Międzynarodowa Federacja Pogańska

Forum PFI PL
Teraz jest piątek, 29 marca 2024, 09:29

Wszystkie czasy w strefie UTC + 2 [czas letni (DST)]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 178 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 4 września 2008, 23:09 
Offline
Szpieg jezuitów
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 6 września 2007, 15:15
Posty: 1883
Lokalizacja: Piaseczno k. Warszawy
Jutro nie mam czasu, ale nie zamierzam kupowac fajek :)

PS: Byc moze jutro skresla mnie z listy studentow, niezle jaja. I jak ja mam rzucic te cholerne fajki? :roll: No, Kochani, ladowac w Kota dobra energia, zakleciami obronnymi, guslami, pozytywnymi wibracjami, sila zyciowa, skupieniem na celu itd :D

PS2: Co do allegro i nizszych cen - znalazlem tylko 2 oferty. Jedna to rog o,4 litra (czyli malutki) za 150 zlotych (czyli jakos 3 razy drozej niz w sklepie) oraz rog mysliwski do picia za 130 zlotych... z tym, ze ma dziurki :D

_________________
- Wołanie kotów - odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę - to zwykle niezbyt produktywna czynność.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 22 września 2008, 12:18 
Offline
Manaderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): poniedziałek, 18 sierpnia 2008, 14:35
Posty: 901
Lokalizacja: Wrocław
dopiero teraz ale lepiej póĄno niż wcale (tym bardziej że poprzednie zdjęcia wcieło :) ):

szta, maska i mój przyjaciel kostur:
Obrazek

szta od przodu:
Obrazek

szata od tyłu:
Obrazek

i trochę z medievalnych ciuchów które szyję, odpowiednio koszula, dublet i robe (szata dworska):
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

_________________
Obrazek
-------------------
gg 4217782

Hakken napisał(a):
Mazowsze jest niestety gorzej zaopatrzone w miejsca kultowe, mam tylko jeden chram i to, Warszawkim zwyczajem, nowy :)


wegetarianin - słowo w języku indian ojibwa oznaczające "za głupi by polować"


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 22 września 2008, 22:44 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 13 marca 2008, 17:29
Posty: 1134
Lokalizacja: Z Łysych Gór
Dla mnie nóż, sztylet jest czymś wyjątkowym. Pełnym magii. Mam takie, które służą mi w ten a nie w użytkowy sposób. Wciąż jednak czekam na dzień gdy dojrzeję do wykucia noża, o którym będę mógł powiedzieć, że to właśnie TEN. Sztylet z duszą, z mocą oddaną mi w służbę, nóż w pełni osobisty.
Niżej link do strony z informacjami na temat samodzielnego wykonania noża, potrzebnych narzędzi i urządzeń (np. miniaturowy piec kowalski na gaz propan butan, -można postawić go na stoliku).
http://www.knifemakers.pl/


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 01:52 
Offline
Nadmilczek
Avatar użytkownika

Dołączył(a): środa, 17 września 2008, 09:34
Posty: 21
Zamieszczam tutaj wypowiedź, która pojawiła się przed skasowaniem mojego konta i postów. W stosunku do pierwotnej wersji została przeredagowana i uzupełniona o nowe elementy. Przepraszam, ale naprawdę nie miałam już serca do pieczołowitego dorabiania polskich liter.

Nie odczuwałam potrzeby posiadania żadnego stroju, który byłby wyłącznie rytualny. Ba, który byłby bardziej rytualny niż codzienny. Uważałam to za pewnego rodzaju śmieszność, coś, co mnie ogranicza. Podłapałam takie poczucie od babci, która powtarzała, ze nigdy nie będę wiedzieć, czy nie trzeba będzie rytuału zaimprowizować lub działać nagle i jeżeli choć trochę pewności uzależnię od ubrania, to będzie ze mnie - za przeproszeniem - (nie będę używać brzydkich słów ;), a nie wiedźma. Podobnie rzecz miała się z narzędziami - do tej pory, kiedy wybieram coś, czego używać będę tylko do kunsztu, przypominam sobie słowa "masz rękę, to po co ci jeszcze coś". Kierowałam się tym długo, długo. Póki nie stwierdziłam, że wolałabym jednak mieć coś, w czym czuję się bardziej komfortowo, przy czym stawiałam na kolor, nie na kształt lub materiał. I zaczęłam zwiedzać sklepy i szmateksy, szukając czegoś, na czym można by zawiesić oko. Znalazłam sukienkę, a raczej namiastkę sukienki - biały jedwab i żorżeta. A raczej - gorset i spódnica (szarotkowa, wiec sięga mi do polowy ud) z jedwabiu, a plecy i rękawki z żorżety. Przed zimnem nie chroni w żadnym razie, na ulice w niej nie wyjdę, ponieważ czułabym się gorzej, niż gdybym wyszła zupełnie naga, ale - jest biała, ładna, wygodna, szyta jak na mnie i kosztowała 15 zł, wiec nie muszę jej prać z lękiem, że przepuszczam przez detergenty pół stypendium. I choć nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam ją na sobie, wiem, ze jeżeli będę potrzebować jakiegoś szczególnego podkreślenia tego, że odstaje od innych ludzi, jeszcze większej alienacji i izolacji od świata - wystarczy, ze ja założę i naprawdę będę sama dla siebie. Do ideału brakuje mi tylko greckich sandałów, ale nigdy nie chciałam tego ideału osiągnąć. Nie lubię też biżuterii - praktycznie nigdy żadnej nie wnosiłam do kręgu (o ile go zakreślałam) specjalnie po to, żeby się w nim znalazła jako część stroju, częściej po prostu miałam ją wtedy na sobie, bo rano mi się spodobała lub pasowała do bluzki.
Z ozdabianiem ubrań podobnie - od kiedy w podstawówce kolega z klasy wyprzedził mnie w wyścigu szydełkowania i haftowania, przestałam się tym zajmować (uraz przegranej kujonicy :D), ale po maturze, kiedy wakacje w pracy dłużyły mi się niemiłosiernie, wróciłam do tego, bo to całkiem produktywny zabijacz czasu. I wzroku.

Napisalam to jako przydlugawy wstep do problemu, który zasygnalizowala Agni - mianowicie tego, co w zasadzie wnosimy do kregów czy innej przestrzeni, w której czarujemy. Zawsze kierowalam sie poczuciem, ze jezeli nie czuje sie szczególnie zbrukana, nie mam przeswiadczenia, ze cos na mnie zalega - oddaje sie rzemioslu z poczuciem calej siebie, nie tej, która dopiero wyszla z wody, ognia czy dymu, przystrojonej w specjalne szmatki (przepraszam, ale po zobaczeniu sukienki z trójksiezycem to okreslenie samo cisnie mi sie na usta, nie chce nikogo urazic, ale... po prostu dla mnie nie jest pejoratywne ;) ), ale tej, która wlasnie zaczela/skonczyla dzien, na której osiadlo to, czego dotknela - swiat, który chce zmienic, w którym chce dzialac. Dlatego mam tylko jedna sukienke, której prawie w ogóle nie zakladam "do pracy", dlatego wchodze do kregu niezaleznie od tego, co mam na sobie, we wlosach, czy nosze bluzke biala, czy czarna, czy mam spodnie uwalane blotem, czy swiezo wyprasowane. Bo to sie dla mnie nie liczy, jezeli widze, ze musze byc efektywna, a nie mam czasu na szczególne przygotowania - wtedy zapominam o tym, co moze mnie rozproszyc i równie dobrze moglabym stac golutka.
Oczywiscie - im wiecej mam czasu, zeby sie wykapac, przygotowac i przebrac, tym jestem szczesliwsza, ale wyroslam w przekonaniu, ze nie jest mi to potrzebne, dlatego traktuje to jak dobro luksusowe - nie przyzwyczajac sie. :)

