ja mazna na okresy intensywnnej pracy jak i na te pozornie bierne, gdzie wiedza potrzebuje czasu, aby sie ulozyc i przetrawic i dopiero wtedy mozna uczyc sie dalej. W przeciwnym razie zrobilby sie balagan.

Autor:  agni [ środa, 9 lipca 2008, 20:19 ]
Tytuł: 

Masz calkowita racje Albruna. Szukanie nauczyciela to tez nauka i przygotowywanie sie. Piszac poprzedniego posta milam tez na mysli ze sa ludzie ktorzy beda miec zupelnie rozne podejscia do tego procesu tak jak beda miec zupelnie rozne charaktery. Sa ludzie ktorzy mysle raczej niz czuja i ludzie ktorzy czuja raczej niz mysla. sa tacy co rzuca sie w szeregi wicca bez namyslu i tacy ktorzy musza wszystko przemyslec. I sa koweny i nauczyciele ktorzy odpowiadaja tym roznym podejsciom i ludzkim charakterom.

Na przyklad w garenerianskiej tradycji nikt niczego n ie uczyl kandydata na kaplanke/kaplana az do inicjacji. Taka osoba nie mogla tez uczestniczyc w zadnych rytualach az do inicjacji. W Aleksandryjskiej tradycji osoby ktore czekaja na inicjacje dopuszczane byly do rytualow i musialy przejsc przez formalny trening przed inicjaja. A jeszcze w takiej tradycji mieszanej jak moja posunieto sie w strone zlotego srodka - dopuszcza sie dorytualow otwartych, uczy pewnych rzeczy ktore pomagaj potem w glebszym przezyciu rytualu ale nie wydaje sie wszystkich tajemnic a kandydatom na inicjacje pozostawia sie duzo do indywidualnego odkrywania. Sa arcykaplanki ktore trzymaja kowen zelazna reka i pouczaja czlonkow co robic i jak a sa kaplanki ktore uwazaja ze najlepiej jak wszyscy odkryja prawde samodzielnie i jedynie pomagaja i radza jesli zajdzie potrzeba. Sa arcykaplanki ktore kaza siebie sluchac i arcykaplanki ktore wola sluchac tego co mowia im czlonkowie kowenu i do tego co slysza dopasowuja nauke. Sa tacy nauczyciele ktorzy robia i jedno i drugie. Itp, itd.

Nauczyciele i koweny bywaja rozne ale wiadome jest jedno ze jesli zanjdziesz ten kowen ktory odpowiada twojej osobowosci to na pewno i oni i ty to odczujecie. To tyle na temat kowenu wiccanskiego w innyc tradycjach moze byc podobnie lub inaczej. Jestem ciekawa czy ktos na forum wie jak to bywa na innych poganskich sciezkach.

Autor:  Pyrrus [ poniedziałek, 14 lipca 2008, 00:17 ]
Tytuł: 

Zgadzam sie z przedmowcami piszacymi, iz wiez nalezy poczuc, odczuc niemal od razu. Wiele powaznych zyciowych decyzji podejmujemy kierujac sie naglym instynktem, impulsem. Zwolennicy dlugich przemyslen beda zgorszeni. Ale czy nagly impuls to przypadkiem nie intuicja? Czy przypadkiem nie jest tak, ze w nieswiadomosci wlasnie czekamy na ten moment, miejsce i czlowieka? Kto wie...
Ale odrebna i istotna kwestia jest przezwyciezenie uwarunkowan zyciowych. Kiedy jestes osoba mloda i bez zobowiazan to sprawa wydaje sie prosta - wchodze w to, bo czuje ze tego potrzebuje. I jesli tylko pieniedzy starcza realizuje sie wlasnie w tym. Zupelnie inna sprawa jest kiedy poszukujacym jest osoba troche starsza, majaca zalozona rodzine. Wowczas decyzja musi byc bardziej wywazona, dojrzala, bioraca pod uwage opinie "drugiej polowy". Najpierw ta osoba musi sama poczuc, ze to jest wlasnie to a potem przekonac do tego swoja zyciowa partnerke/partnera. Moze jest trudniej, ale jest gwarancja stabilnosci, stalosci.

