Cytuj:
Zgadza się w stu procentch tyle że ja nie powiedziałam iż neguje doświadczenie innych, sama wciąż się uczę i będę uczyć do końca mojego czasu tu na ziemi. Miałam na myśli raczej to iż korzystam z doświadczenia tych co podążali tą ścieżką przede mną ,ale nie nasladuje ich, więc ich doświadczenie nie determinuje mojej praktyki.
Ok, widocznie się nie zrozumieliśmy i poleciało trochę wystrzałów armatnich. Tak, pod tym mogę się częściowo podpisać i o to mi chodziło - ale choć wiedza nie determinuje mojej praktyki w 100% to w jakiś sposób ludzie, których na swojej drodze spotkałem, jakoś tę drogę kształtowali - nie chodzi o popychanie w danym kierunku, a raczej zaznaczenie punktu w przestrzeni - wiadomo, co zrobi z tym punktem człowiek i gdzie pociągnie wektor, to już jest jego sprawa.
Cytuj:
Tak to też się zgadza , ale nie do końca . Otóż według mnie są szamani którzy zotali powołani , przeszli etap wtajemniczenia, mają wgląd w inne wymiary i czerpią z własnych doświadczeń a potem ( jeśli taka jest ich wola )przekazują to czego sami doświadczyli .
Są też tak zwani pseaudo szamani , którzy całą swoją wiedzę opierają na relacjach innych ( czy to z książek czy innego źródła ) lecz sami nie posiadają ani wglądu ani własnych doświadczeń.
Być może moja pierwsza wypowiedź nie została zrozumiana tak jak było to moim zamiarem.
No generalnie tak. Tyle że ci drudzy w ogóle nie są szamanami... Bo jakże mogą być szamanami, jeśli nie mieli do czynienia z duchami? Dla mnie (nie wiem, może teraz to jest ortodoksja jakaś... kto wie) determinantem bycia i istnienia jako szaman, jest inicjacja, to jest - ten moment kiedy zjawiają się duchy, prostują mózg, a potem składają go w harmonijkę tak, żeby ten delikwent nadawał się jako przekaźnik. To, co prowadzi do tej inicjacji - to już odrębna sprawa. Jest tak (jak w moim przypadku), że bywa to kilka lat choroby, z różnych stron. Jest tak, jak w przypadku moich znajomych szamanów, że gdzieś pojawia się ten kontakt i to prostowanie, ale bez tej zakrętki. Mnie oczywiście pochlebia jak mnie pewien szaman nazywa "tym dużym", ale nie uważam się z tego powodu za "bardziej true". Nie trzeba być dużym szamanem, tak mi się zdaje, żeby mieć i silne duchy i dobrze robić, co ma się robić.
Cytuj:
I znowu sie zgadza ,ale nie naśladować . Zresztą to co dobre jest dla jednego nie zawsze jest dobre dla drugiego.Czasami warto pójść za głosem własnego serca ,nawet wtedy gdy logika podpowiada nam co innego.
Głos serca bywa dla mnie złudny - potem się mylę i sparzam tyłek. Nauczyłem się póki co, że słucham moich duchów - bo to być może jedyne istoty w tym świecie, które realnie życzą mi jak najlepiej (bo mają w tym własny interes
).
Cytuj:
Dziękuje że zwróciłeś mi uwagę na to że czytam bez zrozumienia ,ale być może ja rozumiem pewne rzeczy innaczej niż ty.
Oczywiście że o świadomość "skąd i poco '' i nie tylko o to ale o coś znacznie więcej a niestety nie da sie tego osiągnąć poprzez naśladownictwo, inni mogą wskzać droge tylko do pewnego etapu ale dalej jest samodzielna droga , długa i ciężka praca.
Ponownie - "skąd i po co" nie oznacza "robię to samo". Oznacza "aha, ten gość tak robił, ciekawe dlaczego? może dlatego, że...". W tym nie ma naśladownictwa, wiedza nie polega na klepaniu na pamięć ustępów z Szyjewskiego, tak jak inteligencja nie polega na mówieniu przeczytanych w "Wyborczej" tez na temat globalnego ocieplenia. Wiedza to zbieranie informacji, a inteligencja - przetwarzanie ich tak, że wypluwamy jak drukarka jakiś wniosek. Oczywiście to wszystko nie ma znaczenia w jakiejś hmm... praktyce mistycznej, ale pozwala w miarę dobrze poruszać się w znanej nam wszystkim warstwie świata.