Tak było niecałe 2 miesiące temu. Od tamtego czasu: zarzucono mi niechlujstwo, profanację kręgu, zajmowanie się magią "z doskoku" i brak profesjonalizmu. Pomijając to ostatnie (doprawdy nie wiem, jak powinna się ubierać profesjonalna czarownica), pragnę wyjaśnić jedną kwestię. Nie jest tak, że do rytuału się nie przygotowuję. Wręcz przeciwnie, przebieg każdego z nich drobiazgowo ustalam. Jednak skrajność przesuwam w stronę gestu, słowa i czynu mentalnego, a nie machania tym czy owym. Owszem, pewne narzędzia posiadam, ale cechuje mnie mocno rozwinięty zwyczaj kitchenwitch - w kotle gotuję krupnik i sos pomidorowy, kielich muszę umyć, ponieważ pół godziny wcześniej piłam z niego herbatę. Wzorem wszystkich las brujas posiadam również obierak, ale nie jestem skrajnie ortodoksyjna i zainwestowałam w zwyczajowe athame, tyle, że świetnie kroi się nim ser. Tylko różdżki nie mogłam wykorzystać do niczego innego, choć przez moment kusiła mnie bambusowa łopatka do smażenia. Kiedy osoba, która towarzyszyła mi w czasie Sammhain powiedziała, że nie tak sobie wyobrażała czarownictwo, zapytałam - a jak? "Z przygotowaniem", taką odpowiedź dostałam. Pytam zatem, gdzie jest sens w zbieraniu pieniędzy, szukaniu surowców, narzędzi, robieniu/kupowaniu ich, dostrajaniu do siebie, skoro w tak zwanym międzyczasie radzę sobie równie dobrze bez nich? Nie jestem perfekcjonistką i nie będę dwa razy rzucać jednego czaru tylko dlatego, że chcę sprawdzić, jak podziała z takim czy innym wachlarzem. Możliwe, że jestem babą - dziwem i zjawiskiem, które lekceważy arkana kunsztu, jednak - nigdy nie przypuszczałam, że aż tak ważną rolę można przywiązywać do ceremoniału, stroju, przedmiotów, czegoś, co jest aż tak... wymienne i przypadkowe. Bo jeżeli ktoś zamawia suknię przez Allegro, a potem zakłada ją na rytuał i utrzymuje, że jest wyjątkowa, bo rytualna, to... albo podchodzi do niej na takiej, zasadzie, jak ja - jest wyjątkowa, bo ją teraz taką czynię, albo ma nie po kolei w głowie, jeżeli chodzi o zgodność czynów ze słowami. Swoją własną "suknię" kupiłam w szmateksie, gdybym zapragnęła nowej, zapewne sama bym ją uszyła, bo nie znajdę podobnej, a mam ochotę jeszcze raz pobawić się w szwaczkę i przy okazji zaszyć w niej to i owo. Tyle - nie zaś "robię tę suknię, nie mam pojęcia, dlaczego własnoręcznie, jakie mam teraz możliwości, ale robię ją, bo ma być rytualna". Bo z takim podejściem się spotkałam. Własnoręcznie zrobiony naszyjnik, ale po co on, na co on, dlaczego taki, a nie inny - zero pomysłów. I były to osoby, które siedziały w temacie po lat kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt. Wolę już moją obrączkę na łańcuszku, przynajmniej wiem, dlaczego jest obrączką i po co ją mam. Wpojono mi zwracanie uwagi przede wszystkim na antropo- i teocentryczny charakter rytuałów, na działania ludzi i Bogów, a nie to, jak się uszczególnia rytuał strojem dla samego uszczególnienia. Warstwa wizualna ma dla mnie charakter sekundarny, najpierw muszę odpowiednio zadbać o warstwę duchową i energetyczną, a jeżeli nie potrafię sobie poradzić bez pomocy czegoś, czego nie mam na podorędziu, to żadna ze mnie wiedźma. Co powiem komuś, kto przyjdzie świętować ze mną Yule (mam nadzieję, że nikt nie przyjdzie) - przykro mi, ja nie świętuję w ogóle, bo nie mam specjalnej szaty? Z tego, co wiem, Bogowie mają gdzieś to, czy się dla Nich stroję, czy nie.
Takie jest moje stanowisko. Skrajne? Możliwe, że skrajne, dopóki mnie zadowala, nie mam zamiaru go zmieniać. Dla mnie ważne jest, że moja magia działa, nie zaś to, że mam odpowiednio "frułiczą" szatę. Obraz babci i mnie, biegnących w deszczu, żeby nazbierać ziół przed nocą ciągle mam przed oczami - gdyby nie solidny, gruby sweter i gumofilce na nogach w czasie rytuału, pewnie pożegnałabym się z płucem. Wątpię, żeby jakakolwiek sukienka, choćby i najładniejsza, uchroniła mnie wtedy od choroby. Rozumiem ludzi, którzy odczuwają potrzebę posiadania akcesoriów, narzędzi, specjalnych ubiorów. Rozumiem, nie negują, sama czasami muszę sięgnąć po coś, co wykorzystuję od początku do końca magicznie. Ale sama mam inne zapatrywania na tę kwestię.

_________________
Jeżeli to, że kocham, może być zasługą, nie jestem całkowicie niegodna.
E.B.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 02:32 
Offline
Rozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): sobota, 3 listopada 2007, 20:03
Posty: 83
Lokalizacja: Kraków | Warszawa
Elona napisał(a):
Tak było niecałe 2 miesiące temu. Od tamtego czasu: zarzucono mi niechlujstwo, profanację kręgu, zajmowanie się magią "z doskoku" i brak profesjonalizmu.

Jestem trochę nie w temacie, ale chyba jakichś dziwnych ludzi spotkałaś i na pewno nie ma potrzeby szczególnie przejmować się ich opinią :roll:

Ja uwielbiam gadżety, zbieram kielichy, noże, kociołki, owijam je w czarne szmatki i trzymam w pudle i tak dalej ;) ale prawda jest taka, że jak czuję konieczność "zrobienia czegoś" to i tak nie chce mi się nosić tego wszystkiego do lasu i nie biorę nic, albo prawie nic.
Myślę, że wszystko czego potrzebuję znajdę w lesie. W takim jednym moim lesie nawet wody nie musiałam ze sobą brać, w kręgu było źródełko ;)

Co do szaty, biżuterii - myślę że większość rozsądnie myślących ludzi zdaje sobie sprawę że wygoda oraz zabezpieczenie organizmu przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi jest nie tylko mądre ale i sprzyja skupieniu się na "robocie" w kręgu.

A co do wszelkich jeszcze czarowniczych narzędzi, u Ciebie pełniących nie tylko magiczną rolę - jestem zwolenniczką teorii, że u tych dawnych wiedźm dawno temu tak właśnie było - nóż był nożem, kociołek był w każdym domu i tak dalej. Trend posiadania "specjalnych" narzędzi, radośnie napędzany przez komercję, pomysły że athame musi być tępe :shock: to wszystko nowe pomysły.

_________________
"You seek renewal? Into the pot with you, then!" - Cerridwen.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 02:38 
Offline
Szpieg jezuitów
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 6 września 2007, 15:15
Posty: 1883
Lokalizacja: Piaseczno k. Warszawy
A wg. mnie nie tyle nowe, co wziete z magii rytualnej, ktora niekoniecznie miala wiele wspolnego z czarami naszej Baby Jagi. Fajnie miec ceremonialny miecz, ale podejrzewam, ze wiejska baba proszaca kowala o wykucie dla niej miecza z glowica w ksztalcie pentagramu przykulaby uwage pana feudalnego :D

_________________
- Wołanie kotów - odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę - to zwykle niezbyt produktywna czynność.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 02:55 
Offline
Arcyrozmowny

Dołączył(a): czwartek, 13 września 2007, 14:05
Posty: 490
Lokalizacja: Poznań (powiedzmy ;))
Ja dopiero niedawno poczułam chęć i potrzebę posiadania, jak je pieszczotliwie nazywam, klamotów. Natomiast z największą troską wybieram je z mojego najbliższego otoczenia, znajduję w lesie albo kupuję półprodukty. Nie wiem, czy mam jakiś logiczny powód, czy umiałabym się wytłumaczyć, dlaczego uszyłam szatę w taki sposób, lub dlaczego moje athame wygląda tak, a nie inaczej. Tak czułam.
Natomiast nie ma mowy o kupowaniu athame w amerykańskim sklepiku internetowym! Athame musi dobrze w ręce leżeć, uśmiechać się ładnie do mnie i razem ze mną zasypiać pod poduszką :D
A że tępe... jak się odprawia ryt w towarzystwie wielu osób lepiej nikomu niczego nie uciąć... Moje athame jest akurat tępe, bo tak wyszło, ale pewnie nie ma nic złego, jak kto ma ostre. Ino więcej uważać trzeba. ;)


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 07:23 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Mój nóż rytualny (w kwestii tępości athame :D ) nie jest tępy, zresztą nie nazywam go athame, jest po prostu nożem (rytualnym). Musi być ostry, bo zdarza się, że choćby miejscu z którym rytualnie interreaguję, składam ofiarę własnej krwi, w pewien sposób wiążąc to miejsce z sobą fizycznie - bez sensu byłoby dodatkowo nosić z sobą jakiś skalpel czy cuś. I podobnie jak Elonie, służy mi do mnóstwa najróżniejszych rzeczy, a że ostrzejszy niż większość noży kuchennych, to świetnie się nim kroi pomidory, bez których życie straciłoby marne resztki sensu :D

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 09:43 
Offline
Nadmilczek
Avatar użytkownika

Dołączył(a): środa, 17 września 2008, 09:34
Posty: 21
Cytuj:
Co do szaty, biżuterii - myślę że większość rozsądnie myślących ludzi zdaje sobie sprawę że wygoda oraz zabezpieczenie organizmu przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi jest nie tylko mądre ale i sprzyja skupieniu się na "robocie" w kręgu.
O właśnie, właśnie. Kiedy jest mi zimno, to zakładam kurtkę albo sweter, kiedy jest za gorąco - zostaję w staniku albo podkoszulce. I nie przejmuję się tym, że mi buty przemakają w lesie albo wełna zamienia się w wojłok, bo pada. Na Sammhain założyłam luźną sukienkę z lnu, którą z reguły noszę, kiedy w pracy mam "papierówkę". I się zrobił gewałt - nie wypada, złe energie(!), nieoczyszczona, odstaję od reszty, zbyt zakryte ramiona, nie wygląda magicznie. Ten ostatni zarzut odebrałam jak nagły cios w potylicę - osłupienie i uśmieszek "sorry, ale co się dzieje?".
Cytuj:
A co do wszelkich jeszcze czarowniczych narzędzi, u Ciebie pełniących nie tylko magiczną rolę - jestem zwolenniczką teorii, że u tych dawnych wiedźm dawno temu tak właśnie było - nóż był nożem, kociołek był w każdym domu i tak dalej.
Heh, ta teoria przemawia i do mnie.
Cytuj:
Fajnie miec ceremonialny miecz, ale podejrzewam, ze wiejska baba proszaca kowala o wykucie dla niej miecza z glowica w ksztalcie pentagramu przykulaby uwage pana feudalnego
Po pierwsze - czym zapłaci, po drugie - jak to babinka udźwignie, po trzecie - zaraz jej ukradną, po czwarte - który kowal jej coś takiego zrobi? :D
Cytuj:
Nie wiem, czy mam jakiś logiczny powód, czy umiałabym się wytłumaczyć, dlaczego uszyłam szatę w taki sposób, lub dlaczego moje athame wygląda tak, a nie inaczej. Tak czułam.
Właśnie - tak czułaś, a nie "eee... no wiesz, tak chyba jest bardziej klimatycznie, nie?". ;)
Cytuj:
to świetnie się nim kroi pomidory, bez których życie straciłoby marne resztki sensu
Twój pomidory, mój ser, znajdźmy jeszcze kogoś, kto kroi cebulę i pieczarki - możemy założyć minibar.

