Międzynarodowa Federacja Pogańska

Najbardziej mi sie podobala wzmianka o pani, ktora 'kobiece narządy nazywa słoninką, a męskie kiełbaską'.

Ciekawe czy całe zajęcia prowadzi w takim gastronomicznym klimacie - mi by się podobało ;D

I wciśnij bakłażan w miąższ jej dyni!

Ale tak na serio, to włos się z lekka jeży. Pewnie większość dzieci i tak pewnie sporo wie, a na takich zajęciach się nabijają z zarumienionych pań. Ale pewnie sporo uwierzy w tą wodę z octem, albo dostanie ciężkiej traumy na myśl o ociekającej słonince ;P

loooool

Delikatnie pocieraj jej wisienkę po czym wsuń swą marchewkę w pomiędzy jej arbuzy.
Myślę, że większa była by trauma gdyby to chodziło o frutti di mare ^^
rotfl
uff...

Ludzie jednak są dziwni.

Ale sam artykuł dość przerażający (pomijając już to, ze w innym wątku Rawimir zamieścił dziś bardzo podobny ). Zresztą siedzenie w occie to chyba jakiś rodzaj kary a nie sposób na antykoncepcję

W czasach braku jakiejkolwiek edukacji dotyczącej antykoncepcji (w całym społeczeństwie) Boy Żeleński polecał plasterek cytryny. Kwas faktycznie źle wpływa na plemniki. Żeleński, lekarz z wykształcenia, starał się zapobiec olbrzymiej ilości niechcianych ciąż co w tamtym czasie skutkowało wywołanymi poronieniami z dużym odsetkiem śmiertelnych powikłań. Żeromski także dotknął tego tematu choć w inny, ponury, i masochistyczny sposób. Ponieważ po II Wojnie brakowało cytryn zalecano płukanki (czymś w rodzaju lewatywy) octem kosmetycznym. Oficjalnie produkowano go do przemywania włosów. Nauczycielka zapewne coś słyszała w młodości ale starcza demencja nie pozwoliła na precyzję. Gdzieś coś dzwoniło...

Artykuł wydaje mi się mocno przesadzony i chyba na potrzeby mediów. Skąd wzięłaby się w szkole 60 - letnia pedagog? W takim wieku jest się na emeryturze. Lekcji dotyczących wychowania seksualnego nie mogą prowdzic bibliotekarki ani inne uczące osoby, chyba że ukończyły odpowiednie studia podyplomowe w tym właśnie kierunku. Nie wierzmy we wszystkie rewelacje, które przynosi prasa. We współczesnej szkole nie można uczyć przedmiotu, jeśli nie ma się w tym kierunku wykształcenia. Natomiast to, co mówią na lekcjach religii, to już inna bajka.