Amvaradel napisał(a):
Wiem, że nie każda korelacja oznacza związek przyczynowo skutkowy, ale w podanych przypadkach: wprowadzenie proszków do prania skutkuje chemicznym zanieczyszczeniem wody (chyba że wprowadza się po drodze odpowiednie oczyszczalnie), a wprowadzenie odpornych na herbicyd GMO skutkuje zwiększeniem dawek herbicydów (po to je uodparniali, żeby móc stosować większe dawki).
Należy w takim razie wycofać masowe środki czystości, by zapobiec eutrofizacji?
A po drugie - zdaje się, że po raz trzeci piszę, że nie po to je uodparniali, by stosować większe, tylko mniejsze dawki. Może to mój błąd, że nie potrafię tego odpowiednio wytłumaczyć, więc posłużę się przykładem.
Mamy pole z kukurydzą, na którym rosną też bratki, chabry, maki i pokrzywy. Jakkolwiek ładnie one nie wyglądają, to na polu kukurydzy są chwastami, zabierają miejsce i substancje odżywcze roślinom, które rolnik musi zebrać, sprzedać i wyżywić rodzinę przez kolejny rok. Zakładając, że ma kukurydzę "dziką" musi stosować 4 herbicydy - jeden na bratki, jeden na chabry, jeden na maki i jeden na pokrzywy. Zakładając, że ma kukurydzę odporną na bardziej "zjadliwy" herbicyd, na przykład na glifosat, pryska pole tylko jeden raz, na przykład Roundupem i znikają wszystkie chwasty, więc zużywa de facto 4 razy mniej środków ochrony kukurydzy.
Taka jest idea uodparniania roślin na herbicyd, więc związek przyczynowo-skutkowy między przytaczanymi przez Ciebie liczbami nie jest taki prosty, jak próbujesz przedstawić. Myślę, że raczej powodem zaistniałej sytuacji jest sposób myślenia, który ty przytaczasz, czyli "są odporne - pryskam do woli". Nie jest to jednak problem modyfikacji roślin a sposobu obchodzenia się z nimi, co tak na prawdę dotyczy wszystkim upraw.
Cytuj:
Cytuj:
To nie jest dla mnie żaden zarzut. Monsanto w tej chwili jest wiodącą firmą biotechnologiczną na świecie i jak każdy prywatny zakład dba o swoje interesy. Jest więcej firm produkujących modyfikowane rośliny i każda ma "swój" herbicyd. Ot, taka polityka lojalnościowa.
Jasne, z punktu widzenia ekonomii firmy, to zupełnie racjonalne. Ale z mojego punktu widzenia zupełnie nieracjonalne jest wspieranie takiej firmy, która nie dba o środowisko.
Nie znam żadnej firmy, która dba o środowisko dla samego dbania. "Ekologia" jest modna. Dbanie o środowisko to element wielu kampanii reklamowych, ot chociażby nieszczęsnych jarzeniówek rtęciowych. Ochrona środowiska genialnie się w tej chwili sprzedaje, zwłaszcza, że jest do zarobienia też trochę rządowych pieniędzy na dotacjach.
Cytuj:
Mogę tu ponowić pytanie: po co w Polsce uprawy GMO? Kto na tym skorzysta? Bo że straci środowisko, to pewne.
Powinni skorzystać rolnicy, uzyskując większe plony z tego samego areału i stosując mniej oprysków POD WARUNKIEM zastosowania się zaleceń do sposobu uprawy. Jeśli oprysków będzie faktycznie mniej, a ponadto jeśli rolnicy zainwestują w uprawę roślin o zwiększonej ekspresji białek lub witamin, to skorzystamy na tym wszyscy. Inżynierii genetycznej wcale nie zależy na wciskaniu genów bakterii do roślin, bo jeśli się da, szuka się genów w tej samej lub jak najbardziej pokrewnej roślinie.
Cytuj:
Na pewno to, o czym wspomniałam - problemy zdrowotne Amerykanów (ale nie tylko Amerykanów, tylko ze tam jest to już bardzo widoczne) związane są z niewłaściwym odżywianiem się. Chodzi nie tylko o GMO.
Czyli nie jest to problem modyfikowania żywności tylko głównie braku edukacji o zbilansowanej diecie. Dziękuję
Cytuj:
Dla środowiska nie ma różnicy, czy do skażenia doszło w wyniku nieuwagi, umyślnego działania czy przez przypadek. I im więcej będzie GMO w komercyjnym obrocie, tym więcej będzie negatywnych efektów nieuwagi, przypadków czy umyślnego działania. Takich sytuacji nie da się zupełnie wyeliminować.