Gdyby mi coś odbiło i zaczęłabym marzyć o inicjacji w jakiejś tradycji, szukałabym tak długo, aż znalazłabym taką, która pozwala przychodzić na rytuał w dżinsach. Chyba tak mogę w jednym zdaniu przedstawić swoje stanowisko.

_________________
Jeżeli to, że kocham, może być zasługą, nie jestem całkowicie niegodna.
E.B.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 12:17 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
No dla mnie przy samotnej praktyce podstawową szatą rytualną jest jednak... brak szaty. Jakiejkolwiek, włączając w to dżinsy czy biustonosz. Oczywiście nie zimą w lesie. Ale bose stopy i odkryta głowa to mimo wszystko podstawa. Jest taka dziecięca pioseneczka "hartuj się, hartuj się, bo kto się hartuje..." - i to jest jednak naprawdę ważne. Również dla tego gatunku wiedźm, do którego należę :P

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 13:09 
Elona napisał(a):
Nie odczuwałam potrzeby posiadania żadnego stroju, który byłby wyłącznie rytualny. Ba, który byłby bardziej rytualny niż codzienny. Uważałam to za pewnego rodzaju śmieszność, coś, co mnie ogranicza.


Troche sobie zaprzeczasz - najpierw piszesz ze nie odczuwasz potrzeby posiadania stroju rytualnego a w tym samym poscie kilka zdan pozniej przyznajesz ze jednak wolalabyc miec cos specjalnego. Najpierw piszesz ze szata cie ogranicza a potem opisujesz swoja jako sukienke z gorsetem. No - to ja sie nie dziwie ze cie twoja szata ogranicza. Goresety po to sa zeby ograniczac. Szata rytualna powinna byc luzna i wygodna. No i nie kupowalabym jej w lumpeksie bo jednak rzeczy przejmuja energie tych ktorzy ich wczesniej uzwywali. Tak samo zreszta nie kupowalabym jej na alegro. Najlepiej jak juz o tym pisalam zrobic ja samemu. Powody tez chyba podawalam.

A tak na serio - wydaje mi sie ze nie zrozumialas do konca tej dyskusji o szacie. Albo moze ja nie wrazilam sie dosyc precyzyjnie. Niestety nie mam teraz czasu czytac calego topiku od nowa. Wiem ze uzasadnialam juz przydatnosc szat wiec nie bede tutaj sie powtarzac. Prawda jest taka ze szaty sa bardzo przydatne ale nie powinnismy sie do nich przyzwyczajac i to czy rytual sie odbedzie czy nie, lub jaki bedzie nie powinno zalezec od tego czy mamy szatay czy nie. Jak zapewne wiesz wiekszosc wiccanskich rytualow odbywa sie sky-clad czyli nago. Jest to bardzo wyzwalajaca praktyka i trudno wtedy mowic ze cokolwiek nas ogranicza.

Elona napisał(a):
Podłapałam takie poczucie od babci, która powtarzała, ze nigdy nie będę wiedzieć, czy nie trzeba będzie rytuału zaimprowizować lub działać nagle i jeżeli choć trochę pewności uzależnię od ubrania, to będzie ze mnie - za przeproszeniem - (nie będę używać brzydkich słów ;), a nie wiedźma. Podobnie rzecz miała się z narzędziami - do tej pory, kiedy wybieram coś, czego używać będę tylko do kunsztu, przypominam sobie słowa "masz rękę, to po co ci jeszcze coś" .


Po czesci zadzam sie z twoja babcia. Jesli czytalas dyskucje na temat masek - pamietasz moze ze przestrzegalam przed przyzwyczajaniem sie do nich i wyrazilam wtedy bardzo podobne zdanie do tego jakie ma twoja babcia. W moim kowenie ucze ze narzedzia sa bardzo wazne bo pomagaja naszemu umyslowi skoncentorowac energie itp ale tak na prawde to za wszystko odpowiedzialny jest nasz umysl i nie powinnismy sie za bardzo przywiazywac do narzedzi. Nadajac jakas funkcje narzedziom nasz umysl ma jedna rzecz mniej do myslenia i moze sie zkoncentowac na innych rzeczach jak na przyklad na intencji. Nie mniej jednak mozemy ta sama magie zrobic bez narzedzi, i tez bedzie dobrze chociaz mniej uroczyscie i chyba troche trudniej. Ba - mozna zrobic hermetyczny rytual, caly odprawic tylko w naszym umysle, na astralu itp. Nie potrzeba wtedy zadnych narzedzi, szat a nawet miejsca - mozna go zrobic w pociagu na przyklad.

Jakies 13 lat temu w rok po mojej inicjacji spotkalam sie z moimi inicjatorami i podczas nocnego spaceru po lesie poprosli abym pokazala im ile sie nauczylam i odprawila rytual. Nie bylismy na ta okazje przygotowani. Na szczescie noc byla ciepla a las gleboki i czulismy sie prywatnie wiec nie mielismy problemu ze zdjeciem ciuchow. Gdyby bylo zimno zapewne zostalibysmy w naszych normalnych ubraniach. Za athame posluzyl palec, woda zrodlana sie znalazla a miseczka stal sie zwykly kubek. Soli nie bylo ale udalo nam sie ropalic male i bezpieczne ognisko i uzyc popiolu. Kadzidla tez nie mielismy ale przydatny stal sie papieros z domieszka. Moze nie zbyt romantyczne ale ziola byly i spelnily zadanie. Jak widzisz wiccanie nie przyzwyczajaja sie do narzedzi czy szat i jak twoja babcia, uwazaja ze nie trzeba miec przygotowania aby rytual sie udal. Nie mniej jednak, jesli sytuacja pozwala, przygotowyja sie jak najdokladniej - dlaczego - tez juz chyba pisalam.

Elona napisał(a):
Napisalam to jako przydlugawy wstep do problemu, który zasygnalizowala Agni - mianowicie tego, co w zasadzie wnosimy do kregów czy innej przestrzeni, w której czarujemy .


Bardzo wazne zdanie - twoje normalne codzienne ciuchy nasiakniete sa miejscami, ludzmi z ktorymi sie spotykalas, twoimi problemami w calego dnia, jelsi bylas w knajpie to pewnie jada papierosami itp. Osobiscie o ile moge nie chcialabym ich do kregu wnosic. Rytual to cos szczegolnego i bardzo specjalnego. Nie poszlabys w dzinsach na swoj wlasny slub. Dla mnie rytual jest rownie specjalnym wydarzeniem. Poza tym lubie zasade 'as within, so without' czyli 'jak wewnatrz, tak i na zwenatrz'. Im wiecej przygotowan wewnetrzych w naszej psychice zrobimy tym latwiej nam zrozumiec dlaczego dobrze jest sie przygotowac zewnetrznie. Im wiecej przygotwan zewnetrzych zrobimy tym lepiej jestesmy przygotowani wewnetrznie.

Elona napisał(a):
Wręcz przeciwnie, przebieg każdego z nich drobiazgowo ustalam. Jednak skrajność przesuwam w stronę gestu, słowa i czynu mentalnego, a nie machania tym czy owym.


Jesli czarownica macha tym czy owym to zadna z niej czarownica. Kazdy nas gest czy z uzyciem narzedzi czy bez nich poparty jest naszym czynem mentalnym. W kazdy gest trzeba wlozyc intencje i energie. Inaczej rytual jest plytki i nie dziala. Narzedzia staja sie narzedziami rytualnymi jesli nasaczone sanasza energia, staja sie wtedy jakby przedluzeniem naszego ciala i naszego psyche.

Elona napisał(a):
Owszem, pewne narzędzia posiadam, ale cechuje mnie mocno rozwinięty zwyczaj kitchenwitch - w kotle gotuję krupnik i sos pomidorowy, kielich muszę umyć, ponieważ pół godziny wcześniej piłam z niego herbatę .