Autor:  jezebell [ poniedziałek, 14 lipca 2008, 13:42 ]
Tytuł: 

,,Zupelnie inna sprawa jest kiedy poszukujacym jest osoba troche starsza, majaca zalozona rodzine. Wowczas decyzja musi byc bardziej wywazona, dojrzala, bioraca pod uwage opinie "drugiej polowy". Najpierw ta osoba musi sama poczuc, ze to jest wlasnie to a potem przekonac do tego swoja zyciowa partnerke/partnera. Moze jest trudniej, ale jest gwarancja stabilnosci, stalosci.,,

Z partnerem akurat nie mam wcale problemu jakoś dajemy rade z tym że no on nie jest katolikiem ..ma swoją wiarę przekonania ... często zdarza się nawet że mu towarzysze w jego spotkaniach jak nie są one jakoś zbytnio...dla zaawansowanych , oczywiście nie biorę udział w żadnych rytuałach,to nie dal mnie. Ja go wspieram on mnie ..nasze przekonania nie różnią sie zbytnio..więc ..no udało mi się :)
Co do nauczyciela ... czekam szukam jeżdżę i mam dobre przeczucia :)))

Autor:  Sheila [ wtorek, 15 lipca 2008, 01:24 ]
Tytuł: 

A tak trochę z innej beczki... jak się już znajdzie osobę, od której chcielibyśmy się uczyć, to jak z nią o tym porozmawiać?
"Błagam, nauczaj mnie mistrzu", czy raczej "Ej, stary, a może byś mnie inicjował?" Jakoś nie bardzo wyobrażam sobie ani jedną,, ani drugą wersję.

Autor:  Pyrrus [ środa, 16 lipca 2008, 00:37 ]
Tytuł: 

Sheila napisał(a):
A tak trochę z innej beczki... jak się już znajdzie osobę, od której chcielibyśmy się uczyć, to jak z nią o tym porozmawiać?
"Błagam, nauczaj mnie mistrzu", czy raczej "Ej, stary, a może byś mnie inicjował?" Jakoś nie bardzo wyobrażam sobie ani jedną,, ani drugą wersję.

czesc Sheila, kope lat :)

a w kwestii Twojej opinii. Mysle, ze jak juz tego kogos spotkasz to wszystko wyjdzie spontanicznie i pozytywnie. To kwestia nadawania na tych samych falach. Aczkolwiek unikalbym osob budujacych sztuczne bariery. W koncu kiedys macie stworzyc "rodzine" i wspolnie pracowac.

Ktos ma jakas opinie na ten temat?

Autor:  rawimir [ środa, 16 lipca 2008, 11:29 ]
Tytuł: 

Pyrrus napisał(a):
Sheila napisał(a):
A tak trochę z innej beczki... jak się już znajdzie osobę, od której chcielibyśmy się uczyć, to jak z nią o tym porozmawiać?


a w kwestii Twojej opinii. Mysle, ze jak juz tego kogos spotkasz to wszystko wyjdzie spontanicznie i pozytywnie. [...] W koncu kiedys macie stworzyc "rodzine" i wspolnie pracowac.

Ktos ma jakas opinie na ten temat?


Od ust mi to odjąłeś ;)

Autor:  Hajdamaka [ środa, 16 lipca 2008, 21:14 ]
Tytuł: 

Ale rodziny tez bywaja rozne. Skala jest wrecz baaaaardzo szeroka - od bezstresowego wychowania do calowania ojca w reke i mowienia Panie Ojcze (podobno cos takiego funkcjonuje w rodzinie B. Lindy).

Zreszta, uciekajac od metafor, hierarchia Mistrz - Uczen tez chyba zalezy od tradycji. Na pewno inaczej wyglada u syberyjskich szamanow, inaczej u buddystow, a jeszcze inaczej w europejskich kowenach.

Autor:  Mojmira [ środa, 16 lipca 2008, 23:09 ]
Tytuł: 

Pyrrus napisał(a):
Mysle, ze jak juz tego kogos spotkasz to wszystko wyjdzie spontanicznie i pozytywnie. [...] W koncu kiedys macie stworzyc "rodzine" i wspolnie pracowac.


