Teraz cykl (konkretnie trzy) szable o charakterystycznym kształcie obłęku rękojeści. Dzisiaj pierwsza z nich:
Angielska szabla kawalerii lekkiej – wzór 1976 Tekst w większości (bo dokonałem skrótów i dodatków, głównie dotyczących tego, konkretnego egzemplarza) z artykułu Macieja Jeske "Angielska Szabla lekkiej kawalerii wz 1796 i jej pruskie pochodne".
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/91f ... 76769.html Po utracie niepodległości, zaborcy obawiając się zbrojnego ruchu niepodległościowego starali się zlikwidować polski przemysł wytwarzający na potrzeby wojska. Królewskie i magnackie manufaktury broni były zajmowane na potrzeby armii zaborczych, częściej likwidowane. Z konieczności, podczas kolejnych zrywów niepodległościowych wykorzystywano broń posiadaną w domach – wyprodukowaną wcześniej, broń dostosowywaną do nowej funkcji (kosy, broń myśliwska), oręż obcej proweniencji –w tym zaborców. Broń obca była wykorzystywana nawet w II Rzeczpospolitej, wchodząc na stan uzbrojenia bez przeróbek (jako określony wzór broni obcej, w który wyposażano dany oddział), lub czasami jako broń obca dostosowywana wyglądem do obowiązując wzoru polskiego. Wśród spotykanych w Polsce obcych szabel zwraca uwagę ich grupa o charakterystycznym pojedynczym kabłąku rękojeści w formie półstrzemienia. Prawie wszystkie z nich są pruskiej lub niemieckiej proweniencji lecz ich pierwowzorem jest angielska szabla lekkiej kawalerii wz. 1976 .
Opis:Szabla angielska wz. 1796, bez sygnatur.
Parametry: Długość szabli 953 mm, głowni około 832 mm. Szerokość głowni przy nasadzie 36 mm, grubość w tym miejscu 10 mm, krzywizna 60 mm. Waga szabli 800 g, waga pochwy 550g. Oś obrotu w odległości 17 cm od jelca, wyważenie pionowe.
Głownia: Głownia obustronnie szlifowana w pojedyncze bruzdy w stanie bardzo dobrym (mała, pojedyncza szczerba na ostrzu, prawdopodobnie ślad walki). Bruzda zakończona półokrągło przy sztychu, prostokątnie bez progu przy jelcu. Poszerzone pióro, bez młotka, o przygrzbietowym sztychu.
Rękojeść: zamknięta pojedynczym kabłąkiem o kształcie półstrzemienia z podłużnym otworem na temblak (tzw. szlic). Przednia część jelca z łezką zagiętą w kierunku sztychu. Nietypowe, kwadratowe jelczyki (wąsy) świadczą o wczesnej produkcji, sprzed ujednolicenia produkcji. Być może chodziło o zamaskowanie pochodzenia (ze względu na francuskie embargo na broń dostarczaną do Prus). To jedyny mi znany egzemplarz o takiej formie jelczyków. Chwyt drewniany, na którym zachowały się ślady skóry i oplotu z podwójnie skręconego drucika. Kapturek z warkoczem tworzy całość, warkocz z policzkami na bokach chwytu, sięga do jelca, zamocowany pierścieniem od strony jelca, nakrętką na trzpieniu rękojeści od strony kapturka
Pochwa: ze stalowej blachy lutowanej mosiądzem na brzuścu. Brak ostrogi na końcu; zamiast niej półokrągłe zakończenie pochwy paskiem blachy wlutowanym na mosiądz . Na pochwie dwie ryfki z ruchomymi kółeczkami do rapci (tylko jedno kółko oryginalne). Szyjka z wodzikami głowni wkładana między dwie bukowe trzaski usztywniające pochwę i mocowana na dwa pasowane wkręty (zachował się jeden).
Użytkownicy:Szabla mogła wziąć udział w napoleońskich walkach w Hiszpanii i pod Waterloo. W Polsce prawdopodobnie od czasów przedpowstaniowych.