Jak juz Hajdamak zauwazyl posiadanie narzedzi bierze sie raczej z magii ceremonialnej a nie kuchennego czarostwa. Wicca doskonale pozenila obie praktyki. Nie mniej jednak wydaje mi sie ze czarownice kuchenne - o ile mogly mialy swoje specjalne narzedzia. Nie musialy one byc dekorowane i posiadac specjalnych ksztalow. Nie mniej jednak byc moze nie byly uzywane do codziennych prac.

Elona napisał(a):
Własnoręcznie zrobiony naszyjnik, ale po co on, na co on, dlaczego taki, a nie inny - zero pomysłów. I były to osoby, które siedziały w temacie po lat kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt. Wolę już moją obrączkę na łańcuszku, przynajmniej wiem, dlaczego jest obrączką i po co ją mam.


Moze spotykasz nieodpowiednich ludzi. Kazdy wiccanin jesli nosi rytualna bizuterie to dlatego ze ma ona dla niego znaczenie tak jak twoja obraczka dla ciebie. Istnieje tez mozliwosc ze po prostu nie chcieli ci zdradzic znaczenia ich bizuterii.

Niestety musze konczyc - moze jeszcze pozniej cos dopisze do reszty twojego posta.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 13:29 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Agni napisał(a):
tak na prawde to za wszystko odpowiedzialny jest nasz umysl i nie powinnismy sie za bardzo przywiazywac do narzedzi. Nadajac jakas funkcje narzedziom nasz umysl ma jedna rzecz mniej do myslenia i moze sie zkoncentowac na innych rzeczach jak na przyklad na intencji. Nie mniej jednak mozemy ta sama magie zrobic bez narzedzi, i tez bedzie dobrze chociaz mniej uroczyscie i chyba troche trudniej. Ba - mozna zrobic hermetyczny rytual, caly odprawic tylko w naszym umysle, na astralu itp. Nie potrzeba wtedy zadnych narzedzi, szat a nawet miejsca - mozna go zrobic w pociagu na przyklad.



Uważam, że to jest bardzo ważne, jeśli nie wręcz podstawowe. Oczywiście pociąg jest w tym momencie średnio dobrym przykładem, bo zbyt wiele dzieje się w nim rzeczy rozpraszajacych. Moje rytuały - te samotne - w 99% właśnie są w ten sposób odprawiane, co więcej, w maleńkiej grupie osób, z którymi w kwestiach magii rozumiem się bez słów, również te grupowe nie wymagają narzędzi, są po prostu wspólną pracą umysłu. Sądzę, że narzędzia są przydatne właśnie wtedy, gdy sporo jest zewnętrznych czynników rozpraszających, więc przede wszystkim przy rytuałach grupowych, gdy uczestników nie łączy przysłowiowe "perfect trust", o które w końcu bardzo trudno, i odciążenie umysłu z tych kilku rzeczy do załatwienia, które w pewnym sensie, po odpowiednim treningu "załatwiają" narzędzia jest bardzo potrzebne dla skuteczności. Bo przecież tak naprawdę liczy się skuteczność, nie oprawa - oprawa bywa przydatna jako ten właśnie czynnik odciążający lub tworzący "klimat" w grupie, w której nie do końca wiemy, czego się po kim spodziewać.

Nie zmienia to faktu, że święta Oktady, o których gdzie indziej pisałam, że są dla mnie wszystkie równie ważne, mają z założenia mieć charakter uroczysty. I wtedy narzędzia są potrzebne, podkreślają wagę, uroczystość danego momentu i jego wobec codziennej "pracy" magicznej wyjątkowość. Pary Pełnia-Nów już bardziej (dla mnie rzecz jasna) przynależą do tej "pracy" codziennej, więc wymagają mniej specjalnej oprawy.

Moja praktyka jest przede wszystkim samotna, są dwie osoby, z którymi jestem w stanie współdziałać rytualnie równie mocno i z równie silnym skutkiem, jak ma to miejsce przy działaniach samotnych, pozostałe rytuały grupowe, w których uczestniczyłam, były niestety czymś na kształt rytualnego "teatrzyku" - ciepłe i klimatyczne, ale niekoniecznie skuteczne, nie czułam w ich trakcie tej Mocy, którą odczuwam w pełnym skupieniu samotnego działania, lub gdy działałam z osobą z którą (przynajmniej gdy "pracowaliśmy" razem ostatnio tak było, nie wiem czy będzie jeszcze, bo panta rhei) słowa i nadmiar gestów nie były potrzebne, bo znana była intencja działania. Dlatego w gruncie rzeczy narzędzia mają znaczenie drugorzędne, chociaż jak sroka, bardzo je lubię, zwłaszcza gdy są ładne. Tylko to, że je lubię nie nie przekłada się zupełnie na używanie (podobnie jak u Keiry), a skuteczność Rzeczy robionej z ich użyciem nie jest w moim wypadku na pewno większa niż Rzeczy robionej gdy ich nie używam ;)

Ale ja generalnie minimalistka jestem, więc moje zdanie może tu być niemiarodajne :D

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 24 listopada 2008, 22:39 
Offline
Nadmilczek
Avatar użytkownika

Dołączył(a): środa, 17 września 2008, 09:34
Posty: 21
agni napisał(a):
Elona napisał(a):
Nie odczuwałam potrzeby posiadania żadnego stroju, który byłby wyłącznie rytualny. Ba, który byłby bardziej rytualny niż codzienny. Uważałam to za pewnego rodzaju śmieszność, coś, co mnie ogranicza.


Troche sobie zaprzeczasz - najpierw piszesz ze nie odczuwasz potrzeby posiadania stroju rytualnego a w tym samym poscie kilka zdan pozniej przyznajesz ze jednak wolalabyc miec cos specjalnego. Najpierw piszesz ze szata cie ogranicza a potem opisujesz swoja jako sukienke z gorsetem. No - to ja sie nie dziwie ze cie twoja szata ogranicza. Goresety po to sa zeby ograniczac. Szata rytualna powinna byc luzna i wygodna. No i nie kupowalabym jej w lumpeksie bo jednak rzeczy przejmuja energie tych ktorzy ich wczesniej uzwywali. Tak samo zreszta nie kupowalabym jej na alegro. Najlepiej jak juz o tym pisalam zrobic ja samemu. Powody tez chyba podawalam.

A tak na serio - wydaje mi sie ze nie zrozumialas do konca tej dyskusji o szacie. Albo moze ja nie wrazilam sie dosyc precyzyjnie. Niestety nie mam teraz czasu czytac calego topiku od nowa. Wiem ze uzasadnialam juz przydatnosc szat wiec nie bede tutaj sie powtarzac. Prawda jest taka ze szaty sa bardzo przydatne ale nie powinnismy sie do nich przyzwyczajac i to czy rytual sie odbedzie czy nie, lub jaki bedzie nie powinno zalezec od tego czy mamy szatay czy nie. Jak zapewne wiesz wiekszosc wiccanskich rytualow odbywa sie sky-clad czyli nago. Jest to bardzo wyzwalajaca praktyka i trudno wtedy mowic ze cokolwiek nas ogranicza.
A mi się wydaje, że nie przeczytałaś mojej wypowiedzi dokładnie. Nie używałam czasu przeszłego tylko dlatego, że mi się spodobał. Istnieje pewna różnica między "nie odczuwałam" a "nie odczuwam". Na moment wyszłam z roli kitchen i kupiłam sukienkę z myślą, że będzie wyłącznie rytualna. Miałam ją na sobie kilka razy podczas "pracy" i zauważyłam, że nie czuję specjalnych walorów jakościowych. W sukience czułam się tak samo komfortowo, jak w innych ubraniach, z jedną różnicą - poczucie odcięcia się od świata wzrosło i nawet po określeniu kierunków byłam "odsunięta" od wszystkiego. Taki stan niezbyt mi odpowiada w praktyce, w której mogę go uniknąć, dlatego rzadko kiedy ubieram się w tę kieckę, chyba że mam specjalny powód. Nie odczuwałam, odczułam i odczuwać po części przestałam.
Co do gorsetu - szata luźna, szata ściśle dopasowana - dla mnie to kwestia gustu i wygody, ktoś lubi rzeczy zwiewne, ktoś - wręcz przeciwnie. Szukając sukienki, zwracałam uwagę na to, żeby przylegała do ciała. A "ograniczanie" nie miało sensu, który starasz się w tym momencie wydobyć - sama zauważyłaś go w następnym fragmencie. Rozumiem, że do kupowania szat w lumpeksach można mieć zastrzeżenia i są one poniekąd uzasadnione, ale zdrowy rozsądek każe oczyszczać takie rzeczy i szukać dopóty, dopóki nie będziemy mieć pewności, że chcemy to, konkretnie to i nie mamy zastrzeżeń, które przemawiały dobitnie przeciwko zakupowi. Allegro zostawiam bez komentarza.
Wiem, że sporo wiccańskich rytuałów odbywa się nago. Jednak nie wszyscy poganie to wiccanie. Osobiście nie rozebrałabym się do naga w towarzystwie osób, które byłby nawet najbliższe mi. Wiesz - dla mnie nawet coś takiego byłoby pewnym rodzajem kostiumu. Gdyby taki rytuał był przeprowadzany samotnie lub wyłącznie ze stałym partnerem seksualnym - rozważyłabym to. Nie protestowałabym, gdyby ktoś chciał towarzyszyć mi nago podczas rytuału. Ale ode mnie tego samego nie mógłby wymagać. Możliwe, że jeżeli zmienię nastawienie do nagości (rytuały grupowe, w których uczestniczy więcej niż jeden mężczyzna to nadal dla mnie novum), rozbiorę się. Ale póki co - czułabym się tak samo sztucznie, jak w sukience haftowanej w trójksiężyce, z doklejoną brodawką na nosie i w spiczastym kapeluszu.
Nową szatę - jak już pisałam - uszyłabym. Po części dlatego, że chciałabym mieć coś zrobionego własnoręcznie, po części - ponieważ chciałabym zaszyć w niej pewien czar, po części dla samej frajdy siedzenia z igłą. Ale jestem przekonana, że gdyby sukienka okazała się "wyjściowa" - po pierwszym praniu porytualnym poszłabym w niej na uczelnię lub do pracy.

