Ulf napisał(a):
Także sądzę, że śmierć nie powinna zmieniać oceny życia człowieka. Stąd niesmak propozycją wawelską. Czym innym jest jednak żałoba narodowa wynikająca z funkcji pełnionych przez osoby, które zginęły w katastrofie, całkowicie bez związku z moja oceną prezydentury Kaczyńskiego. Myśląc o tym wydarzeniu warto również uwzględnić że:
1. Chodzi o śmierć osoby obdarzonej zaufaniem podczas ostatnich wyborów prezydenckich przez większość. I co z tego, że nie przeze mnie? Był przedstawicielem narodu decyzją większości więc jako demokrata szanuję ten wybór (a wśród Słowian decyzje podjęte przez większość wiecu muszą być respektowane przez każdego, nawet gdy się to komuś nie podoba)
2. Wydźwięk katyński - gdy we wczesnych latach 80-tych kolportowałem "Na nieludzkiej ziemi" Józefa Czapskiego, wydane wraz z ówczesną listą katyńską (to były łącznie trzy dość cienkie tomiki), robiłem to samo co Kaczyński w ostatniej podróży. Przynajmniej miałem takie odczucie - starań o prawdę i pamięć ofiar. Abstrahując od braku dokonań prezydenta, zginął w katastrofie uczestnicząc w rzeczy słusznej, ważnej.
3. Śmierć pozostałych 95 osób - mój żal dotyczy wszystkich, nie jednej osoby.
W odniesieniu do "wydźwieku katyńskiego", -moja ocena zmiany stosunku władz Rosji do zbrodni katyńskiej jest inna niż w publikacjach prasowych. Od razu, po samej katastrofie, uznałem, że tak tragiczne wydarzenie zostanie odnotowane w świecie wraz z szerokim komentarzem. By wyjaśnić powód podróży tak wielu oficjeli trzeba podać jej przyczyny. To oznacza, że świat się dowie wszystkiego o Katyniu. Ostrożna postawa władz Rosji (podobna do prezentowanej przez Putina trzy dni wcześniej - zbrodnia ale bez słowa o personalnej odpowiedzialności, bez narodowej odpowiedzialności, w kontekście jakichś ofiar rosyjskich) postawiłaby ich w szeregu ze Stalinem, z mordercami, lub chociaż w szeregu z tuszującymi zbrodnię pracownikami bezpieki. Jedynym wyjściem stała się ucieczka do przodu w celu zdystansowania się od kierownictwa ZSRR czasów wojny.
W Rosji odbyło się ostatnio 5 zamachów z wieloma ofiarami (w Moskwie i Dagestanie), śledczy i patolodzy pracujący przy tamtych zamachach pracują teraz w Smoleńsku. To naród doświadczający wielu cierpień i śmierć setki ludzi nie jest dla nich hekatombą. Nie taką by w trzy dni zmienić całkowicie swą postawę. Oczywiście przyczyny zmiany nastawienia upatrywane w racji stanu nie wykluczają zwykłego współczucia. I nie mają odniesienia do współczucia okazywanego przez zwykłych ludzi.
Teraz coś z wojskowego punktu widzenia. Ciekawy jestem kiedy dziennikarze dociekający przyczyn katastrofy dotrą do jeszcze jednego, ważnego aspektu. Lotnictwo cywilne na całym świecie oraz lotnictwo wojskowe NATO (w tym polskie lotnictwo i cywilne, i wojskowe) posługuje się następującymi miarami:
wysokość w stopach, odległość w milach (morskich), prędkość w węzłach (mila morska na godzinę), ciśnienie w hektopaskalach (pilot lub nawigator określa wysokość samolotu na podstawie wskazań wysokościomierza kalibrowanego na lotnisku przed startem, ponownie według wskazań ciśnienia atmosferycznego podawanego z wieży kontrolnej celu podczas kołowania przed lądowaniem).
Lotnisko w Smoleńsku było wcześniej wojskowe a obecnie wojskowo-cywilne z obsługą wojskową. W rosyjskiej armii stosuje się miary: wysokość w metrach, odległość w kilometrach, prędkość w kilometrach na godzinę i ciśnienie w milimetrach słupa rtęci.
Wszystkie dane podawane w wymienionych miarach są ważne, zwłaszcza podczas lądowania bez widoczności.
Prędkość odczytywana w samolocie dotyczy jego przemieszczania się względem wiatru własnego czyli sumy i wypadkowej wektorowej prędkości samolotu względem ziemi i wiatru. Kontrola tego czynnika pozwala zapewnić utrzymanie parametrów lotu (siła nośna, przeciągnięcie itp.) Przy lądowaniu konieczne jest ustalenie prędkości względem ziemi, prędkości i kierunku wiatru by dobrać szybkość pozwalającą na zatrzymanie się na pasie oraz by w ogóle trafić w lotnisko.
Wysokość, odległość i prędkość pozwalają na dobranie miejsca rozpoczęcia manewru lądowania i prędkości opadania.
Kalibracja wysokościomierza (to technicznie ciśnieniomierz) do panującego na lotnisku ciśnienia atmosferycznego (w połączeniu z informacją o wysokości lotu w danej chwili, stąd kołowanie by mieć czas na operację) pozwala na wykorzystanie wysokościomierza podczas lądowania.
O ile stopy dość łatwo przeliczyć w pamięci - przemnożyć przez 3, jeśli nie w pamięci lecz na kalkulatorze to przemnożyć przez 3,048, to z węzłami już gorzej - prędkość w km/h trzeba przemnożyć przez 0,54. A jak przeliczyć podane z wieży kontrolnej ciśnienie w mm słupa rtęci na hektopaskale? Kto potrafi? *
O ile pamiętam, to Rosjanie twierdzili, że załoga miała trudności ze zrozumieniem rosyjskiego. W oparciu o informacje, że pilot znał biegle rosyjski uściślili, że nie znał rosyjskich nazw liczb. Miał trudności ze zrozumieniem podawanych danych liczbowych.
No i z symulacji przyziemienia opracowanej na podstawie szczątków wynika, że pilot zaczął manewr na jednej trzeciej wymaganej wysokości i tak prowadził do czasu uderzenia w antenę radiolokacyjną (cały czas na jednej trzeciej). Po uderzeniu dodał gazu i utrzymał wysokość jednak nie zdołał już się wznieść.
Bez względu na powyższe w takich warunkach i tak nie powinien lądować. Szkoda.
*pomnożyć przez 1,31579