Pozwolę sobie pokrótce odkurzyć ten temat, jednak nie poruszając wszystkich wątków na raz, a tylko te, które rzucą mi się od razu w oczy. Poza tym - lakonicznie, bo właśnie uprawiam samoutrudnianie w toku nauki do egzaminu. A zbyt długi post sprowokuje też okropną dyskusję o podstawach rzeczywistości, czego wolałbym uniknąć z różnych względów.
Na wstępie chciałbym poczynić uwagę, która może zostać sama uznana za "chaocki" manifest: wszystko poniżej to tylko moja opinia, a nie Oficjalna Ex Cathedra Wykładnia Magii Chaosu
1) Często pojawiało się w dyskusji pytanie czy m.ch. może prowadzić do rozwoju duchowego.
Pomijając (bo to w innym temacie z tego co widzę), że nie znam desygnatu pojęcia "rozwój duchowy" (choć sam, z obrzydzeniem, czasami się nim posługuję) - to mogę tylko odpowiedzieć pytaniem na pytanie: a dlaczego by nie?
Materializm chaosu to możliwość, nie oblig. Uchwytność czy wręcz materialność rezultatów to wskazówka metodologiczna. Jak odróżnisz powodzenie operacji magicznej pt. "Jest moją wolą osiągnąć oświecenie" - od zwykłej manii wielkości i żądzy władzy nad naiwniakami (choć przyznam, że autorzy serwisu The Baptist's Head starają się to zrobić...)?
Co więcej, magia chaosu daje prawo do posługiwania się różnymi metodami. Niektórzy mówią, że wprowadza między nimi postmodernistyczną, spłaszczoną równość. Ja powiedziałbym raczej: pozwala swobodnie wybrać kryterium i do niego dobrać najskuteczniejszą metodę zamiast mówić: "Tak robili twoi przodkowie, więc tak będziesz robić. Basta!". Wprowadza (lub może raczej: popularyzuje) też pewien agnostycyzm, sceptycyzm co tego całego niebiańskiego cyrku, który opiera się albo na wierze, albo na indywidualnym doświadczeniu, ale najczęściej podszytym nadinterpretacjami.
Wreszcie, m.ch. wydaje się Ścieżką Lewej Ręki w tym sensie, że promuje: a) indywidualną moc, b) operacje mające na uwadze materialne cele i c) raczej chyba (!) przebóstwienie niż wylatywanie ku niebiosom. Ale znów -
nie są to obligi. Co więcej, jeśli wszyscy mamy w sobie część Bóstwa, to nie wiem czemu przebóstwienie materialnego człowieka ma być gorsze niż "uwalnianie się z materii" i wylatywanie wzwyż do tegoż Bóstwa. Operacje w materii też złe same w sobie nie są. Jasne, niekoniecznie najambitniejsze i mogą zamknąć horyzonty. Ale wszyscy w materii zaczynamy i basta. Poza tym, alternatywą jest jakiś "faszyzm oświecenia". Nie rób magii albo rób ją, żeby "posunąć się duchowo". A jak nie? Obóz koncentracyjny? Wreszcie - indywidualna moc i refleksja nad nią - prowadzić mogą do zrozumienia, które z kolei uznałbym za jakiś element "Ścieżki Prawej Ręki". Jeśli zaś ktoś nie ma kwalifikacji do refleksji, to głęboko wierzę, że może sobie transcendować, umartwiać się, uduchawiać i rzucać zaklęcia oświecenia do woli, na tępotę i tak mu nic nie pomoże.
2) Pod koniec pojawiło się pytanie o duszę.
Odpowiedziałbym dwojako. Pojęcia duszy nie ma w m.ch.
To oczywiście żart. Taki sam, jak pojęcie "duszy", różne u wszystkich, którzy się nim zajmowali
.
Ale, Carroll np. posługuje się pojęciem Kia, które wydaje się być tożsame z psychologiczną świadomością + metafizyczną cząstką Chaosu rozumianego jako pierwotna podstawa, ostateczna Rzeczywistość. Czy to jest "dusza"? Nie wiem, niezbyt mnie to interesuje.
Zanim jednak ktoś się na mnie zdenerwuje, albo stwierdzi, że potwierdzam jej/jego złą opinię o magii chaosu, proszę:
w tym wątku pojawiło się wiele
niebagatelnych problemów uznanych za filozoficzne. "Dusza". "Rozwój duchowy". Dylematy etyczne. A nad wszystkim tym przechodzimy do porządku dziennego, udając że wiemy o czym rozmawiamy. Uważam, że nie wiemy, ewentualnie każde z nas mówi o czymś trochę innym. Dlatego, o ile mnie hasłowa znajomość Wittgensteina nie myli, należałoby powiedzieć raczej o pseudoproblemach i nie strzępić na nie języka.
Więc, skoro już stwierdziłem, że cały mój post i (z całym szacunkiem
) ten wątek - są bez sensu, zapraszam do esencji mojego rozumienia magii chaosu, która odpowie, mam nadzieję, na wszystkie wątpliwości:
Magia chaosu to nurt instrumentalnie traktujący praktyki - a narzędzi można użyć do tego, do czego się chce, z poprawką na to, do czego one się mogą nie nadawać (obieranie jabłka młotkiem jest dość trudne
). Opiera się także na fundamencie zachodniej myśli ezoterycznej, niedwoistym (
non-dual) stwierdzeniu:
"Jako na górze, tak i na dole". I sugeruję, że przed przyjmowaniem negatywnego osądu warto przypomnieć sobie to zdanie i dopiero z jego perspektywy osądzać nurt.
Opinia praktyka od krótkich dwóch-trzech, ale dość intensywnych jak sądzę, lat.