Żeby było jasne, powtórzę raz jeszcze - ja nie neguję przydatności i potrzeby posiadania szat. Zaznaczam tylko swoje stanowisko i prezentuję własne poglądy. Czy to, że wiccanie robią inaczej, oznacza, że sama się mylę? :/

agni napisał(a):
Elona napisał(a):
Podłapałam takie poczucie od babci, która powtarzała, ze nigdy nie będę wiedzieć, czy nie trzeba będzie rytuału zaimprowizować lub działać nagle i jeżeli choć trochę pewności uzależnię od ubrania, to będzie ze mnie - za przeproszeniem - (nie będę używać brzydkich słów ;), a nie wiedźma. Podobnie rzecz miała się z narzędziami - do tej pory, kiedy wybieram coś, czego używać będę tylko do kunsztu, przypominam sobie słowa "masz rękę, to po co ci jeszcze coś" .


Po czesci zadzam sie z twoja babcia. Jesli czytalas dyskucje na temat masek - pamietasz moze ze przestrzegalam przed przyzwyczajaniem sie do nich i wyrazilam wtedy bardzo podobne zdanie do tego jakie ma twoja babcia. W moim kowenie ucze ze narzedzia sa bardzo wazne bo pomagaja naszemu umyslowi skoncentorowac energie itp ale tak na prawde to za wszystko odpowiedzialny jest nasz umysl i nie powinnismy sie za bardzo przywiazywac do narzedzi. Nadajac jakas funkcje narzedziom nasz umysl ma jedna rzecz mniej do myslenia i moze sie zkoncentowac na innych rzeczach jak na przyklad na intencji. Nie mniej jednak mozemy ta sama magie zrobic bez narzedzi, i tez bedzie dobrze chociaz mniej uroczyscie i chyba troche trudniej. Ba - mozna zrobic hermetyczny rytual, caly odprawic tylko w naszym umysle, na astralu itp. Nie potrzeba wtedy zadnych narzedzi, szat a nawet miejsca - mozna go zrobic w pociagu na przyklad.

Jakies 13 lat temu w rok po mojej inicjacji spotkalam sie z moimi inicjatorami i podczas nocnego spaceru po lesie poprosli abym pokazala im ile sie nauczylam i odprawila rytual. Nie bylismy na ta okazje przygotowani. Na szczescie noc byla ciepla a las gleboki i czulismy sie prywatnie wiec nie mielismy problemu ze zdjeciem ciuchow. Gdyby bylo zimno zapewne zostalibysmy w naszych normalnych ubraniach. Za athame posluzyl palec, woda zrodlana sie znalazla a miseczka stal sie zwykly kubek. Soli nie bylo ale udalo nam sie ropalic male i bezpieczne ognisko i uzyc popiolu. Kadzidla tez nie mielismy ale przydatny stal sie papieros z domieszka. Moze nie zbyt romantyczne ale ziola byly i spelnily zadanie. Jak widzisz wiccanie nie przyzwyczajaja sie do narzedzi czy szat i jak twoja babcia, uwazaja ze nie trzeba miec przygotowania aby rytual sie udal. Nie mniej jednak, jesli sytuacja pozwala, przygotowyja sie jak najdokladniej - dlaczego - tez juz chyba pisalam.
W tym miejscu zgadzam się z Tobą i Guślarką. Choć bardzo często uciekam się do rytów przeprowadzanych wyłącznie w astralu, jestem o wiele bardziej spokojniejsza, kiedy mogę je zakotwiczyć w przestrzeni fizycznej.
Co do świąt - w pełni rozumiem ich uroczystość i podniosły charakter. Jednak uświetniam je inaczej - piekę, gotuję, wnoszę do kręgu kwiaty, owoce.

agni napisał(a):
Elona napisał(a):
Napisalam to jako przydlugawy wstep do problemu, który zasygnalizowala Agni - mianowicie tego, co w zasadzie wnosimy do kregów czy innej przestrzeni, w której czarujemy .


Bardzo wazne zdanie - twoje normalne codzienne ciuchy nasiakniete sa miejscami, ludzmi z ktorymi sie spotykalas, twoimi problemami w calego dnia, jelsi bylas w knajpie to pewnie jada papierosami itp. Osobiscie o ile moge nie chcialabym ich do kregu wnosic. Rytual to cos szczegolnego i bardzo specjalnego. Nie poszlabys w dzinsach na swoj wlasny slub. Dla mnie rytual jest rownie specjalnym wydarzeniem. Poza tym lubie zasade 'as within, so without' czyli 'jak wewnatrz, tak i na zwenatrz'. Im wiecej przygotowan wewnetrzych w naszej psychice zrobimy tym latwiej nam zrozumiec dlaczego dobrze jest sie przygotowac zewnetrznie. Im wiecej przygotwan zewnetrzych zrobimy tym lepiej jestesmy przygotowani wewnetrznie.
Może i nie poszłabym w dżinsach na swój własny ślub, ale nie wychodzę za mąż co dwa tygodnie, a w czasie ślubu mam prawo czuć się podenerwowana, przebrana i sztuczna, ważne, jak wyglądam, a nie - jak się czuję. Agni, wiem, że przygotowania, oczyszczenie się, przygotowanie przestrzeni są ważne. Nie chciałam powiedzieć, że kompletnie lekceważę ten element, ale dla mnie ważniejsze jest to, że czuję się swobodnie sama ze sobą. Chciałam powiedzieć, że nie jest dla mnie problemem wejście w przestrzeń rytuału z całodniowym bagażem, jeżeli nie mam ani możliwości, ani czasu na przygotowanie się.

agni napisał(a):
Elona napisał(a):
Wręcz przeciwnie, przebieg każdego z nich drobiazgowo ustalam. Jednak skrajność przesuwam w stronę gestu, słowa i czynu mentalnego, a nie machania tym czy owym.


Jesli czarownica macha tym czy owym to zadna z niej czarownica. Kazdy nas gest czy z uzyciem narzedzi czy bez nich poparty jest naszym czynem mentalnym. W kazdy gest trzeba wlozyc intencje i energie. Inaczej rytual jest plytki i nie dziala. Narzedzia staja sie narzedziami rytualnymi jesli nasaczone sanasza energia, staja sie wtedy jakby przedluzeniem naszego ciala i naszego psyche.
W tym też, jak widać, mamy wspólne poglądy.

agni napisał(a):
Elona napisał(a):
Owszem, pewne narzędzia posiadam, ale cechuje mnie mocno rozwinięty zwyczaj kitchenwitch - w kotle gotuję krupnik i sos pomidorowy, kielich muszę umyć, ponieważ pół godziny wcześniej piłam z niego herbatę .


Jak juz Hajdamak zauwazyl posiadanie narzedzi bierze sie raczej z magii ceremonialnej a nie kuchennego czarostwa. Wicca doskonale pozenila obie praktyki. Nie mniej jednak wydaje mi sie ze czarownice kuchenne - o ile mogly mialy swoje specjalne narzedzia. Nie musialy one byc dekorowane i posiadac specjalnych ksztalow. Nie mniej jednak byc moze nie byly uzywane do codziennych prac.
Tego nie wiem. "Być może" i "zapewne" stoją po obu stronach, nic zatem dziwnego, że wybieram wersję mi bliższą. :)

agni napisał(a):
Elona napisał(a):
Własnoręcznie zrobiony naszyjnik, ale po co on, na co on, dlaczego taki, a nie inny - zero pomysłów. I były to osoby, które siedziały w temacie po lat kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt. Wolę już moją obrączkę na łańcuszku, przynajmniej wiem, dlaczego jest obrączką i po co ją mam.


Moze spotykasz nieodpowiednich ludzi. Kazdy wiccanin jesli nosi rytualna bizuterie to dlatego ze ma ona dla niego znaczenie tak jak twoja obraczka dla ciebie. Istnieje tez mozliwosc ze po prostu nie chcieli ci zdradzic znaczenia ich bizuterii.
To nie byli wiccanie, raz, a dwa - podejrzewam, że ich motywacją było właśnie "klimatycznie wygląda". Nie potrafię tak - dla mnie każdy przedmiot w kręgu ma swoje znaczenie, ustaloną rolę, wagę i choć sama ją nadaję w momencie, w którym decyduję o tym, że jest tym, czym ma dla mnie w tym momencie być, to jednak muszę mieć świadomość tego, co i dlaczego jest czym.
A ludzie owszem, chyba są nieodpowiedni.

