DCD pewnie nikomu przedstawiać nie trzeba, ale niewielu kojarzy solowe kariery pary twórców. O ile Lisę Gerrard co chwila słychać tak w wielkich produkacjach hollywoodzkich (zwłaszcza z Hansem Zimmerem), jak i w bardziej egzotycznych branżach muzycznych, o tyle Perry poszedł bardziej w kierunku elektroniki i dziwniejszej, eksperymentalnej muzyki.
Polecam, dla ludzi z otwartym uchem, przyjrzeć się dwóm sprawom:
1.
http://www.youtube.com/watch?v=SKF20-EJVPE - krótki reportaż z prac nad jego nową płytą, w której Perry snuje opowieść o artyście skazanym na wieczną podróż, i odkrywaniu sztuki na nowo. Warto się wsłuchać, co tam mówi. Po raz kolejny zdumiał mnie przenikliwością w spojrzeniu na świat i człowieka - dzięki temu reportażowi przeżywam właśnie ponowne zaintrygowanie, tym razem może dojrzalsze, twórczością zarówno Perry'ego, jak i DCD.
2.
http://muzyka.onet.pl/0,2124092,newsy.html - koncert Perry'ego w Polsce, 25.03.10 we Wrocławiu i 01.04.10 w Krakowie. Wiele lat temu z ukochanym marzyliśmy o koncercie DCD w warszawskiej Sali Kongresowej, ale 350zł za bilet przekraczało możliwości dwóch licealnych kieszeni. Mimo, że postawiliśmy życia do góry nogami, żeby na nie zarobić, niestety nie zdążyliśmy z uzbieraniem kwoty na oba bilety - a tragedie, jak wiadomo, młodzi kochankowie dzielą ze sobą równie chętnie, co miłosne uniesienia
Nie poszliśmy, ale po latach może chociaż uda nam się załapać na pół DCD
Biletów jeszcze nie ma, ale jestem zainteresowana krakowskim koncertem.