Międzynarodowa Federacja Pogańska
http://paganfederation.org/forum-pl/

Wojciech JóĄwiak - wasze opinie
http://paganfederation.org/forum-pl/viewtopic.php?f=10&t=110
Strona 1 z 1

Autor:  Annelie [ środa, 7 listopada 2007, 18:53 ]
Tytuł:  Wojciech Jóźwiak - wasze opinie

Jakie są wasze opinie na temat tego pana? Czy ktoś czytał jego książki, był na jego warsztatach? Wiem, że chyba kiedyś pojawił się na jakimś spotkaniu w Warszawie. Słyszałam nienajlepsze opinie, ale żadna z pierwszej ręki tak naprawdę. I że to co on propaguje to nie szamanizm tylko trochę miszmasz. Prawda li to?

Autor:  Enenna [ środa, 7 listopada 2007, 20:40 ]
Tytuł:  Re: Wojciech Jóźwiak - wasze opinie

Annelie napisał(a):
Wiem, że chyba kiedyś pojawił się na jakimś spotkaniu w Warszawie. Słyszałam nienajlepsze opinie, ale żadna z pierwszej ręki tak naprawdę.


Organizowałam to spotkanie i zaprosiłam go, więc jestem odpowiedzialna. Wojciech Jóźwiak najwyraźniej jest praktykiem. Opowiadał o praktykach, a obecni pytali: "po co to robić?". Jóźwiak nie umiał odpowiedzieć, po co. Do historii przeszła jego odpowiedź, że najbardziej ceni ludzi, którzy nie pytają, po co.

Z perspektywy czasu myślę, że Jóźwiak raczej powinien działać, niż mówić o swoich działaniach, zwłaszcza wobec pogan, którzy tak bardzo koncentrują się na teorii, a o praktyce mówią niechętnie.

Z wykładu zrozumiałam, że Jóźwiak uprawia tzw. core shamanizm, czyli techniki szamańskie pozbawione kontekstu kultur etnicznych. I dobrze, moim zdaniem. Udawanie Ewenka byłoby w polskich warunkach groteskowe. Wkraczamy oczywiście na śliski temat, i blisko stąd do kłótni, kto jest prawdziwym szamanem i jak można być współczesnym szamanem.

O zainteresowaniach Jóźwiaka najwięcej powie jego własna strona, www.taraka.pl

Autor:  Szerszen [ środa, 7 listopada 2007, 21:27 ]
Tytuł: 

Ja moge tylko powiedziec na mocy kilku maili prywatnych jakie z Nim wymienialem, ze cenie Go jako czlowieka, co nie oznacza iz ze wszystkim i w pelni sie z nim zgadzam.

Wedle mojej oceny, faktycznie Pan W. Jozwiak przyjmuje w zakresie metod dzialania raczej te zblizone do Harnerowskich - dzialaja, a w odniesieniu do potrzeb ludzi bylo nie bylo zyjacych w pewnej niezaleznosci od natury, bo w miastach, nieudawanie kogos, kim sie nie jest ma zalety.

Posiada, wedle mojej oceny wiedze, doswiadczenie i praktyke. Jej przekazanie - coz, chyba jak kazdemu nauczycielowi, raz idzie mu lepiej, raz gorzej - to czasem tez kwestia odbiorcow.

Uczestniczylem niedawno (albo w zeszlym roku albo dwa lata temu) w jego kursie via mail dotyczacym technik szamanistycznych - w duzej mierze z ciekawosci, dotyczacej innych technik w praktyce, bo rekonstrukcja magii germanskiej bez poznania seidhr i spae nie bylaby pelna. Musze powiedziec ze efekty uzyskane przy pomocy Jego metod proponowanych na kursie byly podobne (wiem, leje wode na mlyn Harnerowcow i core szamanistow).

Autor:  Aditi [ czwartek, 8 listopada 2007, 00:50 ]
Tytuł: 

Byłam na warsztatach 2 razy i mogę opowiedzieć :) Nie byłam na kontrowersyjnym spotkaniu, ale poniekąd rozumiem o co mogło pójść - praktyki jakie pokazuje na każdą osobę działają inaczej, dla jednego przejście po ogniu będzie najbardziej poruszającym doświadczeniem, dla innego nie, ktoś w ziemi zaśnie jak bela, inny dozna serii dramatycznych wizji i każdy ma inne motywy, a obecni chcieli, zdaje się wiedzieć jakich skutków można oczekiwać.
Ano, różnych :)

Myślę, że organizowanie działań w jego wykonaniu jest zacne i inspirujące. Można się czepiać paru spraw, ale nei wiem po co :)

Autor:  Annelie [ czwartek, 8 listopada 2007, 12:37 ]
Tytuł: 

Dzieki wam za odpowiedzi :)

A co to sa metody Harnerowskie?