_________________
Jeżeli to, że kocham, może być zasługą, nie jestem całkowicie niegodna.
E.B.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 25 listopada 2008, 01:08 
Elona napisał(a):
Na moment wyszłam z roli kitchen i kupiłam sukienkę z myślą, że będzie wyłącznie rytualna. Miałam ją na sobie kilka razy podczas "pracy" i zauważyłam, że nie czuję specjalnych walorów jakościowych.


Mnie sie wydaje ze to dlatego ze ja kupilas w lumpeksie a nie zrobilas sama. Nie mam nic przeciwko lumpeksom i tez kupuje tam od czasu do czasu codzienne ciuchy. W razie potrzeby je oczyszczam ale na rytual jednak bym nie kupila takich szat. Jak w swoim poscie piszesz - chcesz uszyc suknie sama zeby zaszyc w nia pewnien czar itp. Podejzewam - choc oczywiscie moge sie mylic - ze jesli uszyjesz sobie taka suknie to odczujesz roznice. O tym wlasnie byla poprzendia dyskusja.

Elona napisał(a):
W sukience czułam się tak samo komfortowo, jak w innych ubraniach, z jedną różnicą - poczucie odcięcia się od świata wzrosło i nawet po określeniu kierunków byłam "odsunięta" od wszystkiego.


To bardzo dziwne odczucie i nie wiem z czego wynika. Moze to cos co niesie ze soba akurat ta suknia - w koncu jest po kims. Suknia nie powinna powodowac poczucia odciecia od swiata. Moje szaty rytualne powoduja ze od razu przestawiam sie w stan umyslu w ktorym panuje poczucie calkwoitej jednosci ze swiatem. Oczyswiscie nie dzieje sie tak tylko i wylacznie dzieki sukni, jest ona po prostu w moim umysle sygnalem, symbolem ktory pomaga mi sie automatycznie wczuc w odpowiedni stan swiadomosci. Drugie 'oczywiscie' - nie oznacza to ze bez sukni nie bylabym w stanie takiego stanu osiagnac. Nie stalo by sie to jednak tak automatycznie. Wiekszosc ludzi jesli chce wywolac w sobie taki stan wchodzi w niego krok po kroku, fazami. Mozna to zrobic roznie. Prysznic moze byc pierwszym krokiem. Po nim jestem blizej tego stanu. Nalozenie sukni jest drugim krokiem. Staniecie w swiatyni i uslyszenie odglosu miotly katapultuje mnie w swiadomosc rytualna. Nie musze nic robic - tak reaguje moje psyche na te czyny. Bez nich osiagniecie tego stanu jest oczywiscie mozliwe ale trzeba sie skupic i swiadomie dzialac w kierunku intencji.

Najwazniejesze jednak jest zeby pamietac ze to nie suknia nas ogranicza. Jesli w ogole cos nas ogranicza to jest to tylko i wylacznie nasz wlasny umysl. Poleganie na sukni i opieranie sukcesu rytualu na jej posiadaniu jest ograniczeniem. Ale tak samo ograniczeniem sie jest postawa zaprzeczajaca jej przydatnosci zanim sie sprobowalo takowej uszyc, odpowiednio przygotowac i uzyc.

Elona napisał(a):
Co do gorsetu - szata luźna, szata ściśle dopasowana - dla mnie to kwestia gustu i wygody, ktoś lubi rzeczy zwiewne, ktoś - wręcz przeciwnie.


Ja lubie gorsety - kiedys bylam bardziej a teraz jestem 'part - time' goth. Ale na rytual gorset moim zdaniem sie nie nadaje. Choc szkoda bo chetnie bym sie w takowy odstroila. I choc wiedzialm co masz na mysli piszac o ograniczaniu nie moglam sie powstrzymac zeby ta uwage napisac. Moze przez moja zlosliwosc a moze dlatego ze jest w tym duzo prawdy. W czasie rytualu energia w naszym ciele powinna przeplywac bez zadnych zachamowan, mamy sie czuc wygodnie i unikac rzeczy ktore moga nas rozpowszyc. Kiedy jest sie scisnietym gorsetem - energia nie przeplywa tak jak powinna i choc niektorzy moga sie w gorsecie czuc wygodnie to jednak od czasu do czasu cos nas uwiera, cos nas gdzies ucisnie, przydusi itp a to rozprasza.

Elona napisał(a):
Wiem, że sporo wiccańskich rytuałów odbywa się nago. Jednak nie wszyscy poganie to wiccanie. Osobiście nie rozebrałabym się do naga w towarzystwie osób, które byłby nawet najbliższe mi. Wiesz - dla mnie nawet coś takiego byłoby pewnym rodzajem kostiumu.


Zakladalam ze skoro swojego pierwszego posta napisalas cytujac mojego to twoja polemika odnosila sie do tego co ja napisalam a ja pisalam tylko i wylacznie o wiccanskim a nie poganskim rytuale.
Rozumiem ze twoje nastawienie do nagosci jest zupelnie inne od mojego. Dla mnie nagosc jest najnaturalniejsza rzecza pod sloncem. Jest duzo bardziej naturalna niz dzinsy w ktorych chcesz odprawiac rytualy. Dla mnie nagosc nie jest kostiumem ale calkowitym jego brakiem - odslonieciem siebie i to zarowno w sposob fizyczny jak i mentalny. Moim zdaniem nagosc wyzwala czlowieka ale dla ciebie pewnie jako kostium jest czynnikiem ograniczajacym. Tutaj chialoby sie sparafrazowac jedno z poprzednich moich zdan. Nie nagosc nas ogranicza ale umysl.

Elona napisał(a):
Żeby było jasne, powtórzę raz jeszcze - ja nie neguję przydatności i potrzeby posiadania szat. Zaznaczam tylko swoje stanowisko i prezentuję własne poglądy. Czy to, że wiccanie robią inaczej, oznacza, że sama się mylę? :/


Nie nie musisz sie zgadzac z wiccanami, racji jest wiele i kazdy musi odkryc swoja wlasna. Ta dyskusja jednak, zaczela sie miedzy nami bo twoj pierwszy post napisany byl w duchu 'ja sie z wami nie zgadzam, to co mowicie jest smieszne, babcia ktora jest prawdziwa wiedzma uczyla mnie inaczej itp' co wedlug mnie oznaczalo ze nie uwazasz ze wsrod wiccan moga byc ludzie ktorzy maja jakas tam wiedze i umiejetnosci, prawdziwe wiedzmy. Twoj post, moze blednie, odczytalam jako wyrazajacy przeswiadcznie ze to ty masz racje i nikt inny.

Elona napisał(a):
Co do świąt - w pełni rozumiem ich uroczystość i podniosły charakter. Jednak uświetniam je inaczej - piekę, gotuję, wnoszę do kręgu kwiaty, owoce.


Swietnie - wyobraz sobie - wiccanie tez tak robia. Na dodatek wiccanie w miare mozliwosci oczyszczaja sie i zakladaja odswitne rytualne szaty itp. Jak juz robic przygotowania to jak najpelniej sie da.

Elona napisał(a):
Agni, wiem, że przygotowania, oczyszczenie się, przygotowanie przestrzeni są ważne. Nie chciałam powiedzieć, że kompletnie lekceważę ten element, ale dla mnie ważniejsze jest to, że czuję się swobodnie sama ze sobą. Chciałam powiedzieć, że nie jest dla mnie problemem wejście w przestrzeń rytuału z całodniowym bagażem, jeżeli nie mam ani możliwości, ani czasu na przygotowanie się.


Jak juz zauwazylas zgadzamy sie tutaj. O ile nie ma mozliwosci przygotwania sie mozna odprawic rytual bez przygotownia. Jednak ja sklaniam sie ku temu zeby o ile mozna, zapewnic sobie mozliwosc takich przygotowan. Skoro stwarzamy swoja wlasna rzeczywistosc i skoro jestesmy wiedzmy, czemu nie zadbac o to zeby miec czas i mozliwosc na jak najpelniejsze przygotownie rytualu.

Poza tym ja nie rozumiem dlaczego nalozenie rytualnej sukni mialo by spowodowac ze nie czujesz sie swobodnie sama z soba w czasie rytualu. W czym przeszkadza ci szata jeli nie przeszkadzaja ci dzinsy?