Hajdamaka napisał(a):
Ale rodziny tez bywaja rozne. Skala jest wrecz baaaaardzo szeroka - od bezstresowego wychowania do calowania ojca w reke i mowienia Panie Ojcze


Wydaje mi się, że nie o to chodziło Pyrrusowi, kiedy pisał o rodzinie. On mówi o tworzeniu rodziny, czyli jakby o byciu właśnie tym ojcem/matką, którzy ją tworzą i decydują o jej kształcie, stosunkach w niej panujących. Ty natomast stawiasz się w pozycji dziecka, które na kształt rodziny ma niepomiernie mniejszy wpływ, ponieważ przeważnie nie ma prawa głosu w takich sprawach jak chociażby odnoszenie się do rodziców.
Wybierając osobę, z którą chcesz stworzyć rodzinę i którą "czujesz", że to właśnie ta, zwracasz uwagę, czy macie taką samą, a przynajmniej podobną jej wizję. To jest właśnie to nadawanie na tych samych falach. Jeśli tak jest, to i słowa oświadczyn przychodzą same do głowy i to takie, jakie pasują do tej dwójki ludzi i do sytuacji.

A teraz pytanie do Purrusa, czy dobrze zinterpretowałam wypowiedź :D

Autor:  Pyrrus [ czwartek, 17 lipca 2008, 15:54 ]
Tytuł: 

Hajdamaka napisał(a):
Ale rodziny tez bywaja rozne. Skala jest wrecz baaaaardzo szeroka - od bezstresowego wychowania do calowania ojca w reke i mowienia Panie Ojcze (podobno cos takiego funkcjonuje w rodzinie B. Lindy).

Zreszta, uciekajac od metafor, hierarchia Mistrz - Uczen tez chyba zalezy od tradycji. Na pewno inaczej wyglada u syberyjskich szamanow, inaczej u buddystow, a jeszcze inaczej w europejskich kowenach.

wszystko sie zgadza, rodziny sa rozne, ale w tej czesci forum przewaznie rozmawiamy o wicca, wiec sadzilem, ze nie musze niczego uscislac az tak mocno.
gratuluje szerokich zainteresowan: Linda - szamani

Autor:  Hajdamaka [ czwartek, 17 lipca 2008, 17:25 ]
Tytuł: 

Heh, fakt, tu mowa jest o BTW. Ale nie jestem inicjowany, Ty podejrzewam tez nie - wiec skad mozemy wiedziec jak to wyglada w tradycyjnych kowenach, tym bardziej, ze kowen kowenowi nie rowny? ;)
Juz sam system poszczegolnych inicjacji, zachowania tajemnicy itd moze prowadzic do bardzo scieslej hierarchizacji. Oczywiscie, nie musi.

Autor:  Aditi [ czwartek, 17 lipca 2008, 17:50 ]
Tytuł: 

Możliwe, że po prostu każdy trafia na takiego nauczyciela, jaki jest mu akurat potrzebny ;)

Autor:  Pyrrus [ czwartek, 17 lipca 2008, 20:59 ]
Tytuł: 

Hajdamaka napisał(a):
Heh, fakt, tu mowa jest o BTW. Ale nie jestem inicjowany, Ty podejrzewam tez nie - wiec skad mozemy wiedziec jak to wyglada w tradycyjnych kowenach, tym bardziej, ze kowen kowenowi nie rowny? ;)

nie no, czasami wystarczy porozmawiac z osoba inicjowana, nie wszystko w wicca jest tajemnica
Kowen kowenowi nierowny, z tym sie zgodze, wicca wewnatrze siebie jest nierowna.

Odpowiem teraz Mojmirze:
piszac "rodzina" mialem na mysli to, ze kowen jest suma osob ktore wspolpracuja, tworza energie podczas rytualow, dziela sie tym co jest do zrobienia, szanuja swoje zaangazowanie, wzajemnie pomagaja... nie jest to rodzina ale jest "rodzina". Szczegolow czy arcykaplanka kaze do siebie mowic "Mistrzyni" czy "Ela" ;) tego oczywiscie nie wiem. Ale chyba o takie szczegoly nie bedziemy sie spierac, bo spor stanie sie bizantyjski

Autor:  Mojmira [ czwartek, 17 lipca 2008, 21:37 ]
Tytuł: 

Pyrrus napisał(a):
piszac "rodzina" mialem na mysli to, ze kowen jest suma osob ktore wspolpracuja, tworza energie podczas rytualow, dziela sie tym co jest do zrobienia, szanuja swoje zaangazowanie, wzajemnie pomagaja... nie jest to rodzina ale jest "rodzina".