Aditi, z mozesz napisac cos wiecej o swoich warsztatach i czego dotyczyly? Jesli chcesz oczywiscie :)

Autor:  Aditi [ czwartek, 8 listopada 2007, 13:10 ]
Tytuł: 

Warsztaty na których byłam są też opisane na Tarace. Rzecz polegała na tym, że kilka osób jechało na cywilizowane odludzie (bez tv ale z ogrzewaniem ;) i przez kilka dni oddawało się praktykom takim jak podróże przy bębnie, budowa i siedzenie w szałasie potów, chodzenie po ogniu, i zakopywanie się w ziemi i co tam jeszcze akurat pasowało. Oczywiście wszystko to przy dźwiękach bębnów, didgeridoo i grzechotek, bez mięsa, alkoholu i fajek.

Wrażenia każdy miał inne, dla mnie było to przede wszystkim odkrycie ciekawych technik, które jak sądzę pomogły mi w poradzeniu sobie z pewnymi kłopotami. Sauna była dla mnie najbardziej doniosłym przeżyciem, a bębnowe wizje dały mi sporo do myślenia.

No i spotkanie z ciekawymi, nieraz wręcz ekstremalnie dziwnymi ludźmi to też nie lada przygoda :) Choć teraz myślę, że takie rzeczy lepiej jest robić w bliskim i zaufanym gronie, bo z obcymi spięć jest niemało.

http://www.taraka.pl/index.php?id=terenowy_00.htm
tu jest opis strony technicznej, z małym sprostowaniem - pod zdjęciem jest napisane ze Bobrouakk zrobił swoje didgeridoo, podczas gdy jest kupione ;)

Autor:  Hajdamaka [ czwartek, 8 listopada 2007, 13:20 ]
Tytuł: 

Aditi napisał(a):
Oczywiście wszystko to przy dźwiękach bębnów, didgeridoo i grzechotek, bez mięsa, alkoholu i fajek.


Szkoda tylko, ze szamani syberyjscy od dawna uzywaja juz wodki jako pomocy...

Autor:  Aditi [ czwartek, 8 listopada 2007, 13:31 ]
Tytuł: 

No i?

Szamani zewsząd używają całego wachlarza najdziwniejszych i nierzadko trujących substancji. Zapoznanie się z jakąś rośliną i poznanie jej właściwości samo w sobie jest procesem który może zająć masę czasu, więc wprowadzanie ich w czasie parodniowych warsztatów byłoby co najmniej nierozsądne - a i mogłoby grozić kłopotami prawnymi.

Eksperymentować z substancjami każdy może sobie we własnym, nieoficjalnym zakresie :) W naszej kulturze wódka raczej sprzyja agresji, rzyganiu i otępieniu, a z tego co wiem, Jóźwiakowi zależy na tym, żeby wszyscy uczestnicy utrzymali przytomność umysłu, no i żeby było bezpiecznie.

Autor:  3Jane [ piątek, 9 listopada 2007, 13:56 ]
Tytuł: 

Aditi napisał(a):
Nie byłam na kontrowersyjnym spotkaniu, ale poniekąd rozumiem o co mogło pójść - praktyki jakie pokazuje na każdą osobę działają inaczej, dla jednego przejście po ogniu będzie najbardziej poruszającym doświadczeniem, dla innego nie, ktoś w ziemi zaśnie jak bela, inny dozna serii dramatycznych wizji i każdy ma inne motywy, a obecni chcieli, zdaje się wiedzieć jakich skutków można oczekiwać.


Nie, to nie o to chodziło. Ja byłam jedną z osób kłócących się z Jóźwiakiem i coś niecoś jeszcze pamiętam ;)

Nie chodziło o to, czy i jakie efekty można uzyskać, bo to dla wszystkich było jasne, podobnie jak to, że nie w każdym przypadku technika zadziała i nie zawsze efekty będą identyczne.

Chodziło o odarcie technik z kulturowego kontekstu i stosowanie ich na zasadzie "jak się zagrzebiesz w ziemi, to CO? się stanie". Główne pytanie brzmiało raczej: czy dobrze jest używać takich "guzików", kiedy jednocześnie nie umie się zinterpretować wyników i odpowiednio na nie reagować?