MM - co do pociagu. Zgadzam sie ze nie jest to najwspanialsze miejsce na odprawianie rytualu ale tego typu rytaul o jakim pisalam nie bylby raczej odprawiany w pociagu. Nawet jesli w tym czasie moje cialo siedzialoby sobie w wagonie. O ile musialabym wtedy robic jakis rytual wolalabym hermetyczny. Wole nie myslec jak zareagowali by wspolpasazerowie gdybym nagle zaczela wywijac moim athame i wzywac zywioly. :twisted: Poza tym doskonale rozumiem co masz na mysli piszac o teatrzyku rytualnym. Ja mam takie same odczucia - rytualy otwarte, lub zamkniete ale odprawione przez osoby ktore nie uzywaja mocy pozostawiaja niedosyt i rozczarowanie. Odegranie rytualu to nie to samo co jego odprawienie.
Ach - i dla mnie zycie bez pomidorow byloby marne i nie warte zachodu. :cry:


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 25 listopada 2008, 03:06 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 13 marca 2008, 17:29
Posty: 1134
Lokalizacja: Z Łysych Gór
U nas :) zawsze można sobie dać radę bez specjalnego oprzyrządowania czy szat. Nagość się zdarza ale nie powszechnie, raczej incydentalnie. Specjalny ubiór znacznie częściej. Ubiór niespecjalny jeszcze częściej.
Jednak jeśli chodzi o narzędzia są takie rzeczy, które mają duszę. Mam połowę głowni pruskiej szabli artyleryjskiej (złamała się komuś w boju - są ślady) z wygrawerowanymi żołdakami w hełmach, armatami, karabinami, jakimiś zaprzęgami. Z tego aż bije zło. Chcę przekuć zakończenie na sztych i oprawić w rękojeść. Już z niego kapie jad.
Ten dobry, jasny, muszę sam wykuć.
To wszystko nie oznacza, że puki co nie mam nic do dyspozycji albo, że nie poradzę sobie improwizując. Miód z czarki glinianej też smakuje choć róg to jednak róg.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 25 listopada 2008, 11:15 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
Agni napisał(a):
tego typu rytaul o jakim pisalam nie bylby raczej odprawiany w pociagu. Nawet jesli w tym czasie moje cialo siedzialoby sobie w wagonie. O ile musialabym wtedy robic jakis rytual wolalabym hermetyczny. Wole nie myslec jak zareagowali by wspolpasazerowie gdybym nagle zaczela wywijac moim athame i wzywac zywioly.

No toż to oczywiste. Jednak moim zdaniem właśnie taki hermetyczny rytuał, kiedy wszystko dzieje się w głowie, wymaga spokojnego otoczenia ze zminimalizowaną ilością bodźców. Pociąg taki nie jest. I tylko to miałam na myśli. Wydaje mi się, że w otoczeniu pełnym bodźców, lepszy jest rytuał zewnętrzny, z użyciem narzędzi, zawierający wszystkie odpowiednie gesty, inwokacje itd. Właśnie ze względu na to, że wówczas wszystkie te czynności odciążają umysł i niwelują możliwość rozproszenia. Oczywiście, nie pociąg, wyobrażam sobie miny współpasażerów :D

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 25 listopada 2008, 14:58 
agni napisał(a):
Elona napisał(a):
Co do świąt - w pełni rozumiem ich uroczystość i podniosły charakter. Jednak uświetniam je inaczej - piekę, gotuję, wnoszę do kręgu kwiaty, owoce.


Swietnie - wyobraz sobie - wiccanie tez tak robia. Na dodatek wiccanie w miare mozliwosci oczyszczaja sie i zakladaja odswitne rytualne szaty itp. Jak juz robic przygotowania to jak najpelniej sie da.




Ostatnio mialam okazje zobaczyc grupe Wiccan, ktorzy odprawili swoj zamkniety Samhainowy rytual w St.Nectans Glen. Wszyscy mieli na sobie wspaniale dlugie szaty, w pieknych kolorach, czesto ozdobione poganskimi haftami; na glowach mieli korony, wianki, rogi; w rekach miotly i laski. Slowem prawdziwie niesamowite wydarzenie, ze wszelkimi atrybutami wzbogacajacymi rytual.
Trzeba przyznac, ze to robi wrazenie i nawet jesli ktos w szaty "nie wierzy", to napewno ulegnie ich urokowi a w myslach jego pojawi sie informacja: RYTUAL, a nie np. poganskie pogawedki przy herbacie. Pomijajac wszelkie bardziej lub mniej duchowe aspekty o ktorych Agni juz wyzej wspomnialas, mysle jest to niesamowita psychologiczna gra, ktora na pewno spelnia ogromnie wazna role.


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 25 listopada 2008, 15:37 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 17 stycznia 2008, 08:42
Posty: 246
Lokalizacja: Midgard
I pewnie.

Moja szata to bardzo prosty, lniany habit, męskiego kroju, z kapturem, dawniej biały, ale że biel jest kolorem tylko jednego druidzkiego odłamu - teraz burobrązowy, w kolorze ziemi, zielony szkaplerz i czarna wełniana peleryna - na zimniejsze święta, to bardzo przydatne, bo zwykle "pracuję" w lesie, coraz trudniej mi pod dachem wprowadzić się w odpowiedni stan umysłu, to zapewne kwestia przyzwyczajenia, zarówno mojego, jak i tych mocy, z którymi działając wchodzę w interakcje. Proste, bez żadnych ozdób, chociaż - jak gdzie indziej pisałam, wciąż myślę o zrobieniu maski lub nawet kilku masek, dopasowanych do świąt Oktady.

I ostatnio zauważyłam, że szata staje się z czasem tak bardzo... rytualna, że nawet jeśli biorę ją do ręki po to, żeby włożyć do pralki albo uprasować, coś mi w głowie "drga". "Włącza się" pewien rodzaj nastroju, zbliżony do tego, którego doświadczam podczas przygotowań do rytuału. Oczywiście nie jest to zasługa lnianych szmatek - po prostu, jeśli pewien ubiór ma swoje konkretne przeznaczenie - budzi konkretne skojarzenia. A jadąc w ezoterykę - być może również szata nasiąka w pewien sposób tym, co dzieje się wówczas, gdy jest używana zgodnie ze swoim przeznaczeniem - czyli tym, co ma miejsce w Kręgu.

Więc jak najbardziej, to my nadajemy moc narzędziom. Ale ich zadaniem jest ułatwienie "pracy" magicznej czy rytualnej. I nawet jako minimalistka, w codziennej praktyce zazwyczaj nie używająca żadnych szat ani narzędzi, "pracująca" głównie hermetycznie, to ułatwienie doceniam.

_________________
ObrazekTrolling provided by TIS - Trolling Internet Solutions
[TM of Björn The Bohemian]


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 25 listopada 2008, 17:02 
Offline
Arcyrozmowny

Dołączył(a): czwartek, 13 września 2007, 14:05
Posty: 490
Lokalizacja: Poznań (powiedzmy ;))
Marta Małgorzata napisał(a):
I ostatnio zauważyłam, że szata staje się z czasem tak bardzo... rytualna, że nawet jeśli biorę ją do ręki po to, żeby włożyć do pralki albo uprasować, coś mi w głowie "drga". "Włącza się" pewien rodzaj nastroju, zbliżony do tego, którego doświadczam podczas przygotowań do rytuału. Oczywiście nie jest to zasługa lnianych szmatek - po prostu, jeśli pewien ubiór ma swoje konkretne przeznaczenie - budzi konkretne skojarzenia. A jadąc w ezoterykę - być może również szata nasiąka w pewien sposób tym, co dzieje się wówczas, gdy jest używana zgodnie ze swoim przeznaczeniem - czyli tym, co ma miejsce w Kręgu.

Myślę, że tak jest z większością przedmiotów. Moja szata jeszcze wielu rytuałów nie widziała, bo mam ją od niedawna. Zwykle jednak, gdy się do niej zbliżam czuję to COŚ. Może to skojarzenie, może "ezoteryczna jazda" - tego nie wiem. Ale jak np. musiałam w niej przerobić drobny element, traktowałam ją z najwyższą uwagą, by każde wbicie igły i przeciągnięcie nitki było idealne. Oczywiście, na co dzień nie szyję niechlujnie. Czułam jednak różnicę między pierwszym ściegiem, kiedy już miałam świadomość, że tworzę coś przeznaczonego do specjalnego celu, a poprawianiem, kiedy szata była już właściwie gotowa i używana, przesiąknięta energią Kręgów, w których 'uczestniczyła' i wspomnieniami.

Podobnie traktuję swój szklany kielich (herezja, wiem ;) ), w którym się zakochałam ze wzajemnością już w sklepie, który jest moim pierwszym narzędziem do celów wyłącznie rytualnych/magicznych, ale z którym czuję coraz bliższą więź w miarę upływu czasu. Podobnie athame, które było w użyciu dotąd tylko raz, a już 'zachowuje się' inaczej i jestem pewna, że będzie się to pogłębiać. Ba! Nawet moje świeczniczki - jeden żółty, że złotymi indyjskimi słonikami, drugi niebiesko-srebrny ze śnieżnym krajobrazem, które dawno temu kilka razy z rzędu posłużyły mi za symbole Boga i Bogini w moich wariackich, amatorskich, eklektycznych rytualikach już jakoś tak do mnie przywykły, ja do nich, że nadal ich używam. Raz po raz rozważam kupienie/zrobienie czegoś ładniejszego/ bardziej klimatycznego/ magiczniejszego/ bardziej podniosłego/ uroczystego (*niepotrzebne skreślić), to jakoś serca nie mam, bo tamte dwa są zazdrosne ;)

Wydaje mi się jednak, że związek z szatą jest jakoś najbardziej osobisty, najbliższy przez naturalną bliskość ciała. Spojrzenie w lustro, kiedy się jest ubranym w szatę budzi inne skojarzenia, w pewien sposób przez ubiór zmienia się odrobinkę nasza tożsamość, osobowość i nasze postrzeganie siebie.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: środa, 26 listopada 2008, 21:07 
Offline
Nadmilczek
Avatar użytkownika

Dołączył(a): środa, 17 września 2008, 10:36
Posty: 10
Lokalizacja: Dolny ?ląsk
Marta Małgorzata napisał(a):
Agni napisał(a):
tego typu rytaul o jakim pisalam nie bylby raczej odprawiany w pociagu. Nawet jesli w tym czasie moje cialo siedzialoby sobie w wagonie. O ile musialabym wtedy robic jakis rytual wolalabym hermetyczny. Wole nie myslec jak zareagowali by wspolpasazerowie gdybym nagle zaczela wywijac moim athame i wzywac zywioly.

