Ostatnio zaprzątnęła moje myśli kwestia tego, co człowiek robi oceanom i ich mieszkańcom. Co robi świniom, wiem dobrze, natomiast z rybami nie miałam szczególnie do czynienia i żyłam sobie w nieświadomości.
Pozwolę sobie podzielić się z Wami tym, czego się właśnie dowiedziałam.
Otóż połów ryb odbywa się nadal metodą średniowieczną, czyli łapiemy wszystko. Z tego od 8 do 25% to tzw. przyłów, czyli stworzenia niejadalne albo za małe do wykorzystania. Wyrzuca się to z powrotem do morza, już martwe. Wyobraźcie sobie te proporcje. Wyobraźcie sobie fermę, gdzie od 8 do 25% zwierząt jest zabijanych i wyrzucanych.
Na stronie Greenpeace
http://www.greenpeace.org/poland/kampanie/morza-i-oceany można przeczytać m.in., jak można ograniczyć przyłów. Nie jestem rybakiem, więc mnie to bezpośrednio nie dotyczy, ale cieszę się, że są konkretne rozwiązania.
Następna sprawa to zanieczyszczanie oceanów. Widziałam sama z samolotu morze wokół platform wiertniczych. Wygląda jak kałuża z plamą benzyny, po której ciekną jak rzeki czyste prądy. Nie znam skali problemu, nie znam efektów, i z tego, co zrozumiałam, nikt tak naprawdę nie zna wpływu człowieka na życie w oceanach, bo też nie wiadomo, co w oceanach żyje. Więcej wiemy o kosmosie, niż o wodach. A skoro nie wiemy, to się nie przejmujemy.
Widziałam kiedyś film trójwymiarowy o mieszkańcach głębin. Seria zachwycających obrazów kończyła się wezwaniem do ochrony oceanów. Tyle, że nie było powiedziane, co przeciętny Polak może z tym zrobić. Czy znacie może jakieś konkretne pomysły?