Jeśli się nie czytało o klasycznym szamaniźmie (lub nie żyło w kulturze, w której istnieją szamani i nie wiedziało jak wygląda "przejście"), to nagła wizja odzierania ze skóry, nalewania kwasu do czaszki i gotowania w kotle może wywołać zupełnie odmienne wrażenia, niż u osoby przygotowanej. Całkiem poważne i nieprzyjemne skutki mogą też wyniknąć ze spotkania istot "zaświatowych", kiedy się nie wie, jak z nimi odpowiednio gadać. W tradycyjnych kulturach całe dzieła i opowieści temu poświęcano, a to żeby u wróżek nic nie jeść, a to żeby się odpowiednio witać, czy nie oglądać się za siebie jak cię prowadzą...

Z tego co zrozumiałam z wypowiedzi Jóźwiaka, to on w to wszystko (tj. tradycyjne mitologie) nie wierzy, w core szamaniźmie znalazł po prostu działające narzędzie do wciskania guziczków w człowieku i uczy innych tego narzędzia używać, a od reszty (w tym skutków, jakie odniosą jego uczniowie) umywa ręce.

(Sławne pytanie "po co" padło w takim kontekście: "po co człowieka zagrzebywać"; powinno raczej brzmieć: "w jakim celu", co - według teorii - miałoby się tam stać. Czy gość spotka wróżki, duchy świata podziemnego, poprzednie wcielenia? A otóż Jóźwiak nie wie i nie wnika, on nie ma żadnej teorii i tylko gwarantuje że coś się powinno stać.)

Jak dla mnie jest to po prostu nieodpowiedzialne. I o to mniej więcej się kłóciłam.

pp,
_3Jane

Autor:  Aditi [ piątek, 9 listopada 2007, 14:45 ]
Tytuł: 

Dzieki, 3Jane, slyszalam rozne relacje i trochę sie pogubiłam :)

W ogóle, to dla mnie dziwna sprawa, co na warsztatach to nie wyglądało w taki sposób, że 'robimy cośtam co jest troche podobne do czegoś co ktoś kiedyś robił i a nuż coś się stanie', więc nie mam pojęcia czemu organizator to w taki sposób opisuje ;)

Kiedy np opisywaliśmy swoje wizje, to analizowaliśmy je pod kątem typowo szamańskich motywów, było sporo rozmów teoretycznych - o tym np jak wyglądał sweatlodge u prawdziwych Indian, jaką rolę odgrywał, że korzystano z niego np po to żeby doznać wizji, oczyścić się itd. Było też coś w rodzaju 'szamańskiego bhp'.
Przed każdym działaniem mieliśmy jakąś intencje, czy to wspólną, czy indywidualną, więc np wszyscy zakopywali się w grobie, żeby zajrzeć w głąb swoich zwojów, nawiązać bliższy kontakt z ziemią ;) itd, a dopiero treść wizji była inna dla każdego (choć zdarzały się wspólne motywy)

Ogólnie, z tego co widzę, mnóstwo osób jeży się jak tylko słyszy idee 'szamanizmu warsztatowego'. I nie dziwię się ;) Wiadomo, że w ciągu kilku dni nie da się poznać żadnej tradycji, można tylko trochę obejrzeć te 'guziczki' sprawdzić czy działają i ewentualnie mieć inspirację do dalszych działań. Nikt w wikend szamanem nie zostanie, ale w taki wikend można sie trochę dowiedzieć :)

Autor:  yngir [ czwartek, 15 listopada 2007, 18:56 ]
Tytuł: 

Moze i ja sie wypowiem jako,ze bylem zarowno na owym spotkaniu jak i na Jozwiakowych warsztatach.

Jak dla mnie cala dyskusja wyniknela z faktu,ze Jozwiak staral sie opisac pewne doswiadczenia(wynikle ze stosowanych przez niego praktyk) osobom ktore nigdy tego nie doswiadczyly.(cos jak proba rozmowy z abstynentem o kacu).Tak jak pisze Enenna pan Jozwiak o wiele lepiej wypada kiedy robi niz mowi o robieniu :D

"
Cytuj:
W ogóle, to dla mnie dziwna sprawa, co na warsztatach to nie wyglądało w taki sposób, że 'robimy cośtam co jest troche podobne do czegoś co ktoś kiedyś robił i a nuż coś się stanie', więc nie mam pojęcia czemu organizator to w taki sposób opisuje
"


No i owszem na warsztatach wygladalo to zupelnie inaczej ale sluchajc co Jozwiak mowil na owej prelekcji mozna bylo odniesc takie wrazenie

Cytuj:
Główne pytanie brzmiało raczej: czy dobrze jest używać takich "guzików", kiedy jednocześnie nie umie się zinterpretować wyników i odpowiednio na nie reagować?