Ja starałam się zinterpretować Twoją wypowiedź o rodzinie w kontekście sposobu proszenia o inicjację, bo o to pytała Sheila pisząc:
Sheila napisał(a):
jak się już znajdzie osobę, od której chcielibyśmy się uczyć, to jak z nią o tym porozmawiać?
"Błagam, nauczaj mnie mistrzu", czy raczej "Ej, stary, a może byś mnie inicjował?"


Wybacz, jeżeli posunęłam się w niej za daleko, ale sama tak ją zrozumiałam, a poza tym osobiście właśnie tak na to patrzę, chociaż inicjowana oczywiście nie jestem.

Autor:  Pyrrus [ czwartek, 17 lipca 2008, 23:05 ]
Tytuł: 

Mojmira napisał(a):
Ja starałam się zinterpretować Twoją wypowiedź o rodzinie w kontekście sposobu proszenia o inicjację, bo o to pytała Sheila pisząc:
Sheila napisał(a):
jak się już znajdzie osobę, od której chcielibyśmy się uczyć, to jak z nią o tym porozmawiać?
"Błagam, nauczaj mnie mistrzu", czy raczej "Ej, stary, a może byś mnie inicjował?"


Wybacz, jeżeli posunęłam się w niej za daleko, ale sama tak ją zrozumiałam, a poza tym osobiście właśnie tak na to patrzę, chociaż inicjowana oczywiście nie jestem.


wiesz, troche celowo ucieklem od tego pytania, bo w zasadzie chyba jestesmy za malo kompetentni, zeby rozstrzygac czy spekulowac jak to poproszenie powinno wygladac czy jak wyglada. Poprzednio staralem sie wyrazic opinie, iz warunkiem dobrej wspolpracy, a przedtem inicjowania w kowenie musi byc zazebienie charakterow, opinii, zainteresowan, to co nazwalismy "nadawaniem na tej samej fali". Ale to tylko nasze przypuszczenia, pewnie co przypadek to inna historia i inny, moze podobny, sposob nawiazania kontaktu, poproszenia o inicjacje.

Jak to powinno wygladac? Skutecznie. Tak, abysmy my nadal chcieli byc inicjowani, a osoba starsza nadal chciala inicjowac. Nie mam kompetencji, zeby spekulowac 'jak' prosic. Ale mozemy podyskutowac 'o co' prosic. Czego wlasciwie oczekiwalibysmy od potencjalnego inicjujacego? Moze przeniesiemy dyskusje na ten tor?

Autor:  agni [ czwartek, 17 lipca 2008, 23:21 ]
Tytuł: 

Posiadanie kowenu ktory jest jak rodzina jest wspaniale i jest idealem do ktorego powinno sie dazyc bo magia i rytualy sa duzo silniejsze i glebsze jesli zrobione sa przez ludzi ktorzy polaczeni sa prawdziwymi magicznymi wiezami i silnym grupowym umyslem. Ale nie wszystkie koweny sa jak rodzina bo czesto ci ktorzy je tworza inicjuja ludzi bez wzgledu na to jaka z nimi odczuwaja wiez. Nie zawsze musi to byc problem bo czesto mimo poczatkowego braku wiezi jesli rytualy sa prawdziwym magicznym i duchowym przezyciem, w miare uplywu czasu taka wiez rozdzi sie pomiedzy czlonkami kowenu. Jelsi taka wiez sie nie zrodzi kowen prawdopodobnie sie rozpadnie. Ale magia w wydaniu wiccanskim laczy ludzi bardzo silnie.

Jesli uda sie storzyc kowen ktory jest jak rodzina to nie jest to zasluga tylko i wylacznie rodzicow. Osobiscie wierze ze zanim sie urodzimy na tym swiecie wybieramy sobie jakie zycie bedziemy mieli, jaka rodzine itp. Po urodzeniu nie pamietamy o tym ale ja zawsze myslalam ze ten wybor ktorego swiadomie dokonalam przed narodzinami byl dokonany z karmicznego punktu widzenia - 'co dla mnie bedzie dobre - nie zawsze latwe ale na pewno cos co mnie wzbogaci duchowo'. W kowenie tez osoby jeszcze nie inicjowane wybieraja kowen i rodzicow. Jelsi jest to trafny wybor to mozna byc pewnym ze rodzice tez takiego samego wyboru dokonali i obie stony sa zadowolone z tej sytuacji. Jesli spotkacie na swej drodze kowen z ktorym od razu czujecie sie jak rodzina wtedy wszystko jest proste i jak pisal Pyrrus slowa prosby o inicjacje znajda sie same. Jelsi znadzie sie kowen z ktorym moze nie czujecie tej wiezi ale z jakiegos powodu wydaje sie ze to jednak ten to trzeba sie zebrac na odwage i po prostu poprosic. Kazda arcykaplanka i arcykaplan kiedys byli tej samej sytuacji i wiedza jak czasami ciezko i niezrecznie poprosic o cos tak waznego. Wiec nawet jesli nagle zaczniecie sie jakac i cala prosba wyjdzie straszliwie nieskladnie to mozecie sie spodzieac pelnego zrozumienia z ich strony.

Autor:  Mojmira [ piątek, 18 lipca 2008, 00:07 ]
Tytuł: 

agni napisał(a):
Kazda arcykaplanka i arcykaplan kiedys byli tej samej sytuacji i wiedza jak czasami ciezko i niezrecznie poprosic o cos tak waznego.


Że jak ważne, to jedna sprawa, ale i pewnie wiedzą, że każdy boi się odmownej odpowiedzi. Jesteś może w stanie określić czy otrzymanie odpowiedzi odmownej jest częstym zjawiskiem? Nie pamiętam czy wyczytałam to na forum czy usłyszałam na konferencji, ale na pewno padło gdzieś stwierdzenie, że miejsc w kowenach jest zawsze mniej niż chętnych (nawet w Anglii) i niektórzy długo muszą szukać nim znajdą miejsce dla siebie.
No i jeśli już usłyszy się odpowiedź odmowną, to co potem? Czy idąc do kolejnej grupy musisz/powinnaś powiedzieć, że byłaś już gdzie indziej, ale cię nie przyjęto?

Autor:  agni [ piątek, 18 lipca 2008, 19:59 ]
Tytuł: 

Masz racje ze wiekszosc ludzi boi sie odmownej odpowiedzi i arcykaplani i arcykaplani zdaja sobie z tego doskonale sprawe. Ta niepewnosc z jednej strony i zebranie sie na odwage z drugiej strony sa wazna czescia procesu przedinicjacyjnego. I jesli sie ktos zdecyduej zaryzykowac to juz tym zyskuje sobie szacunek kowenu nawet jesli odpowiedz bedzie odmowna. Sciezka wiccanska jako sciezka duchowego rozwoju mimo ze nie wymaga godzinnych medytacji, umartwiania sie, izolacji itp jednak nie jest latwa. Wicca nie jest dla wszystkich i inicjowani powinni byc tylko ci ktorzy sa na prawde zdeterminowani ze jest to ich droga. Dlatego niczego sie nie ulatwia. Koweny nie ofiarowuja inicjacji nawet tym osobom o ktorych wiedza ze pasuja do kowenu a kowen do nich. Inicjatywa musi wyjsc od kandydata na inicjacje. Koweny nie powinny nawet dawac sygnalow ze jesli sie poprosi o inicjacje to zostanie sie przyjetym.