Cytuj:
Myslę że jestem w stanie wyprodukować odpowiedź na te pytania ale tylko w niewiekim procencie ponieważ to co się osiąga na drodze długoletnich medytacji nie zawsze może być przekazane w prosty sposób ,gdyby tak było wszyscy rozumieli by to co czuli mistycy w tracie extazy ale niestety do pewnych rzeczy trzeba dojć samemu często na drodze długoletnich poszukiwań.
Tak jest róznica miedzy bełkotem a rozmową mistyków , tyle że to co dla mistyków jest rozmową dla innych wydaje się byc tylko niezrozumiałym bełkotem.
Wiesz. Jak gadam z np. Asusem to to też może brzmieć jak nawiedzony bełkot dla postronnego obserwatora. Ale biorąc pod uwagę specyfikę tego forum (nie każdy jest mistykiem, nie każdy siedzi jedną nogą po 'różnych stronach' - bo nie ma jednej 'tamtej'), staram się konwersować jak najjaśniej - na tyle na ile mogę. I pisząc publicznego posta (w dodatku tylko w formie pisanej, gdzie nie ma mimiki, gestykulacji itp.) zdaję sobie sprawę, że mój przekaz jest mocno okrojony...
Cytuj:
Tak , zdecydowanie core szamanism
Ok - proste pytanie - jak godzisz absolutnie różne rzeczy wyrwane ze swoich korzeni i przemielone w maszynce do mięsa? Bo mnie to się w głowie nie mieści (a przy okazji, przyznam, ciekawi). Na przykład: kiedy żartuję sobie, że poganom przydałaby się lekcja zen, albo kiedy bajdurzę coś na ten temat - to wiem czemu tak mówię, w sensie, poznałem zen (zanim ktoś się czepi - zaprawdę, zaprawdę powiadam - tysiąc książek na temat zen nie da tyle ile papieros na tyłach dojo i pięć minut rozmowy albo milczenia z Mistrzem) na tyle, by wiedzieć czy pasuje do mnie jak pięść do... no, nieważne gdzie; czy nie. To samo dotyczy druidyzmu itp. Zdaję sobie sprawę, że każdy człowiek, który podróżuje sobie jakąś ścieżką od lat, czasem udaje się w inne odnogi tego lasu. Ale to jest ciągle jeden las, i człowiek wie skąd przyszedł, jak stawia kroki i jakie drzewa rosną wokół niego. Jest uważny.
A core shamanism tak jak go widzę to takie szalone zakupy w markecie - bierzemy np. kiwi, jajka, boczek, wołowinę i batoniki "mars". Potem wrzucamy to do garnka i gotujemy. Tyle że ja się po tym porzygam, ale kto wie - może komuś faktycznie smakuje.
Cytuj:
Nie mogę się zgodzić z twoją wypowiedzią że Jezus był magiem a Budda filozofem i pewno znowu zarzucisz mi brak argumentacji ,ale być może trzeba " Wyjść drzwiami bez drzwi" jak to pewien mistrz zen polecił swojemu uczniowi aby to zrozumieć..Choroba szamńska o której piszesz znana jest tez mistykom i wielkim wtajeniczonym z przeszłości. Być może została ona innaczej opisana i pewne jest że każdy przechodzi ją innaczej ,ale to co się osiąga "po" jest takie samo
Mogę zarzucić w tym kontekście, że nie zgodziłaś się z tym, nie powiedziawszy dlaczego się z tym nie zgodziłaś. Mogę posłuchać dźwięku klaśnięcia jedną dłonią, ale w tym pytaniu nie o to chodziło.
Ta choroba, jak i samo pojęcie 'szamanizmu' to najstarszy na świecie zestaw praktyk - samo słowo jest skonstruowane przez antropologów i religioznawców (co znów dowodzi słuszności ćwiczeń zen
). Nie zmienia to faktu, że jest to stan redefiniowania... no cóż, czegokolwiek co tam mamy w głowie.
Cytuj:
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam jesli mój poprzedni post był zbyt ostry.
No cóż, w ramach kajania się, mogę tylko powiedzieć, że mam okresy kenshoo i nie mam ich. Co wyraźnie widać.
Zdrowia,
k.