Tylko dlaczego zakladac,ze owym punktem odniesienia do interpretacji owych doswiadczen maja byc kosmologie syberyjskich lub amerykanskich szamanow.Obiektywna interpretacja moze byla by mozliwa przy "zabawie w indian" ale nie w przypadku core szamanizmu ktory przejmuje tylko pewne praktyki odrzucajac ich kulturowy kontekst.Bardziej istotna byla by kwestia pewnej gotowosci i dojzalosci kandydata niz znajomosc kanonu lektur.Zakladam,ze kazdy praktykujacy owe metody musi wytworzyc swoj wlasny jezyk symboli a nie wmawiac sobie ze swinia albo koliber to symbole meskosci

Autor:  Asus [ wtorek, 19 sierpnia 2008, 15:50 ]
Tytuł: 

Co do Taraki i jej twórcy mam mieszane uczucia - z jednej strony mnóstwo ciekawych i dających do myślenia artykułów, a z drugiej core-szamanizm, który dla mnie jest jak piwo bez papierosa albo seks bez drugiej osoby - po prostu traci tyle, że aż pzrestaje być tym, czym miał być. Oczywiście nie twierdzę że nalezy osadzać się w kosmologii konkretnego plemienia/grupy pierwotnej w całości, co byłoby delikatnie mówąc karkołomne, ale o ubraniu działań core-szamanizmu w formę, nadanie im sensu szerszego niż zawierającego się w słowie-wytrychu "rozwój duchowy".

I tu paradoksalnie w sukurs przychodzi nam równiez Taraka, na której wyczytałem niegdyś (nie pamiętam w jakim artykule) że dla kultur rdzennych czas dzielił się na czas mitologiczny i teraźniejszy, i własnie do czasu mitologicznego odwoływał sie szaman w swej praktyce. W rzeczonym artykule czytamy dalej, że dla cżłowieka zachodniego, dla europejczyka, jedynym tego typu czasem mitologicznym może być okres epoki kamienia (od circa 35 000 p.n.e. do rewolucji neolitycznej), do którego odwoływać się moze szaman współczesny, zachodni, w swej praktyce, tworzeniu klucza symboli, czyli czegoś, co mieści się pod szerszym rozumieniem pojęcia "tradycja".

Core shamanizm ma dla mnie jedną podstawową wadę - bez silnej i skonkretyzowanej tradycji-kluczu symboli nie da się prawidłowo zinterpretować wizji a i można napytać sobie biedy kolokwialnie mówiąc.

Żeby zobrazować - nie ważne czy nieprzychylnego nam ducha w wizji zobaczymy jako wendigo, orka czy klingona ze StarTreka - ważne żeby ta jego postać pozwalała nam od razu rozpoznać charakter bytu napotkanego w wizji.

Autor:  Nuit [ niedziela, 31 sierpnia 2008, 19:07 ]
Tytuł: 

Ten core szamanizm, to po prostu neoszamanizm, czyli stosowanie technik pochodzących z szamanizmu do własnego rozwoju duchowego. Żeby zajmować się neoszamanizmem nie trzeba mieć powołania szamańskiego, nie trzeba mieć inicjacji szamańskich etc. - właściwie każdy może z tego korzystać.
I Wojciech Jóźwiak otwarcie mówi, że zajmuje się neoszamanizmem, otwarcie mówi, że nie jest szamanem. I nie dlatego, że na ziemiach polskich to nie jest możliwe, ale dlatego, że on stosuje techniki szamańskie w oderwaniu od tradycji, powołania, inicjacji.

