Poświst napisał(a):
O ile nie wierzę w moc pieczęci chrześcijańskich o tyle wpływ chrześcijaństwa na nasze życie poprzez wychowanie jest na pewno znaczny.
Presja jaką chrześcijańscy rodzice wywierają na swoje dziedzi jest znaczna. Brak tolerancji powoduje, ze osoby, które czują inaczej, czują, że chrześcijaństwo nie jest dla nich, w końcu zamykają się w sobie i tłumią swoje odczucia cierpiąc w milczeniu, bo mało osób ma na tyle odwagi, żeby postawić się osobom, które kocha się ponad życie. Ja sama od bardzo, bardzo dawna nie znosiłam chodzić do kościoła, nie znoszę tych oklepanych formułek i wmawiania mi co jest dobre a co złe. Jednak wiem, że gdybym powiedziała babci, która odnalazła w chrześcijaństwie swoją drogę, że nigdy nie byłam i nie będę katoliczką, złamałabym jej serce, a tego nie chce. Tutaj powstaje taki dylemat, chcieć się uwolnić z okowów ale jednoczesnie nie sprawiać swoim bliskim przykrości. Nietety osobie, która większość życia spędziła pośród praktykujących katolików cięzko pozbyć się pewnych nawyków nabytych mimo woli.. Ale mimo wszystko uważam, że nikogo nie wolno zmuszać do wiary i narzucać okowów religijnych. Każdy człowiek ma wolną wolę i wręcz powinien postępować zgodnie ze swoim sumieniem, głosem serca i uczuciami pochodzacymi z głębi duszy. No chyba, że złapie nóż i wyleci na ulicę z morderczym wyrazem twarzy..ale podaruję sobie zagłębianie się w dylematy moralne.
To czy chrzest, komunia i bierzmowanie "pieczętują" twoją moc zalerzy od ciebie i od tego co czujesz. Ja czuje się wolna a jednoczesnie silnie związana z potężną siłą, ale tej siły nigdy nie uznałam jako chrześcijańskiego Boga, mimo, że szanuję tą, jak i każdą inną religię. Tą siłą zawsze była dla mnie natura i życie, właśnie myśląc o tej mocy w ten sposób czułam, że jest to właściwie i zupełnie naturalne.
Mam nadzieję, że nie bełkotam zbytnio i zrozumiecie o co mi chodzi ..w sumie nie piłam jeszcze mojej bezkofeinówki