Sporo rzeczy związanych z tym krzyżem to ubaw. Przede wszystkim sprawa wydaje się nie do rozwiązania. Bo po pierwsze jak się krzyżakom zabierze krzyż, to oni zorganizują sobie nowy do pilnowania. Po drugie oni sami nie wiedzą dlaczego tam stoją i o co walczą. I wreszcie po trzecie w tej grupie panuje anarchia - każdy ma inne żądania po spełnieniu których może ewentualnie zaprzestać modłów pod budynkiem rządowym i łaskawie oddać krzyż do kościoła.
Teorie spiskowe tej wesołej gromadki też są przezabawne.
Ale najbardziej rozbawiło mnie co innego. Otóż "Fronda" usiłuje robić z nich uciskanych przez system męczenników, walczących w dobrej sprawie o honor, boga i ojczyznę. W jednym z artykułów na temat martyrologii dzielnych i nierozumianych krzyżaków - prawdziwych - Polaków - katolików autorka przeszła samą siebie. To, co napisała jest strasznie okrutnie śmieszne...
Fronda napisał(a):
[...]Mimo to, zostaję [ wśród obrońców krzyża - przypis Luckiego ]. Wtapiam się w "tłum", próbuję wyłapywać wypowiedzi poszczególnych osób. Przyglądam się im. Są porządnie wymęczeni. Na ich twarzach rysuje się wyczerpanie. W końcu jest dość gorąco, a nikt nie zapewnił im choćby wody[...]
Autorka wyobraża sobie zatem, ze rząd i sam Tusk powinni dbać o komfort tych małych okupantów i dostaczać im wodę... i klimatyzować plac pod pałacem...
dalej autorka opisuje tragiczny ogrom nieszczęść i katuszy, jakie biedni krzyrzacy muszą znosić:
Fronda napisał(a):
[...]Innym razem przyszedł mężczyzna [ pod krzyż - przypis Luckiego ] z czymś, co miało być imitacją odchodów, położył to na chodniku, powiedział, że to ważny dla niego symbol i kazał go pilnować. Scena mrożąca krew w żyłach, ale takich tu nie brakuje.[...]
Czytając to dławiąc się kwiliłem zagłuszany perlistym śmiechem żony. paranoja sięga tu zenitu i nie sposób podejść do czegoś takiego bez sporej dozy poczucia humoru.