Chimaira napisał(a):
Ja nie podchodzę do tego zagadnienia w ogóle, dlatego że problem opętania i egzorcyzmów, to problem raczej chrześcijański. Jak się coś smrodliwego do mnie czy znajomych przyczepia, to po prostu to "odczepiam". I zaręczam, nikt nie mówi wtedy językami czy rzyga zielonym szlamem na księdza...
Z całym szacunkiem Chimku, ale to problem dużo starszy niż chrześcijański i występuje jak świat długi, szeroki i stary. Wypędzanie złych duchów, abaasa, demownów czy jak ich nie zwać jest zadaniem każdego szanującego się szamana. Praktykuje się to również w shinto oraz, jak mi się wydaje w buddyzmie i hinduizmie a w tej czy innej formie zapewne w większości religii. Opętanie to poważna, zupełnie realna rzecz, rzekłbym jedno z największych zagrożeń dla każdego, kto praktykuje jakakolwiek magię czy podróże. Oczywiście należy odróżnić opętanie pożądane (jak w kultach opętańczych, choćby candomble) od niepożądanego, ale na to są sposoby w każdej kulturze.
Jeżeli do tej pory mogłeś wszystko po prostu odczepić to znaczy, że jeszcze nie trafiłeś na opętanie (i miejmy nadzieję, ze nie trafisz). Wbrew pozorom "mówienie językami" i rzyganie żółcią nie jest w takich wypadkach wcale rzadkością.
Kiedyś na forum Amvaradel zamieściła artykuł psychiatry, który spotkał się z opętaniem i próbował je wyjaśnić racjonalnie, bardzo ciekawy i polecam przeczytać (niestety nie mogę go znaleźć, ale może nasza miła pani moderator go tu wklei raz jeszcze
).
Jestem również przekonany, że krzyż, święcona woda i hostia są bardzo pomocne księdzu podczas egzorcyzmów. Podobnie jak szamanowi bęben, miotełka i grzechotka. I to i to są narzędziami sakralnymi.
A co do druidów to jestem prawie pewien, że i oni mieli swoje sposoby na te przykre i niebezpieczne sytuacje.