No toż to oczywiste. Jednak moim zdaniem właśnie taki hermetyczny rytuał, kiedy wszystko dzieje się w głowie, wymaga spokojnego otoczenia ze zminimalizowaną ilością bodźców. Pociąg taki nie jest. I tylko to miałam na myśli. Wydaje mi się, że w otoczeniu pełnym bodźców, lepszy jest rytuał zewnętrzny, z użyciem narzędzi, zawierający wszystkie odpowiednie gesty, inwokacje itd. Właśnie ze względu na to, że wówczas wszystkie te czynności odciążają umysł i niwelują możliwość rozproszenia. Oczywiście, nie pociąg, wyobrażam sobie miny współpasażerów :D

Hm. Wydaje mi się, że wszystko zależy od możliwości koncentracji i odcinania się od otoczenia. Student umie się uczyć wszędzie to i rytuał w głowie odprawi :). A ma to swoją zaletę - mogę siedzieć sobie w pociągu pełnym ludzi, odprawiać rytuał siedząc nawet koło zakonnicy i nikt nie będzie wiedzieć, że robię coś takiego :lol:.

_________________
"Jedyna prawda to ta, którą nosimy w sobie."
-NN-


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 8 grudnia 2008, 05:26 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 13 marca 2008, 17:29
Posty: 1134
Lokalizacja: Z Łysych Gór
Leina napisał(a):
mogę siedzieć sobie w pociągu pełnym ludzi, odprawiać rytuał siedząc nawet koło zakonnicy i nikt nie będzie wiedzieć, że robię coś takiego :lol:.
To co robiłem wyglądało tak, że zakonnica domyśliła się od razu prawdy. I gdy ruszyła do boju natknęła się na rafę - obok siedział świadek Jehowy i zaczął ją nawracać. Przerwała rozmowę i zaczęła się modlić. Od razu rozpoznałem ten rytuał mimo, że mamrotała w cichy i niezrozumiały sposób. Miała na sobie rytualną szatę i nakrycie głowy.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 8 grudnia 2008, 12:36 
Offline
Rozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): sobota, 3 listopada 2007, 20:03
Posty: 83
Lokalizacja: Kraków | Warszawa
Poświst napisał(a):
Leina napisał(a):
mogę siedzieć sobie w pociągu pełnym ludzi, odprawiać rytuał siedząc nawet koło zakonnicy i nikt nie będzie wiedzieć, że robię coś takiego :lol:.
To co robiłem wyglądało tak, że zakonnica domyśliła się od razu prawdy. I gdy ruszyła do boju natknęła się na rafę - obok siedział świadek Jehowy i zaczął ją nawracać. Przerwała rozmowę i zaczęła się modlić. Od razu rozpoznałem ten rytuał mimo, że mamrotała w cichy i niezrozumiały sposób. Miała na sobie rytualną szatę i nakrycie głowy.

:lol: :lol: :lol: Padłam.

_________________
"You seek renewal? Into the pot with you, then!" - Cerridwen.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 8 grudnia 2008, 21:57 
Offline
Nadmilczek
Avatar użytkownika

Dołączył(a): środa, 17 września 2008, 10:36
Posty: 10
Lokalizacja: Dolny ?ląsk
Zabawne :D Mnie chodziło jednak o to, że wszystko odbywa się w myślach - bez gestów i mamrotania - jak wtedy ktoś mógłby się domyślić, że coś robisz?

_________________
"Jedyna prawda to ta, którą nosimy w sobie."
-NN-


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 8 grudnia 2008, 22:54 
Offline
Szpieg jezuitów
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek, 6 września 2007, 15:15
Posty: 1883
Lokalizacja: Piaseczno k. Warszawy
Leina napisał(a):
Zabawne :D Mnie chodziło jednak o to, że wszystko odbywa się w myślach - bez gestów i mamrotania - jak wtedy ktoś mógłby się domyślić, że coś robisz?


Podobno niektorzy prawoslawni mnisi umieja wyczuwac takie rzeczy.

_________________
- Wołanie kotów - odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę - to zwykle niezbyt produktywna czynność.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 8 grudnia 2008, 23:29 
Offline
Rozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): sobota, 3 listopada 2007, 20:03
Posty: 83
Lokalizacja: Kraków | Warszawa
Ja tam bałabym się że będzie kontrola biletów 8)

_________________
"You seek renewal? Into the pot with you, then!" - Cerridwen.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 9 grudnia 2008, 00:06 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): piątek, 29 lutego 2008, 02:33
Posty: 219
Wracając do szat, wie ktoś może jak ładnie obszyć krawędź tkaniny lnianej żeby się tak potwornie nie strzępiła? Macie może jakieś ciekawe sposoby/wykroje na kaptur?


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 9 grudnia 2008, 00:23 
Mohegan napisał(a):
Wracając do szat, wie ktoś może jak ładnie obszyć krawędź tkaniny lnianej żeby się tak potwornie nie strzępiła? Macie może jakieś ciekawe sposoby/wykroje na kaptur?


Są dwa sposoby. Współczecny prosty to ustawić maszyne na szycie zygzakiem i obrzucić brzegi. Jak ktos ma owerlocka to zrobi to bardzo profesjonalnie ;). W wersji prostrzej mozna to zrobić razem po zszyciu dwóch kawałków materiału.

Mozna to także zrobić ręcznie używjać odpowiedzniego szwu. Wiem jak go sie robi ale nie wiem jak się nazywa. Wygląda troche jak szef po overlocku. Prościej jest objechac krawędź na okretkę ;)

Moja babcia, która nie miała maszyny szyjącej zygzakiem robiła to w ten sposób, że zszywała dwa kawałki materiału blisko krawędzi układając materiał prawą strona na wierzch, poczym wywijała na lewo i przeszywała jeszcze raz ok 3-5 mm dalej. W ten sposób postrzępione krawędzi chowały sie w cieniutkim tuneliku, który następnie mcno był zaprasowany. Sposób ten mozna wykorzystać zarówno szyjąc na maszynie jak i ręcznie.

Miłej pracy :D

Jak się szyje kaptur, moge Ci pokazać ale opisać, to ponad moje siły :)


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: wtorek, 9 grudnia 2008, 16:46 
Offline
Rozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): sobota, 2 lutego 2008, 18:43
Posty: 90
Lokalizacja: Łódź
Mohegan napisał(a):
Są dwa sposoby. Współczecny prosty to ustawić maszyne na szycie zygzakiem i obrzucić brzegi. Jak ktos ma owerlocka to zrobi to bardzo profesjonalnie ;). W wersji prostrzej mozna to zrobić razem po zszyciu dwóch kawałków materiału.

Mozna to także zrobić ręcznie używjać odpowiedzniego szwu. Wiem jak go sie robi ale nie wiem jak się nazywa. Wygląda troche jak szef po overlocku. Prościej jest objechac krawędź na okretkę ;)

Moja babcia, która nie miała maszyny szyjącej zygzakiem robiła to w ten sposób, że zszywała dwa kawałki materiału blisko krawędzi układając materiał prawą strona na wierzch, poczym wywijała na lewo i przeszywała jeszcze raz ok 3-5 mm dalej. W ten sposób postrzępione krawędzi chowały sie w cieniutkim tuneliku, który następnie mcno był zaprasowany. Sposób ten mozna wykorzystać zarówno szyjąc na maszynie jak i ręcznie.


Ja polecam obszycie krawędzi tasiemką..... sposówb prosty, a chyba nie wspomniał nikt o tym.....

Jak by nie wiadomo było jak to zrobić: bierzesz odpowiedniej długości i szerokości tasiemkę składasz ją na pół wzdłuż dłuszego boku, zaprasowujesz, żeby było równo i nakładasz na krawęź tkaniny, przyszywasz tasiemke do materiału..... ścieg obojętny..... według gustu....

Sposób dobry do obszywania rękawów i dolnej krawędzi oraz przy szyi..... no i ma dodatkowy aspekt zdobniczy....


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: środa, 10 grudnia 2008, 13:49 
Offline
Arcyrozmowny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): piątek, 29 lutego 2008, 02:33
Posty: 219
hmm skoro mowisz ze wystarczy tak poprostu przyszyć obojetnie jakim ściegiem... moze warto by spróbować w ten sposób:)

dzieki za rady:)


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: środa, 17 grudnia 2008, 21:33 
O tym drugim sposobie Rawimira sama Ci mówiłam w niedzielę, ale chyba za słabo to wytłumaczyłam :? Asus tak robi i z tego co wiem, to się sprawdza. On dużo szyje z naturalnych materiałów i raczej nie ryzykowałby sprucia swoich misternych szat :)


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 178 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Wszystkie czasy w strefie UTC + 2 [czas letni (DST)]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL