Jeśli dużo o tym czytałeś (jak mniemam, mitologię, czy opracowania jakieś też?), to pewnie sam wiesz, że trudno się do praktyki geasa ustosunkować.
Wiemy jakie są mechanizmy geasa; kto je nakłada, w jakiej formie, po co, i co się dzieje po ich wypowiedzeniu.
Nie wiemy natomiast JAK stworzyć geasa, jako że ich wypowiedzenie łączy się z dywinacją/Boskim natchnieniem/ przeznaczeniem, a to bardzo grząski grunt i średni punkt wyjścia do rozpoczęcia poważnej rozmowy.
Jedno jest pewne: tradycja nie umarła, w Szkocji w ważnych, podniosłych chwilach używa się formuł zbliżonych do geasa, co ciekawe, często na Hogmanay (jeszcze w ramach festiwalu Przesilenia Zimowego), w postaci... postanowień noworocznych
, ale także w poważnych, niemal rytualnych formach (patrz jałowcowe saining).
Ośmielę się stwierdzić, że praktyka geasa współcześnie, jako druidycznej formy magicznej, to najtrudniejsze, i może najniebezpieczniejsze przedsięwzięcie, jakiego może podjąć się druid. Z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że geis to nie byle zaklęcie - w moim przekonaniu to w ogóle nie jest zaklęcie, - tylko zajrzenie w oczy fatum. Ze wszystkich praktyk dywinacyjnych to jest najbardziej "bezpośrednie". Nie wymaga przygotowań, bardzo często nie jest nawet planowane wcześniej przez osobę, która je wypowiada, i to jest znamienne. W rzucającym geis spontanicznie, pod przymusem przeznaczenia, rodzi się zaklęcie tak mistyczne, że często wypowiadane słowa na pozór nie mają sensu. Możliwe jest też nałożenie/przyjęcie geis wbrew woli zarówno wypowiadającego, jak i słuchającego. Skąd się zatem bierze? Jakby się uprzeć i chcieć nazywać takie źródła, to pewnie można posłużyć się ideą Awen, którego świadomość nagle ogarnia nieszczęśnika, składa w nim słowa związania, i każe wypowiedzieć w poetyckim uniesieniu.
Zapytano mnie kiedyś, czy geis można rzucić na samego siebie. Szczerze przyznam - nie wiem. Nie spotkałam się z tym w mitologii, ale też znowu specem nie jestem. Może Ty znasz przykłady? Dotąd w oczy rzuca mi się schemat druida/filida/przyjaciela/kochanki/Bogini, którzy wypowiadają geis wobec tego, który ma je nosić aż do wypełnienia tabu.
Geasa w mitologii są rzucane na herosów. Podchodząc do tego z iście neodruidyczną fantazją można by pokusić się o interpretację: to geis czyni z człowieka bohatera, a bohaterem jest ten, kto podąża przeznaczoną mu w życiu ścieżką. Geis jest tyleż potężne, co neutralne - nie zmienia nic w przeznaczeniu (per definitionem), ale czyni z przeznaczenia
opowieść, wydobywa na światło dzienne przewodni motyw życia, esencję i znaczenie, tak przeszłe, jak przyszłe. Co więcej, życie, które jest
opowieścią utalentowany Bard splecie w
Opowieść, czyniąc z niej iście magiczne narzędzie...
Warto to porównać z mechanizmami greckiego fatum, czy przepowiedni Białego Seidr (o czym zresztą rozmawialiśmy z Anią wykładającą nam źródła mitologiczne Seidr na spotkaniu alternatywnym w Warszawie).
Od siebie powiem, że spotkałam do tej pory dwie osoby, które przyjęły na siebie geis z prawdziwego zdarzenia, czyli wiążący tabu ze śmiercią. Powiem, ze smutnym uśmiechem: nie polecam. Z drugiej strony... nie ma nic piękniejszego nad widok osoby noszącej swoje przeznaczenie jak ozdobną broszę.
Ale byli już druidzi, którzy mieli czelność i Królewskiej Broszy Eire zażądać jako zapłaty za swoje wyrocznie i pieśni. Ich może należy wystrzegać się najbardziej.