Zastanawia mnie to od dłuższego czasu,skąd się biorą we mnie te wszystkie dziwne...stany umysłu.
Może powinienem przeprowadzić się do kliniki?
a może brnąć dalej...
Konkretnie powiem tak,od dziecka byłem jakiś dziwny
i ciągnęło mnie do okultyzmu mimo że nie było nikogo na kim bym się mógł wzorować,nie było nikogo komu mógłbym zaimponować lub zazdrościć że ma księgi o mrocznościach
To zainteresowanie wynikało z instynktu,czułem że muszę sam dla siebie,bez chwalenia się rówieśnikom.
Obecnie sprawa wygląda tak że zdobyłem upragnione kikadziesiąt książek,spokojnie zagłebiłem się w hermetyzm żeby zrozumieć siebie.Lektura lekko mnie wzmocniła ale nadal miewam napady bardzo abstrakcyjnych myśli.Obrazy i myśłi jakie analizuję stają się momentami tak...dziwne że wywołują silne lęki i uczucie oderwania...tak jakby wyjście z siebie...nie umiem tego nawet opisać.
Pytanie brzmi,czy jest możliwe że mózg ćwiczony w dziedzinie magii,rozwija się w tym kierunku,ewoluuje i dzięki temu człowiek zaczyna..."obierać na innej częstotliwości"?