Po pierwsze mam wrażenie, że trochę fetyszyzujesz formę rytuału. Na ogół się spotykam z niedocenianiem jej, albo z jej niezrozumieniem, dość rzadki w dzisiejszych eklektycznych czasach jest problem typu co wybrać - zdrowie czy wierność przepisowi. To miła świadomość, że jako rekonstrukcjonistka jestem mniej wtórna od magów ceremonialnych, będąc np. zmuszona by wymyślić przepis na napój godny poświęcenia Freyi.
Co do alergii, nie nie ma tylko podłoża psychicznego, przynajmniej nie w takim sensie o jakim piszecie. Ja mam np. ciężką alergię objawiającą się wysypką skórną, więc nie czuję objawów natychmiast. Nawet poważnie uczulająca mnie roślina użyta podczas rytuału pozwoli mi go doprowadzić do końca, dopiero pod koniec tygodnia będę wariować ze swądu i myśleć co go wywołało. Alergię tę mam od wczesnego dzieciństwa. Tę na sierść udało mi się wyeliminować przez zamieszkanie ze zwierzakiem, tę na roztocza mimo regularnego kontaktu nie - wciąż mam problemy jesienią, choć po wyprowadzce wyraźnie się zmniejszyły.
Pomimo, że nie potrafię sobie odmówić owoców cytrusowych wciąż mnie po nich męczy.
Atak alergii na podłożu psychicznym miałam raz i to po prostu wiadomo. Dwa dni i takie spustoszenia w organizmie, że je leczyłam do końca wakacji, mimo, że przyczyna ustała. Gdy się zgłosiłam do lekarza można już było tylko leczyć rany.
Inna sprawa, że bywają alergie, które mają niemal wszyscy, tylko w różnym stopniu, np. na słomę. Pracowałam kiedyś przy budowie Osady w Woli Radziszowskiej, opartej na wzorach z kultury łużyckiej. Przy słomie na dach jest mnóstwo pracy, trzeba ją ściąć, posegregować, ułożyć w równe witki, zagiąć je w określony sposób, położyć na dach, przykleić gliną. Absolutnie każdy po jakimś czasie odczuwał swędzenie na całym ciele, często łzawienie i suchość śluzówek. Po pracy, mimo lodowatego strumienia wszyscy od razu biegli się umyć, żeby usunąć z siebie ten pył. Okazałam się wyjątkowo odporna, dopadło mnie chyba ostatnią, ale nie mogłam wątpić w powszechność tej reakcji. Jak ludzie zobaczyli jak biegnę po ręcznik w przerwie na obiad to od razu wiedzieli o co chodzi. Jakoś nie sądzę, żeby wszyscy mieli psychiczną niechęć do słomy, która ustępowała po umyciu się
Tym bardziej, że alergia na słomę nie dawała żadnej taryfy ulgowej, gdyby dawała, w życiu byśmy nie zrobili tego dachu.