Michiru napisał(a):
mam byc chrzestnym ... Moze ktos z Was,potrafi mi cos poradzic??
Ja wyjaśniłem jakie mam przekonania czyli podobnie jak
Asus. Zrezygnowano ze mnie a kontakty się rozluźniły. Nie mam o to pretensji bo przecież może tak być, że wyznanie i otaczanie się współwyznawcami jest dla kogoś ważne.
Co do zmywania chrztu:
Rork napisał(a):
M.in. dawni Prusowie znali i z powodzeniem stosowali...
Musiało być coś takiego i w Polsce. W 34 lata po chrzcie Mieszka, w 1000 r. w kraju było 6 biskupstw i prawdopodobnie 6 lub 7 chorobiskupstw (5 łacińskich, w tym jedno arcybiskupstwo, 1 arcybiskupstwo cyrylo-metodiańskie w Krakowie i 6 lub 7 podległych mu biskupstw "wiejskich"). To dowodzi niebywałych postępów w narzucaniu nowej wiary (w Czechach pierwsze biskupstwo później od chrztu Polski bo w 973 r. a arcybiskupstwo w XIV w.) Aż tu nagle, za kolejne 37 lat (1037 r.) reakcja pogańska. Myślę, że jakoś zmywali narzucony sakrament bo przy łącznej liczbie 6 biskupstw i kolejnych 6 chorobiskupstw trudno było pozostać nie chrzczonym.
igorusis napisał(a):
Gdybym na przykład zdecydował się na apostazję to co z chrztami, w ktorych byem świadkiem? Będą nadal ważne?
Czy według prawa kanonicznego rodzice powinni zglosić akt mojej apostazji? Chyba nie co?
Chrzest to zmycie grzechu pierworodnego i przyjęcie do wspólnoty chrześcijan. Kościół traktuje to jako fakty a te po prostu zachodzą i nie da się ich cofnąć. Jeśli ktoś przeprowadzi apostazję to wystąpi z kościoła ale nie da się zanegować, że w nim był od chrztu do apostazji. Losy świadka to odrębna sprawa. Dziecko przystało do wspólnoty i w niej jest. Nikt go nie wyrzuca na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej.
Szerszen napisał(a):
Apostazja nie zmazuje sakramentów - żadnych, więc w praktyce jest to jedynie usunięcie techniczne danych ze statystyki a nie "wielka mecyja". Jeśli kiedyś zechcesz wrócić, sakramenty są nadal ważne.
Ulf napisał(a):
/apostazje/ Uniemozliwia tylko przyjmowanie nowych sakramentow - stare pozostaja nadal "wazne"
Czego by sie o nich nie mowilo - to przychylam sie tu do zdania wyrazonego kiedys przez Rawimira - sa to magiczne pieczecie nalozone przez chrzescijanskiego boga. Co one pieczetuja, zamykaja, uniemozliwiaja to juz inna sprawa - ale napewno naznaczaja na zasadzie - "moj ci on/ona jest i wara innym od niego".
Chrzest jest tylko wstepem, to nie tylko nic nie znaczaca czynnosc, ale magiczny rytual ktory z kazdym nastepnym sakramentem jest wzmacniany nowa doza magii i mocy chrzescijanskiego egregoru.
A czy mozna sie ich pozbyc latwo czy trudno i jakie jest ich znaczenie - widac to w Apokalipsie, gdy "baranek" zdejmuje je po kolei.
Optuje za tym ze trzymaja mocno
Czy ja wiem? Moc rytuałów chrześcijańskich, pieczęci, to ich przekonanie. Zarazem zdanie chrześcijan opiniujące moc moich rytuałów, może być całkiem różne od mojego doświadczenia. Uważam, że każdy pogański rytuał wiążący z wiarą pogan jest z natury rzeczy złamaniem sakramentów (zagrożonym ekskomuniką). Procedura obowiązująca księży każe zakładać, że odstępstwo od chrześcijaństwa to błądzenie i trzeba prowadzić pracę misyjną wobec wahającego się. Ale to jednak także tylko ich przekonanie. Gdy zawieram braterstwo ze swoim Bogiem to nie błądzę i nie waham się a on mnie wspiera i ochrania. Również w magiczny sposób bo braterstwo z nim to automatyczne złamanie chrześcijańskich sakramentów.
Wierzę w swoich Bogów a to wyklucza wiarę w większą moc pieczęci chrześcijańskich niż rytuałów mojej wiary. Te unieważniają moc chrześcijańskich sakramentów nie negując faktu, że miały miejsce.
No i tak w ogóle to są dopiero rytuały