Poszukiwacz napisał(a):
Czy waszym zdaniem, któraś z tych dróg jest jedyną właściwą? Czy można poznać Prawdę płynącą z Natury odkładając uczucia na bok? Może uczucia są jedynie przeszkodą nie pozwalającą obiektywnie spojrzeć na Świat by poznać mechanizmy nim rządzące oraz wzory, w które wpasowuje się rzeczywistość? A może dzięki uczuciom znajduje się Prawdę? Lub należy znaleźć Złoty Środek, połączyć obie te drogi w jedną, gdzieś tak po środku? Z przewagą lewej bądź prawej? Czy można w drodze do celu zranić drugą osobę w jakiś sposób przeszkadzającą nam w pójściu krok dalej? Jeśli tak do jakiego momentu można się posunąć? Prawda nad miłością?
Gdybym miała Ci odpowiedzieć krótko, powiedziałabym: intelektualizm etyczny. W takiej koncepcji poznawczej jaka wyłania się z intelektualnej spuścizny po druidach bardzo wyraźnie widać ten pogląd. Powiedzieć, że rozumieli go tak samo jak platoński Sokrates to chyba za dużo, ale podobieństw nie da się zignorować: Wiedza to także wiedza o tym, co dobre. A dobre jest to, co przybliża nas do wiedzy. Właściwie Wiedza i Dobro definiują się wzajemnie właśnie przez to, że stoją po obu stronach równania. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że to równanie można naprawdę dowolnie rozwijać, byle zachować równość. W tym sensie Chimaira ma rację, że ta etyka, która rządzi Naturą (albo Natura dyktująca etykę) jest w istocie matematyką.
Szybko pojawia się pytanie - no dobrze, ale skąd mam wiedzieć, że zachowuję to równanie? Czym mam się kierować, jeśli w bezwzględności Poszukiwania nawet przeczucia, nawet instynkt, nawet religia, nic nie jest pewnym punktem oparcia? Jak to kiedyś ktoś mądrze powiedział:
the answer is always simplicity itself: wyznacznikiem jest Natura. A właściwie coś, co rozwijam sobie na własny użytek do
the Way of Things, Kolej Rzeczy (skojarzenia z sunącym po kosmosie zdeifikowanym PKP mile widziane). To osobliwe przekonanie/poczucie, bardzo charakterystyczne, którego czasami doświadczamy np. w ważnych chwilach naszego życia - przy pierwszym pocałunku, gdy przez moment znamy pozaracjonalnie, ale wciąż pewnie i jasno, odpowiedzi na najważniejsze pytania. Jesteśmy przekonani, że
żyjemy naprawdę, znajdujemy się we właściwym miejscu, czasie, okolicznościach. Gdy przez chwilę wszystkie części układanki wpadają w swoje odwieczne miejsca. To jest stan Wiedzy. Gdy bez względu na to jak nikli i mali jesteśmy, przez chwilę Wiemy, że jesteśmy częścią naturalnego Równania. Taki stan można by nazwać druidzką Inspiracją, ulotnym, ale niewyobrażalnie prawdziwym doznaniem tego, co niektórzy nazwaliby Awen.
Właśnie dlatego napisałam o Ścieżce, którą druid nie tylko podąża, ale wręcz się nią staje - im częściej ćwiczysz swój rozum (ten najszerszy rozum, który jest krewnym Rozumu
), tym częściej będziesz doznawał tych krótkich stanów, które w sposób nie dający się tu na forum opisać upewnią Cię, że jesteś na właściwej drodze, bo się nią po prostu stajesz. Obraz będzie się rozszerzał - po jakimś czasie odkryjesz, że nie tylko "wpadasz" w odpowiednie miejsca Kolei Rzeczy (w tym zawiera się, moim zdaniem, istota tropienia przeznaczenia przez owatów), ale sam zaczynasz je tworzyć (w czym, może, wyraża się istota bycia druidem w sensie mistrza wiedzy/nauczyciela).
Bezwzględność Poszukiwania, jak to określiłeś, przejawi się jednak zawsze w tym, że choćbyś miał rozszerzyć swój obraz świata, swoje poczucie zgodności z naturalnymi rytmami świata do niewyobrażalnych, boskich rozmiarów - musisz być w każdej chwili gotowy na ścięcie Drzewa, które z poświęceniem pielęgnowałeś. W jego pniu bowiem mogą ukrywać się kolejne światy, a mistrzowskie miejsce, w którym się znalazłeś może okazać się znowu tylko częścią równania.
Być może zbyt surowo interpretuję tę zasadę. Ale muszę zgodzić się z Chimairą - nie wiem, czy zobowiązuje mnie do tego również bezwzględny patron Wiedzy, czy miejsce w Kolei Rzeczy, które teraz zajmuję, a może jeszcze coś innego. Dla mnie ta zasada staje się z dnia na dzień coraz jaśniejsza, choć czasem okrutna, póki nie powieszę się na tym Drzewie.