Autor:  Asus [ poniedziałek, 1 września 2008, 10:30 ]
Tytuł: 

nie no luzik, przecierz nie powiedziałem że praktyki szamańskie są tylo i wyłącznie dla szamanów - w końcu np. szałas potów (tak przez Jóźwiaka "promowany") wykożystywany jest w rdzennych kulturach Ameryki Północnej przez wszystkich członków społeczności, nie tylko przez szamanów.

chodziło mi tu bardziej o moje osobiste odczucia co do neoszamanozmu odartego z tradycji rozumianej jako pewna oprawa i posiadany "klucz" do odczytywania wizji itd. Można być neoszamanem z tradycją - neoszamnizm nie oznacza odarcia z wszytkiego co nie jest "core". Tłumaczę to przez już kilka postów w tym dziale i nie chę się powtarzać :)
No i właśnie dlatego nie podoba mi się do końca podejście Jóźwiaka do "tych" spraw.

EDIT

Przejżałem tą stronkę i nie znalazłem wyjaśnienia na jakiej podstawie twój znajomy szaman określa sie szamanem a nie neoszamanem. z założeniami tego artykułu który zlinkwałaś zgadzam się owszem, ale według twardej definicji szamanizmu i tak jest neoszamanem podobnie jak ja. Poprzez brak osadzenia kulturowego i roli społecznej przez wielu będziemy wrzucani do jednego worka neoszamanizmu np. razem z Jóźwiakiem. Z resztą ciekaweie pisze o tym Marta Małgorzata w temacie "jakie książki polacacie"

Autor:  Nuit [ poniedziałek, 1 września 2008, 12:30 ]
Tytuł: 

Asus, to z jednej strony kwestia definicji. Mi odpowiada definicja Dreamcastera, gdzie liczy się powołanie i praca. A z drugiej strony, to kwestia konkretnej jakości, poczucia powołania, tego co się robi. Szamani są wybierani przez duchy, które ich przeprowadzają przez przez proces inicjacji, który często się zbiega z ciężką i długotrwałą chorobą. Liczy się też funkcja społeczna, a zwłaszcza uzdrawianie. Tak się zdarza, że powołanymi osobami nie zawsze są osoby mieszkające na syberii. Przykładem jest chociażby Daan van Kampenhout, który też zdecydowanie jest szamanem, a nie neoszamanem, mimo, że urodził się w Holandii. Szamani od neoszamanów różnią się też tym, że mają swoje pieśni, które otrzymały od duchów, że potrafią się porozumiewać z duchami, wędrować po światach i znajdując ducha choroby uzdrawiać ludzi.
Te różnice jakościowe są bardzo istotne - jeśli patrzycie tylko na zewnętrzne przesłanki, to mniej więcej tak, jak religioznawca opisuje neopogan i wiccan.

Autor:  Asus [ poniedziałek, 1 września 2008, 13:11 ]
Tytuł: 

Według tej definicji również jestem szamanem. Według definicji Marty Małgorzaty jestem "czarownikiem co szamani", według mojej definicji jestem "Wielkim Uosiem ;) " Generalnie nie mam kompleksów co do tego co robię i nazwa nie jest dla mnie tak istotna jak np. "wicca" dla "wiccan eklektycznych".

Problem lezy gdzie nidziej - mianowicie wszyscy "współcześni zachodni" szamni i ci co praktykują core szamanizm są wrzucani do jednego wora jako "neoszamani" bez ciągłej linii inicjacyjnej czy linii tradycji. Pomijam przypadki inicjowania ludzi zachodu przez rdzennych szamanów. Czyli ja, Dreamcaster, Kampenhout jesteśmy zaszufladkowani razem z Jóźwiakiem, który sam nie nazywa się oczywiście szamanem. Zrozum ze ja nie neguję tutaj tej definicji tylko przemawia pzreze mnie duch przekory i próbuję być trochę "advocatus diaboli".

Autor:  Nuit [ poniedziałek, 1 września 2008, 14:02 ]
Tytuł: 

No widzisz, bo to z tymi definicjami chyba o to właśnie chodzi, żeby nie być szufladkowanym razem z osobami podróżującymi przy bębnach, co to nawet nie wiedzą "po co" to robią, traktują jako przygodę.
Ja o sobie mogę powiedzieć, że jestem wiedźma z bębnem i pieśniami, chociaż według Dreamcastera jestem szamanką;)
BTW: miło Cię poznać, Wielki Łosiu :)

Autor:  Tin [ poniedziałek, 1 września 2008, 15:13 ]
Tytuł: 

Nuit napisał(a):

Szamani od neoszamanów różnią się też tym, że mają swoje pieśni, które otrzymały od duchów, że potrafią się porozumiewać z duchami, wędrować po światach i znajdując ducha choroby uzdrawiać ludzi.
.


Neoszaman tego nie zrobi?