Trudno mi wiec odpowiedziec na twoje pytanie bo nie chce ani zniechecic ani ulatwic tego procesu. Jesli czujesz sie dobrze z odoba lub osobami w kowenie, czujesz ze nadajesz na tych samych falach a kowen ze swej strony tez wydaje sie ze cie polubil i chetnie sie z toba kontaktuje to o ile nie jest on na tyle duzy ze nie ma juz miejsc - powiedzialabym ze szanse sa duze ale ryzyko istnieje zawsze :twisted:

To prawda ze w niektorych regionach Europy kowenow jest mniej niz chetnych. Kiedys tez tak bylo w Anglii a czy nadal tak jest - nie wiem. Ale jak to sie mowi dla chcacego nic trudnego, a ze wicca nie ma dogmatow i sztywnych regol kazdemu problemowi da sie zaradzic. Kiedy ktos bardzo chce byc inicjowany ale nie ma kowenow tam gdzie mieszka moze zostac inicjowany w tradycje i linie rodzinna ale po uzyskaniu indywidualnego treningu moze praktykowac sam. Albo zdaza sie ze grupa osob zainteresowanych wicca ale nie inicjowanych dostaje inicjacjie w jakias tradycje i linie a po krotkim kursie w rytualach zaklada wlasny kowen gdzie nie ma arcykaplanki i arcykaplana ale weszyscy sa tego samego stopnia. takie osoby pozostaja w kontakcie z osobami ktore je inicjowaly i od czasu do czasu biora udzial w dodatkowym nauczaniu oraz korespondencyjnie dostaja rytualy do odprawienia itp. Moze nie sa to wyjscia idealne bo najlepiej byc czescia kowenu z arcykaplanka i arcykaplanem ale nie sa to wyjscia zle. jak ja bylam inicjowana to nie w kowen a w linie i tradycje i potem wrocilam do Polski i przez jakis czas sama praktykowalam lub jezdzilam na zaprosznia roznych kowenow. dopiero pozniej znalazlam swoje wlasne miejsce w wiccanskim kowenie.

Autor:  Poświst [ poniedziałek, 21 lipca 2008, 11:51 ]
Tytuł: 

Może mógłbym zaproponować sposób postępowania wypraktykowany w jednej z grup innej ścieżki (innej niż wiccańska), jednak mogący znaleźć tu zastosowanie.
Uczestniczący w pracach grupy w luźnych rozmowach dowiadywał się o swych postępach. Na tej podstawie, w pewnym wybranym przez siebie momencie zgłaszał swą gotowość do wtajemniczenia.
Dalej mogło być różnie. Mógł nim zaopiekować się mistrz. Później to on informował ucznia o możliwym wtajemniczeniu. Uczeń zgłaszał gotowość a mistrz wybierał moment. Lub nie, jeśli uznał, że uczeń nie jest gotowy. To ważne bo poziom klanu świadczy o mistrzu.

Chcę zwrócić uwagę na ogólną zasadę: uczeń zgłasza gotowość a mistrz decyduje o wtajemniczeniu (wybiera moment) lub o nie wtajemniczaniu.
Zgłoszenie gotowości jest dość ogólne, rzucone w przestrzeń klanu czy kręgu, stanowi prośbę ale nieukierunkowaną. Nie zachodzi fakt odmowy niezbyt przyjemny a tylko brak reakcji (też niepięknie ale jednak łagodniej). Zresztą można sobie wyobrazić różne, dalsze scenariusze np. przekazanie informacji o stosowności zgłoszenia gotowości za rok.

Nieźle to działało.

Autor:  Jelonek [ czwartek, 24 lipca 2008, 22:37 ]
Tytuł: 

Świetny temat! Osobiście moje doświadczenie jest inne niż doświadczenie Enenny i może dlatego warto o nim wspomnieć. Od kiedy tylko usłyszałem o Wicca zakochałem się w tej religii. Podobnie jak Agni nie wiedziałem kim są Wiccanie, i czym do końca jest Wicca, ale z jakichś irracjonalnych powodów wiedziałem, że to ścieżka dla mnie. Od początku byłem też pewien, że wcześniej czy później odnajdę coven, który stanie się „moim” covenem. Covenu takiego szukałem przez trzy lata. Utrzymywałem przez ten czas kontakt z kilkoma covenami za granicą, a w Polsce praktykowałem przez cały ten czas, czasem samotnie, czasem w niewielkich grupach, tworząc rytuały w oparciu o książki, które przeczytałem.
W końcu natrafiłem na swoich przyszłych Arcykapłankę i Arcykapłana i rzeczywiście, w ich towarzystwie od razu poczułem się jak ryba w wodzie. Po kilku, czysto towarzyskich, spotkaniach poprosiłem o inicjację. Nie dostałem jej jednak od razu. W moim covenie jest zwyczaj, by pytać Bogów, czy dana osoba nadaje się do covenu, czy nie. W przypadku odmowy można szukać innego covenu, albo poczekać rok, by po raz kolejny poprosić o inicjację. Nie wiedziałem jakiej odpowiedzi mogą udzielić Bogowie, ale nawet gdyby mi odmówili czekał bym rok, dwa i więcej by być właśnie w tym covenie. No, ale Bogowie okazali się dla mnie łaskawi.
Dla mnie mój coven to rodzina, na którą zawsze mogę liczyć. Warto było czekać tak długo by trafić właśnie na niego.