Możliwi polscy użytkownicy to oficerowie Polskiego Pułku Lekkokonnego Gwardii Napoleona I , Powstańcy Listopadowi, Powstańcy Styczniowi i uczestnicy Wiosny Ludów.
Historia:W osiemnastowiecznej armii brytyjskiej dowódca pułku uzbrajał swój oddział za dotacje rządowe nieomal wedle własnego uznania. W konsekwencji nie zdarzało się by dwie formacje miały taką samą broń. Nawet pułki jednej formacji miały najczęściej różne uzbrojenie. Major John Gaspard Le Marchant, dowódca szwadronu w 2 Pułku Dragonów Gwardii pisał: „pałasze używane w brytyjskiej kawalerii były różnych wzorów, zaledwie dwa pułki używały tego samego”. Dodatkowo, była to broń kiepskiej jakości – kawalerzyści lorda Edwarda Pageta po odwrocie spod Coruny skarżyli się, że nie mogli „rozciąć sukna francuskich mundurów”, – Le Marchant cytował użytkowników twierdzących, że pałasze (chodziło o szable) były tak kruche iż łamały się przy pierwszym uderzeniu. Złe wyważenie powodowało skręcanie się szabli w dłoni podczas ciosu a w efekcie ranienie koni i nóg kawalerzysty. W tej sytuacji major Le Marchant przeprowadził badania mundurów, siodeł, rzędów i broni sprzymierzeńców Anglii (prawdopodobnie robił to na zlecenie rządu jako agent wywiadu) zwracając szczególną uwagę na kawalerię węgierską uzbrojoną w szable określane później jako austriackie wz. 1768. Zachwyciła go zarówno broń jak i doskonały sposób posługiwania się nią, znacznie przewyższający kunszt szermierzy angielskich. Po powrocie do Anglii major opracował nowy wzór szabli (opierając się na wzorach węgierskich), pochwy (z blachy stalowej, lutowana na brzuścu mosiądzem z usztywnieniem drewnianymi trzaskami) i sposobu jej noszenia (na rapciach a nie jak do tej pory na pendecie).
Ocena szabli była następująca: doskonała przy walce konnej, gorsza przy pieszej, ręka słabo chroniona (jak na przyzwyczajenia Anglików, -w Polsce od dawna stosowano jelce jednokabłąkowe). Opinia użytkowników zachowała się w opisie walk w Hiszpanii w latach 1808 – 1809. Cyt: „-można powiedzieć, że walka podczas szarży kawalerii była straszna, a nasi Niemcy (alianci walczący pod komendą brytyjską) zupełnie jakby oszaleli w furii. Większość zranionych nieprzyjaciół miała odcięte ramiona, w wielu przypadkach ich górne kończyny zwisały trzymając się tylko na strzępach mundurów. Porucznik Heise... widział jednego Francuza leżącego na ziemi, którego głowa była odcięta jednym ciosem ponad oczami, i wielu innych, których głowy były rozcięte na dwie części. Zwrócił też uwagę na jednego człowieka, który przejeżdżał z rozpostartymi ramionami – otrzymał on cios przez twarz, który mu rozciął tak usta, że jego szczęka odcięta aż do nasady języka zwisała mu nad klatką piersiową i widać było przełyk”. Zachowały się listy Francuzów do księcia Wellingtona określających tę szablę jako barbarzyńską ze względu na rany, które nią zadawano.
Polacy dawali sobie radę znacznie lepiej niż Francuzi – w dzienniku szefa grosmajora Polskiego Pułku Lekkokonnego Gwardii Napoleona I, Pierra Dautancour, znajdujemy taki wpis: „30 (grudnia 1808 r.) o 8.00 rano Pułk wyruszył marszem i osiągając La Cea naprzełaj drogami straszliwie i zupełnie rozmytymi przez deszcze dotarł do Fuetes de Ropel, gdzie znalazł pułkownika Krasińskiego ze swoim oddziałem, który wyruszył 26. pod rozkazami generała Durosnel. Oddział ten tego samego wieczoru natknął się na korpus huzarów angielskich, zniósł go siekąc i kłując, biorąc 40 czak i prawie taką samą liczbę bardzo pięknych i dobrych szabel, którymi liczni oficerowie posługiwali się od tego momentu. Lekkokonni, których czapki były zniszczone zostali upoważnieni zamienić je na czaka” (czapki ze skóry z obszyciem z szaro-płowego futra). Dalej: „Pułkownik Krasiński szarżował na 2 Pułk Szasero-Huzarów, przetrzepał im tyłek po sforsowaniu rzeki wpław”.