W pewnym momencie zastanawiałam się: czemu nie wypowie się Szerszeń? Ale potem przypomniałam sobie dyskusję, dokładnie na ten sam temat, prowadzoną na forum hazelgrove.fora.pl:

http://www.hazelgrove.fora.pl/inne,12/szamanizm-z-czym-sie-to-je,402.html

Autor:  Asus [ poniedziałek, 1 września 2008, 15:46 ]
Tytuł: 

Wiecie co, to kolejna święta wojna o nazewnictwo jak w przypadku wicca. w wojnie o wicca brałem swego czasu udział i jedno wam powiem: sprawa jest tak samo jałowa jak nierozwiązywalna.
I najlepiej o tym kim jesteśmy niech świadczą za nas czyny, duchy i ludzie którym pomagamy.

a ja i tak jestem Wielkim Uosiem :wink:

Autor:  Nuit [ poniedziałek, 1 września 2008, 20:27 ]
Tytuł: 

Asus napisał(a):
Wiecie co, to kolejna święta wojna o nazewnictwo jak w przypadku wicca. w wojnie o wicca brałem swego czasu udział i jedno wam powiem: sprawa jest tak samo jałowa jak nierozwiązywalna.
I najlepiej o tym kim jesteśmy niech świadczą za nas czyny, duchy i ludzie którym pomagamy.

No i właśnie.
Całe szczęście, że nazwy "wiedźma" sobie nikt nie zastrzegł, a religioznawcy nie sklasyfikowali, lol.
Tin, słyszałam o tej awanturze z szerszeniem, ale nawet nie mam zamiaru się w to wczytywać.
Nie rozumiem tylko, czemu niektórzy wydają się rozumieć, że ktoś, kto hobbystycznie lub zawodowo interesuje się jakimś zjawiskiem duchowym czy religijnym ma totalnie inne podejście, niż osoba, która się nie interesuje a zajmuje danym zjawiskiem. Ale rozumieją to tylko odniesieniu do religii którą się sami zajmują, a już każdą inną praktykę, zjawisko duchowe czy religijne będą traktować jak tenże przykładowy religioznawca :/
Taka sobie refleksja mnie naszła.

Autor:  Dreamcatcher [ wtorek, 21 kwietnia 2009, 15:22 ]
Tytuł: 

Tin napisał(a):
W pewnym momencie zastanawiałam się: czemu nie wypowie się Szerszeń? Ale potem przypomniałam sobie dyskusję, dokładnie na ten sam temat, prowadzoną na forum hazelgrove.fora.pl:

http://www.hazelgrove.fora.pl/inne,12/szamanizm-z-czym-sie-to-je,402.html


Widzę, że moja dyskusja z Szerszeniem zatoczyła szersze kręgi niż przypuszczałem. Ale dyskusja "szamanizm a neoszamanizm" to raczej inny temat niż ten tu obecny.

Więc tak.
Poznałem Wojtka Jóźwiaka w tym roku na Podlasiu, podczas jednego ze spotkań organizowanych głównie dla Szałasu Potów. Zwykle jestem nastawiony sceptycznie do wszelkiej maści kursów i warsztatów ezoterycznych, choć sam prowadzę jeden kurs. Co nie znaczy, że wrzucam wszystko do jednego worka. Po prostu wolę sam się przekonać zanim osądzę (przynajmniej staram się :P). Pan W. wydał mi się osobą konkretną w tym co robi. Jak sam mówi, nie jest szamanem a jedynie wykorzystuje techniki szamańskie, jak również uczy ich innych na swoich warsztatach. Tym niemniej ma w sobie głęboki szacunek do tradycji zarówno importowanej jak i rodzimej.
Poza tym ma w sobie dużo pokory i ciekawości dziecka, co jest zaletą u osoby, która uczy innych.
Jeśli chodzi o warsztaty szamańskie - to polecam. Na temat kursów astrologii się nie wypowiadam, bo też astrologią się nie zajmuję.

Autor:  Szerszen [ piątek, 22 stycznia 2010, 12:11 ]
Tytuł:  Re: Wojciech JóĄwiak - wasze opinie

My to się nabiegamy za sobą po świecie Dreamie... ;D (przepraszam za odświeżenie trupa... ale chyba wejdzie mi to w nawyk - po spotkaniu warszawskim poczułem w sobie zew nekromanty ;D)

Strona 1 z 1 Wszystkie czasy w strefie UTC + 2 [czas letni (DST)]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/