Oczywiście, że nie da. Tak samo, jak nie da się wyeliminować krzyżowania się niepokrewnych gatunków roślin w naturze. Natomiast nie o tym pisałam. Pisałam o tym, że sterylny pyłek nie jest w stanie zapłodnić niczego, a od kilku już lat nie ma szansy na komercjalizację nowej odmiany bez wprowadzenia męskiej sterylności.
Prawdę mówiąc nie rozumiem teraz o czym pisałaś. Przedtem była mowa o "skażeniu" (czemu używamy takiego brzydkiego słowa?) upraw ekologicznych, teraz piszesz o jakichś negatywnych skutkach, choć nie bardzo wyobrażam sobie negatywne skutki krzyżowania się roślin. Chyba, że chodzi o to, że już nie będzie na świecie normalnej kukurydzy, tylko nagle wszystkie kukurydze na świecie uodpornią się na omacnicę prosowiankę. Jakoś nie sądzę, żeby rolników bardzo przerażała ta strata, mnie też nie bardzo przeraża, bo za jakieś 500 lat pewnie pojawi się inny owad w to miejsce, więc sądzę, że nie ma powodu do obaw.
Cytuj:
Jak zaznaczyłam wyżej, nie jestem przeciwna kontrolowanym uprawom np. na leki. Jestem przeciwna komercyjnym uprawom GMO, bo to szkodzi środowisku, a potencjalnie także ludziom.
Już n-ty raz widzę (nie chodzi mi o Twoje wypowiedzi i proszę nie potraktuj tego personalnie) jak ze wszystkich stron atakuje zagrożenie środowiska, tylko nie kumam czaczy, jakież to straszne zagrożenie miałoby być. Zmiana ludzkiej diety? Monokultury (które nie są tylko problemem związanym z GMO)? Brak maków i pasożytów na polach? Nie kupuję tego. Jeśli ktoś ma na myśli jakieś realne zagrożenie, to ja bardzo chętnie, jestem otwarta na wyzwania
Cytuj:
Do wykarmienia się w Polsce GMO nie jest potrzebne.
W Polsce nie potrzebujemy GMO żeby się WYŻYWIĆ, zwłaszcza, że wiele produktów importujemy. Może tak zostać i możemy nawet zupełnie się uzależnić od importu środków spożywczych. A możemy dać zarobić naszym rolnikom, zasadzić kopa na rozpęd naszej agronomii (bo w rolnictwie technologicznie jesteśmy zacofani za zachodem od kilku tysięcy lat) i pokusić się o eksport.
Tak ja to widzę i chyba w tej kwestii zostanę na wypowiedzeniu swojego zdania, bo dalsze dywagacje stałyby się gdybologią wchodzącą w kompetencje ekonomistów,
Cytuj:
Cytuj:
Widzę, że generalnie sprzeciw budzą te nieszczęsne geny bakterii, w takim razie co powiecie na rośliny "cisgeniczne"?
Myślę, że to zależy od tego, co taka mutacja w danym przypadku powoduje i po co jest stosowana.
Załóżmy, że chodzi o nadekspresję retinolu w ziarnach zboża.
I jeszcze wymyśliłam dobrą ripostę na anegdotę o działaniu synergicznym 5-ciu leków.
Czy NA PRAWDĘ wiesz co jesz? Nie jesteś w stanie sprawdzić każdej chemicznej substancji, która trafia do twojego organizmu. Nawet zaufanym dostawcom żywności nie da się patrzeć na ręce tym bardziej, że człowiekowi daleeeeko do monofaga. Ludzie jedzą pieczywo/mięso/warzywa/owoce/słodycze/słone przekąski. Piją wodę/herbatę/piwo/wódkę/sok pomarańczowy/oranżadę. Palą papierosy/drewno w piecu/paliwo w samochodach. Wdychają powietrze. Substancje z ubrań i proszków do prania dostają się to ich skóry. Noszą amalgamatowe plomby z ołowiem i montują w sufitach rtęciowe świetlówki. Wszystko w tym samym czasie a nawet miejscu, ale różnej jakości, różnego pochodzenia, różnie zanieczyszczone i tak na prawdę z ręką na sercu nie jesteś w stanie być pewna ani jednego elementu chemii swojego życia, czy jest tak czysty, jak powinien w założeniu być, co dopiero, gdy pomyśli się o takiej złożoności. Dlaczego dodawać do tego życia kolejny element, który nie jest niezbędny zapytasz? I tak go dodadzą. W ciuchu, płynie do zmywania, powietrzu czy marchewce. Z twoją wiedzą i przyzwoleniem lub nie, ale żyjąc na tej planecie nie masz na to wpływu - wszystko jest połączone siecią zależności.
Wiem, że należy się wypowiadać jednopostowo, więc mam nadzieję, że nikt się nie wystraszy tego tasiemca