Tu też Polacy przejęli szable wz. 1796. W ten sposób broń ta znalazła się w naszych rękach. Z czasem większość polskiego Pułku Lekkokonnego Gwardii Napoleona I uzbroiła się w tę broń. Warto zwrócić uwagę na będą już polską specjalności atak kawalerii z pokonaniem rzeki wpław (Bolesław Chrobry w drodze pod Kijów 1018, Czarnecki w Danii, wojska koronne w starciu z Bogusławem Radziwiłłem, wreszcie tu).
Ponieważ szable te powszechnie zostały uznane za wyśmienite, przemycano je do Prus bez oznaczeń angielskich w całości lub w częściach do montażu na miejscu. Czasami było to dość zabawne bo część głowni produkowano w Prusach w Solingen czyli pruskie klingi wysyłano do Anglii, później wracały do Prus gdzie montowano rękojeści i po dokompletowaniu pochwy wchodziły na uzbrojenie huzarów pruskich jako broń angielska (chodziło o ominięcie francuskiego embarga na broń i ograniczeń pruskich zbrojeń). Z czasem zatwierdzono odmianę tej szabli jako "szabla pruska wz 1811" zwana Blüchersabel (od papy Blüchera - feldmarszałka Gebharda Leberechta Fürst Blücher von Wahlstatt, dowódcy Prusaków pod Waterloo). Różniły się od angielskich szczegółami np. pochwy szabel pruskich miały ostrogę na końcu, pochwy angielskie miały albo małą ostrogę albo były zakończone gładko paskiem blachy wlutowywanym na mosiądz (należy jednak pamiętać, że szable angielskie miały kilka odmian, nieznacznie różniących się w zależności od producenta).
W rzeczywistości, w rękach pruskich były szable produkowane zarówno na wyspach jak i w Solingen. Z tą bronią (i z późniejszymi wzorami pruskich szabel) Polacy uciekali z V Korpusu Armijnego (Prusy) do Powstania Listopadowego (szacunkowo 2000 ludzi) i Powstania Styczniowego. Prócz tego agenci Komitetu Działyńskiego zawierając kontrakty na dostawy broń do Powstania, podpisali umowy również z płatnerzami z Solingen. Jeśli kontrakty zostały zrealizowane pewna ilość szabel wz. 1811, a może i zapasy wz. 1796, mogła dostać się do Polski.
W Anglii szabla ta nie miała kontynuacji w innych wzorach; prócz Prus produkowano ją od 1812 r. w oparciu o kontrakt Williama Rosa dla kawalerii Stanów Zjednoczonych.
Szablę angielską wz. 1796 uważa się za „matkę” szabel pruskich używanych aż do drugiej wojny światowej, również przez Wojska Polskie. Chodzi zarówno o wz 1811 Blüchersabel jak i nowsze wzory często zwane przez niefachowców, nieprawidłowo, blücherówkami.
Uwagi:Szabla dobrze leży w dłoni; ze względu na ciężar i długość świetnie nadaje się dla kawalerii, do cięć zamachowych z ramienia ewentualnie zamachowych z łokcia. Poszerzone pióro i wyważenie zapewniały taką skuteczność, że jak sobie to wyobrażę to mi cierpnie skóra na grzbiecie. Dość duża krzywizna wymagała dłuższego treningu kawalerzysty ale zapewniała dobre cięcie miękkiej zbroi (munduru, skórzanych elementów wyposażenia). Straszna broń.