Pozdrawiam,
Accolon.

Autor:  Alanna [ piątek, 12 grudnia 2008, 07:40 ]
Tytuł: 

ja bym bardzo chciała mieć swojego nauczyciela.już 2 lata minęło odkąd poznałam Wicca, dużo czytam na ten temat (wiem, że od czytania Wiccanką się nie stanę :) ) i staram się praktykować. Wiem że pewnie w porównaniu z resztą forumowiczów jestem w tym zielona ale nie chce być króliczkiem :P

Autor:  Alanna [ piątek, 12 grudnia 2008, 07:42 ]
Tytuł: 

Accolon napisał(a):
W końcu natrafiłem na swoich przyszłych Arcykapłankę i Arcykapłana i rzeczywiście, w ich towarzystwie od razu poczułem się jak ryba w wodzie. Po kilku, czysto towarzyskich, spotkaniach poprosiłem o inicjację. Nie dostałem jej jednak od razu. W moim covenie jest zwyczaj, by pytać Bogów, czy dana osoba nadaje się do covenu, czy nie. W przypadku odmowy można szukać innego covenu, albo poczekać rok, by po raz kolejny poprosić o inicjację. Nie wiedziałem jakiej odpowiedzi mogą udzielić Bogowie, ale nawet gdyby mi odmówili czekał bym rok, dwa i więcej by być właśnie w tym covenie. No, ale Bogowie okazali się dla mnie łaskawi.
Dla mnie mój coven to rodzina, na którą zawsze mogę liczyć. Warto było czekać tak długo by trafić właśnie na niego.

Pozdrawiam,
Accolon.



zazdroszczę...... :)

Autor:  Sheila [ piątek, 12 grudnia 2008, 19:22 ]
Tytuł: 

Accolonie - ile wody upłynęło, między spotkaniem, a raczej tym momentem "zakochania się" i stwierdzeniu: "Tak! To są ci właściwi ludzie.", do chwili kiedy padło pytanie? Długo się wahałeś? Tak tylko z wredniej, babskiej ciekawości pytam... jeśli oczywiście masz chęć odpowiedzieć.

Autor:  Jelonek [ poniedziałek, 15 grudnia 2008, 12:22 ]
Tytuł: 

Witam,

Tak naprawdę wiedziałem, że to TEN coven już po pierwszym spotkaniu. Z moją Arcykapłanką i Arcykapłanem zacząłem się dogadywać od razu na każdym możliwym poziomie. Coś takiego przydarzyło mi się po raz pierwszy w życiu, chociaż już wcześniej spotkałem wielu naprawdę świetnych Wiccan i wcześniej kilkakrotnie rozważałem przystąpienie do kilku innych covenów. Nie do końca potrafię racjonalnie wytłumaczyć skąd pojawiła się we mnie taka determinacja, żeby poprosić o inicjację właśnie do tego konkretnego covenu. Poczułem do tych ludzi coś znacznie więcej niż szacunek i sympatię. Czas tylko potwierdził, że miałem rację. Wielokrotnie mój coven był dla mnie wsparciem w sytuacjach, w których nie otrzymałem go od nikogo innego.
Naprawdę warto jest poznać wielu Wiccan, zanim zdecyduje się na inicjację. Bo jeśli Wicca jest dla Ciebie, jeśli, kto wie, byłaś Czarownicą w poprzednim życiu gdzieś tam na pewno jest Twój coven.

Pozdrawiam,
Accolon.

Strona 1 z 5 Wszystkie czasy w strefie UTC + 2 [czas letni (DST)]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/